Karol Behrendt od początku swojej przygody z siatkówką związany jest z Gdańskiem. Reprezentował kolejno barwy Trefla Gdańsk/LOTOSU Trefla Gdańsk w kategoriach młodzika, kadeta i juniora. Z zespołem Młodej Ligi zdobył złoto (2013) i brąz (2014). O nadziejach związanych z występami w seniorskim zespole opowiedział w wywiadzie.

fot. lotostrefl.com

Emilia Kotarska: Rok temu opuściłeś Gdańsk, by zdobywać doświadczenie w szeregach drużyny z Kęt. Teraz wracasz i bronić będziesz barw aktualnego wicemistrza Polski i zdobywcy Pucharu Polski. Marzeniem chyba każdego młodego chłopaka, który wiąże swoją przyszłość z siatkówką jest gra w PlusLidze…

Karol Behrendt: Zdecydowanie tak. Będąc w wieku kadeta czy juniora, niejednokrotnie zastanawiałem się, czy będę grać kiedyś na takim poziomie. Kiedy jeszcze Trefl był w I lidze, myślałem sobie, że gdybym trafił do I ligi to byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A tu się okazało, że skończyłem liceum rok temu i mam za sobą już sezon w I lidze. Teraz jestem członkiem plusligowej drużyny. To jest spełnienie moich marzeń.

Debiutujesz w seniorskiej drużynie, która ma za sobą wspaniały poprzedni sezon – wicemistrzostwo kraju i Puchar Polski. W składzie są wielkie nazwiska, które niejedno już osiągnęły. Towarzyszy Ci trema czy raczej starasz się o tym nie myśleć?

Zdążyłem się już trochę poznać z chłopakami. Nie ukrywam jednak, że trochę się denerwowałem na początku. Na pewno jest to dla mnie nowe przeżycie, ale liczę na to, że szybko się zaadoptuję do nowych warunków i będzie wszystko dobrze.

Ubiegłoroczny wyjazd do Kęt był dla Ciebie na pewno dużym przeżyciem…

Ciężko było mi podjąć tę decyzję, bo to było dla mnie coś zupełnie nowego. Jednak razem z moją rodziną, dziewczyną i przyjaciółmi stwierdziliśmy, że to jest duża szansa. Wszyscy powtarzali, że lepiej dla mnie będzie pójść do pierwszoligowej drużyny, zdobyć doświadczenie i może potem wrócić do Gdańska, za rok lub dwa-trzy lata. Okazało się jednak, że wróciłem szybciej niż to początkowo zakładałem. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy, ale nie ukrywam, że decyzja nie należała do najłatwiejszych. Z perspektywy czasu nie mam jednak czego żałować.

Gdybyś miał porównać poziom siatkówki w I lidze i Młodej Lidze, to jako mocniejszą wskazałbyś…?

Szczerze mówiąc, mecze na najwyższym szczeblu w Młodej Lidze – te o medale – dorównują spokojnie meczom I ligi. Jednak mimo to na zapleczu PlusLigi jest zdecydowanie szybsza gra, trzeba być tam pewnym siebie, bo nie ma miejsca na błędy.

W Kęczaninie grałeś razem z Bartoszem Pietruczukiem. W tym samym czasie opuściliście Gdańsk. Było Wam łatwiej we dwójkę na początku z dala od rodzinnych stron?

Oczywiście! Bartka znam, bodajże od pierwszej liceum, kiedy przyszedł do Trefla. Mimo tego, że nie mieliśmy bliższych kontaktów tutaj w Gdańsku, to jak wyjechaliśmy razem, to trzymaliśmy się razem.

Jakie masz oczekiwania względem tego sezonu?

Przede wszystkim, chciałbym się wiele nauczyć od starszych kolegów, bo zdecydowanie mam od kogo się uczyć. Jak wejdę na boisko, to dawać z siebie wszystko i pokazać co potrafię.

LOTOS Trefl Gdańsk debiutuje w tym sezonie w Lidze Mistrzów. Dla Ciebie to będzie więc jeszcze większe wyzwanie, nie dość, że seniorska siatkówka, to od razu jej najwyższa półka…

Nie ukrywam, że jest to ekscytujące! Ten ogromny przeskok – z Młodej Ligi do I ligi a teraz do PlusLigi i Ligi Mistrzów – jest czymś niesamowitym. Mam cichą nadzieję, że uda mi się zadebiutować w Lidze Mistrzów, choćby na kilka piłek.

Czego można Ci życzyć na ten najbliższy sezon?

Tego, że jak już wejdę na boisko, to żeby mi się udało (śmiech).

W ERGO ARENIE rozmawiała: Emilia Kotarska