Finał I Ligi był niemałym maratonem dla Aluron Virtu Warty Zawiercie oraz MKS-u Ślepsk Suwałki. Do wyłonienia zwycięzcy potrzeba było aż pięciu spotkań! Obie drużyny przez cały sezon toczyły równą walkę w lidze, co skończyło się pierwszym miejscem ex aequo po fazie zasadniczej. Jednak przewaga zwycięstw sprawiła, że to Ślepsk Suwałki zajął pierwszą lokatę. 

Finał rozgrywany był zgodnie z zasadami, do trzech zwycięstw. Pierwsze dwa spotkania rozegrane zostały w Suwałkach, gdzie gospodarze pewnie wygrali pierwszy mecz 3:0.Aluron Virtu nie grał wtedy na miarę swoich możliwości, a sam trener Dominik Kwapisiewicz opisał grę swojego zespołu jednym słowem „Katastrofa”. Podkreślił jednak, że jak najszybciej muszą o tym spotkaniu zapomnieć i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Z postawy drużyny Ślepska Suwałki zadowolony był szkoleniowiec Dimitry Skoryy, choć na jego twarzy panował spokój. – To dopiero pierwszy krok, a trzeba zrobić trzy. Takimi akcjami jakie państwo mogli zobaczyć, jak wymiany ciosów czy obrony, nie powstydziłaby się Plusliga. – podkreślił. Już następnego dnia to Aluron Virtu odniósł zwycięstwo i wyrównał stan rywalizacji.

Z nadzieją na odebranie złotych medali wrócił do Zawiercia, gdzie tydzień później walka toczyła się w hali po brzegi wypełnionej kibicami. Zawodnicy Warty Zawiercie niesieni dopingiem i panującą atmosferą ponownie pokonali swoich rywali, tym razem 3:0. Co dziwniejsze, to Ślepsk Suwałki nie grał tak jak potrafi. Idąc dalej tą myślą, być może taki przebieg pierwszych spotkań w Suwałkach i Zawierciu mógł być skutkiem długiej podróży oraz stresu, jaki towarzyszył obu drużynom. Warto dodać, że oba miasta dzieli 570km. Kolejnego dnia zawiercianie mogli już zakończyć walkę o złoty medal, wystarczyło wygrać to ostatnie spotkanie. Jednak kiedy po drugiej stronie siatki stają suwalczanie, nie jest to takie proste. Czwarty mecz finałowy zakończył się z korzyścią 1:3 dla drużyny Ślepska.- Nie uważam, że walczyliśmy do końca. Uważam, że po każdej piłce powinniśmy leżeć w czterech, w sześciu, a nawet i dwunastu. Suwałki dzisiaj pokazały, że walczyli o każdą piłkę. Ja myślę, że musimy sobie to poukładać w głowach, bo jak dla mnie pokazaliśmy się tragicznie. Ja się wstydzę, jest mi bardzo wstyd przed wszystkimi moimi znajomymi, przed wszystkimi kibicami, bo nie pokazaliśmy na pewno tego co potrafimy. Cieszę się, że dostaliśmy po dupie, bo pojedziemy do Suwałk żeby się podnieść i pokazać naprawdę serce, i charakter do walki, bo mamy czternastu gości i żadnemu nie brakuje tego o czym mówię. – nie krył swojego rozczarowania libero Aluron Virtu, Dawid Ogórek. MVP tego meczu, a jednocześnie prezes zarządu MKS-u, Wojciech Winnik był bardzo szczęśliwy po wyrównaniu stanu finału – Jestem szczęśliwy, że wracamy do Suwałk, bo chłopaki spekulowali, że tak wspaniały sezon cudownie byłoby zakończyć u siebie w domu, bo właśnie tam sukcesy smakują najlepiej. O zwycięstwie przeważył charakter tego zespołu, bo im jest trudniej, tym dla nas jest lepiej. My lubimy trudne sytuacje, my lubimy emocje i tylko dla nas grać pod presją.

Batalia o złoto przeniosła się zatem do Suwałk, gdzie gospodarze od początku wypracowali sobie ogromną przewagę, a Aluron Virtu rozpoczął mecz falstartem, tracąc do rywali 11 oczek. Kiedy trener Kwapisiewicz dokonał zmiany na pozycji rozgrywającego, a na boisko za Jarosława Macionczyka wszedł Kacper Popik, gra zaczęła się kleić i już od połowy seta zawiercianie szybko odrabiali straty. Ta partia ostatecznie na przewagi padła łupem Ślepska Suwałki. O mistrzostwie zadecydować musiał tiebreak, w którym dużo lepsi okazali się być siatkarze Warty Zawiercie, sięgając po historyczny sukces tego klubu. Nigdy wcześniej ta drużyna nie znalazła się w finale, tym bardziej nie zdobyła mistrzostwa. Natomiast zdobył je wcześniej występujący w Camperze Wyszków Łukasz Kaczorowski, MVP tego spotkania, którego trenerem wówczas był Jan Such, dziś będący dyrektorem sportowym Aluron Virtu. – Nie spodziewałem się, że tu będzie taka dramaturgia i że to skończy się happy endem dla nas, ale naprawdę chwała dla chłopaków, dla całej drużyny, że nie spuszczaliśmy głów, mimo tej przegranej końcówki w pierwszym secie, który nam uciekł, nie podłamaliśmy się, staraliśmy się wejść w swoją grę. Wiara do końca pozwoliła nam osiągnąć taki wynik, naprawdę, jeszcze raz gratulacje dla chłopaków, bo wszyscy zasłużyli na ten tytuł. Cieszę się, że drugi raz mogę świętować złoto z Janem Suchem. Teraz Aluron Virtu czekać będą baraże z ostatnią drużyną Plusligi. Na tę chwilę może być to Łuczniczka Bydgoszcz, która przegrała w pierwszym playoffie z AZS Częstochową 2:3. Warto wspomnieć, że do siatkarskiej ekstraklasy akcesy złożyła tylko Stal Nysa oraz Aluron Virtu. Warunkiem gry w barażach było zajęcie miejsc 1-4 oraz  wyższego  miejsca w końcowej klasyfikacji niż druga drużyna, która również zgłosiła chęć przystąpienia do Plusligi.

źródło: własne, itvregion.pl