Reprezentacja Polski pokonała w tie-breaku Brazylię w półfinale Mistrzostw Świata i tym samym w niedzielę zagra o złoty medal. O niesamowitym przebiegu całego turnieju, starciu z Canarinhos i walce o marzenia rozmawialiśmy z Marcinem Januszem, rozgrywającym Biało-czerwonych.Dociera już do Ciebie, że zagrasz w finale Mistrzostw Świata, że możesz zostać mistrzem świata?

Marcin Janusz: Wszystko się we mnie jeszcze gotuje, bo też czuję, że mogę zagrać jeszcze lepiej, ale na tych wielkich emocjach to najważniejsze, że wygrywamy.

Intensywne dwa mecze za Wami i mało czasu na regenerację, ale to jest chyba bez znaczenia w takim meczu jak finał Mistrzostw Świata?

Nie będzie za wiele czasu, ale to jest finał Mistrzostw Świata i to jeszcze grany przed naszą publicznością, więc myślę, że zmęczenie zostawimy z boku. Walczymy przecież o marzenia!

A czy fakt, że zagraliście pierwszy półfinał i rywal teoretycznie będzie miał tego czasu jeszcze mniej, może mieć wpływ na przebieg gry?

Myślę, że w mniejszym lub w większym stopniu wszystko ma znaczenie. Jednak tu gra się na takiej adrenalinie, że nie sądzę, aby te kilka godzin różnicy w odpoczynku miało wpływ na wynik. Z drugiej strony zagraliśmy drugiego tie-breaka, więc tej różnicy może nie być. To będzie finał, więc zarówno my, jak i na pewno przeciwnicy, zostawimy z boku zmęczenie. Liczyć się będzie tylko siatkówka!

Dla niektórych naszych reprezentantów to drugi finał Mistrzostw Świata, dla Pawła Zatorskiego trzeci, natomiast dla Ciebie jest to pierwszy finał, to dodatkowo potęguje emocje?

Tak, dla mnie to wszystko jest wciąż nowe, więc już nie mogę doczekać się tego meczu. Mimo, że teraz jest ogromne zmęczenie, to jesteśmy już po awansie i myślę, że zrobiliśmy naprawdę dobrą robotę, ale ten najważniejszy mecz jeszcze przed nami.

Jaki znaczenie ma dla Ciebie fakt, że debiutujesz w kadrze jako pierwszy rozgrywający, a już zagrasz w finale Mistrzostw Świata?

To ma ogromne znaczenie! To dla mnie coś niesamowitego. Myślę, że po mnie widać te wszystkie emocje. Mam świetnych zawodników wokół siebie, świetnego trenera. Mam wszystko, aby grać na najwyższym poziomie i staram się to wykorzystywać w każdym meczu.

Trema była przed dzisiejszym półfinałowym meczem? W końcu był on przepustką do medalu, bo krążek będzie na pewno.

Tak. Trener Nikola Grbić powiedział nam, że stres przed takimi turniejami, czy meczami jest normalny, kwestia tylko tego jak każdy z nas sobie z nim poradzi. Każdy turniej rangi mistrzowskiej nie powoduje, że stres znika, ale doświadczenie jakie się zbiera powoduje, że lepiej sobie można z nim poradzić. To są tak wyjątkowe chwile dla każdego z nas, że od tych emocji nie da się uciec.

W dzisiejszym półfinale z Brazylią pojawiło się mnóstwo błędów. Z czego one wynikały?

To jest granie na najwyższym poziomie, na ryzyku, więc te błędy zawsze się pojawiają. Nie tylko w meczach reprezentacyjnych, ale i w lidze, gdy pojawia się ogromne ryzyko. Wygrywa ten, kto potrafi zachować więcej zimnej głowy i nie pogrąża się w swoich słabych momentach. My na tym turnieju dwukrotnie wyszliśmy z tych „trudnych momentów”, zarówno z Amerykanami, jak i z Brazylijczykami. Liczy się jednak to, że wychodzimy z nich i wygrywamy mecz.

Wolałbyś zagrać finał z Włochami czy Słowenią?

Nie mam pojęcia. Nie śledziłem meczów innych grup, więc nawet nie wiem w jakiej formie są i jak grają obie reprezentacje. Skoro Słowenia doszła do półfinału, to musi grać zdecydowanie lepiej niż w Lidze Narodów. Także nie można patrzeć na to, że wtedy ich pokonaliśmy. To są klasowe zespoły, z którymi na pewno jesteśmy w stanie zwyciężyć, ale na pewno po ciężkiej walce.

z Katowic Emilia Kotarska