Kibice, zgromadzeni w hali Arena Gliwice, w ćwierćfinałowym meczu Mistrzostw Świata, byli świadkami niezwykle dramatycznego przebiegu spotkania. O przyczynach falującej gry i mentalności zawodników reprezentacji Polski, rozmawialiśmy z Nikolą Grbiciem, trenerem Biało-czerwonych.Rozegraliśmy niezwykle emocjonujące i trudne spotkanie ze Stanami Zjednoczonymi. Co w ostatecznym rozrachunku zadecydowało o naszym zwycięstwie?

Nikola Grbić: Zwycięzcę wyłoniły końcówki. W tie-breaku nie mieliśmy najlepszej skuteczności ataku w porównaniu do rywala, ale byliśmy w stanie nadrobić to naszymi asami. W tej decydującej partii punktowaliśmy zagrywką trzy razy, Amerykanie ani razu.

W tym meczu „nie odpalił” Kamil Semeniuk, który do tej pory nie zawodził. Dlaczego postanowił Pan wrócić do niego w decydującym secie?

Znam tych chłopaków, z niektórymi pracowałem już wcześniej, więc znam ich bardzo dobrze, lepiej niż pokazują to suche statystyki. Wiem, na co ich stać, co pokażą na boisku, nawet jeśli zaczną spotkanie, potem zostaną ściągnięci i ponownie pojawią się na parkiecie, jak na przykład Kamil Semeniuk.

Zupełnie inaczej zachował się Olek Śliwka – o ile turniej rozgrywa nie najlepszy, to mecz ćwierćfinałowy zagrał od początku do końca bardzo dobrze.

Aleksander Śliwka to zawodnik właśnie na takie mecze. Miewa swoje problemy, ale nie widziałem jeszcze, żeby w ważnym spotkaniu zagrał źle. Ma świetne podejście do takich meczów. Bartek Kurek również jest takim zawodnikiem, oglądając jego statystyki z poprzednich spotkań pewnie zwracaliście uwagę, że ma 40-45 procent skuteczności, a przecież w najważniejszych meczach poprzednich Mistrzostw Świata miał po 85%. I zastanawialiście się, dlaczego teraz tak nie gra. U Amerykanów podobnie było z Mattem Andersonem. Wcześniej nie był nawet blisko swojego normalnego poziomu, a z nami zagrał świetnie. Tacy właśnie są najlepsi siatkarze na świecie. Wiem, że musisz przygotować swój zespół na wszystko, na przyjęcie czy obronę, ale w takich spotkaniach jeden epizod może zmienić wszystko. Nigdy nie wiadomo, który to będzie. Na szczęście dla nas, naszą najlepszą siatkówkę zaprezentowaliśmy dokładnie w tym momencie, w którym tego najbardziej potrzebowaliśmy, czyli w tie-breaku.

Jest Pan w stanie wyróżnić jakiegoś zawodnika po tym meczu?

Każdy z moich zawodników zagrał dobrze. Paweł Zatorski miał problem z nogą i dlatego do obrony wchodził Kuba Popiwczak, ale pomimo tego Zatorski naprawdę trzymał przyjęcie. Każdy coś od siebie dodał i z tego jestem ogromnie zadowolony.

Uraz Pawła Zatorskiego jest poważny?

Na ten moment będziemy radzić sobie z symptomami urazu, oczywiście, sprawdzimy co się stało odpowiednimi badaniami, nie będziemy ryzykować jego zdrowiem. Jakub Popiwczak to też rewelacyjny libero, Paweł ma doświadczenie, ale dla mnie jako trenera to coś rewelacyjnego, że mam do dyspozycji tak szeroką ławkę.

Ten zacięty i wygrany bój ćwierćfinałowy pozytywnie wpłynie na drużynę przed kolejnymi meczami?

Takie mecze, takie zwycięstwa budują charakter i mentalność, kiedy masz problemy, walczysz z wymagającym rywalem i wygrywasz. Jak mam być szczery, to cieszę się, że i my, i Włosi awansowaliśmy do strefy medalowej, bo żadna z drużyn nie kalkulowała. My ponownie pokonaliśmy Stany Zjednoczone, a dla mnie, gdyby Christenson grał bez urazu, nie wiem jakby ten mecz się skończył. Po ostatnim gwizdku powiedziałem Johnowi Sperawowi, że oba zespoły zagrały na poziomie finału Mistrzostw Świata.

Pierwsze dwa sety wygrane były dość gładko. Co stało się w kolejnych dwóch partiach?

Kiedy z takim zespołem prowadzisz 2:0, to wiadomo, że po drugiej stronie będzie jakaś reakcja. Tak się stało. Nie wiem, co dokładnie myślą moi zawodnicy, ale staram się im pomagać. Przypominam, jak przygotowaliśmy się taktycznie do tego spotkania. Na koniec mogę jedynie powiedzieć, że sposób w jaki wróciliśmy do meczu w tie-breaku, udowodnił, że radzą sobie z emocjami.

z Gliwic Emilia Kotarska