Paweł Zatorski, jako ostatni, dowiedział się, że pojedzie na Igrzyska Olimpijskie, które odbędą się już niebawem w Tokio. O uczuciach towarzyszących czekaniu na ostateczną decyzję Vitala Heynena, przygotowaniach do wylotu do Japonii i ostatnim sprawdzianem formy w ramach XVIII Memoriału Huberta Jerzego Wagnera opowiedział w wywiadzie.

W tym roku XVIII Memoriał Huberta Jerzego Wagnera nie był obsadzony rywalami z najwyższej półki. Musieliście mierzyć się z drużynami takimi jak Azerbejdżan, Egipt, czy Norwegia. Potencjalnie słabsi rywale to łatwa przeprawa do wygranej w ostatnim sprawdzianie przed wylotem do Japonii. Jak czujecie się na dwa tygodnie przed startem Igrzysk Olimpijskich?

Paweł Zatorski: Prawdziwe sprawdziany i walkę o Igrzyska Olimpijskie, a także zbudowanie ostatecznej dwunastki, mieliśmy w bańce w Rimini. Wiedzieliśmy, że z zespołami, które przyjadą na tegoroczny Memoriał, nie będzie trudnej rywalizacji. Traktujemy tę imprezę jako podziękowanie dla naszych wspaniałych kibiców za ostatnie lata. Staramy się dać im choć trochę radości. Pomimo tego, że poziom tych spotkań nie dostarcza zbyt wielu emocji, to swoim zachowaniem i postawą chcemy powiedzieć wielkie „dziękuję” za to, że zawsze są z nami.

Jesteś jedynym zawodnikiem, który już nie ma żadnego zmiennika w składzie. Możemy być spokojni o Twoje zdrowie? 

Czuję się dobrze i jestem zdrowy. Uwielbiam grać, dlatego też nie mam problemu z tym, że muszę każdego dnia wychodzić na boisko. Myślę, że każdy libero chętnie zamieniłby się ze mną na role. Doceniam to, że tutaj jestem. Bardzo długo toczyliśmy z Damianem (Wojtaszkiem – przyp. red.) rywalizację o to jedyne miejsce w składzie na Igrzyska Olimpijskie. Wiedzieliśmy, że dla jednego z nas będzie to bardzo bolesne doświadczenie. Rywalizacja z Damianem obu nam bardzo wiele dała. Mam nadzieję, że dała też i reprezentacji, ponieważ każdy z nas starał się podnosić nie tylko swój poziom ale i poziom całej drużyny.

Decyzja Vitala Heynena o odroczeniu podania kompletnej dwunastki wywołała spore zamieszanie. Jak przeżywałeś te ostatnie dni niepewności przed ostateczną decyzją trenera?

Nie były to łatwe dni. Nie dość, że mieliśmy na sobie ciężar samej końcówki bańki w Rimini, gdzie doza stresu wywołanego przez granie jest dosyć duża, to dodatkowo doszedł jeszcze bagaż tej rywalizacji. Starałem się jednak przekuć to wszystko na coś dobrego i podejść do tego, jak do kolejnego wyzwania, które mam na swojej ścieżce. Wiedziałem, że jeżeli poradzę sobie z tym, jeśli nie spalę się w tym momencie, to w każdej podobnej sytuacji będę już tylko silniejszy.

Zostało już coraz mniej czasu do startu Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Schodzicie już z ostatnich obciążeń? 

Tak naprawdę to nie są to ostatnie dni przed Igrzyskami, jesteśmy w dalszym ciągu na dużych obciążeniach. Trochę też eksperymentowaliśmy podczas Memoriału Wagnera, grając po ciężkiej siłowni, ale nie był to odpowiedni moment, żebyśmy w Krakowie skakali ponad siatkę i robili dziury w boisku. Skupiamy się na tym, co mamy do wykonania i mamy nadzieję, że to przyniesie upragniony efekt.

Czujesz już dreszczyk igrzysk?

Wiemy, że Igrzyska Olimpijskie zbliżają się wielkimi krokami. W ostatnim czasie dotarły do nas walizki ze sprzętem i to chociażby przypomina nam o Tokio. Jednak podchodzimy do tego na spokojnie. Z dnia na dzień skupiamy się na tym, żeby jak najlepiej przygotować się i podtrzymać zdrowie, żeby w każdym kolejnym dniu dobrze znosić obciążenia, które są na nas nakładane. Tak naprawdę na myślenie o igrzyskach przyjdzie jeszcze czas.

Doświadczenie gry w bańce w Rimini może pomóc podczas gry w Igrzyskach Olimpijskich w Japonii?

Na pewno spodziewamy się, że bańka w Tokio będzie egzekwowana w sposób bardziej restrykcyjny. W Rimini mieliśmy możliwość wyjścia chociażby na plażę w ciągu dnia, żeby się odstresować i opuścić pokój. To było bardzo istotne dla naszej psychiki podczas tych pięciu tygodni we Włoszech. W Tokio spodziewamy się wielkich ograniczeń. Japończycy są znani z tego, że potrafią egzekwować różne zasady. Jednak wszyscy zdajemy sobie sprawę z wagi turnieju, dlatego też już teraz zachowujemy wszystkie środki ostrożności, rozmawiamy w strefie mix zone, zachowując dystans, nie zbliżamy się do kibiców, bo wiemy, czym ryzykujemy. Tak naprawdę złapanie jakiejkolwiek choroby przez któregokolwiek z nas byłoby straszne w skutkach.

Jedziecie walczyć o złoto w Tokio?

Staram się nie skupiać na efekcie końcowym, na celu, czy finale. Myślę, że musimy skupić się na pracy, którą jeszcze trzeba wykonać. W tej chwili zaprzątając sobie głowę złotym, srebrnym, czy brązowym medalem, na pewno sobie nie pomagamy. Dobrze wykonane zadanie, przełoży się na dobre kolejne spotkania.

z Krakowa Emilia Kotarska