W minioną środę Trefl Gdańsk po kapitalnym spotkaniu pokonał drużynę Asseco Resovii Rzeszów. „Gdańskie lwy” górowały nad podopiecznymi Piotra Gruszki w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła i zasłużenie zainkasowały trzy punkty do ligowej tabeli. O przebiegu tego meczu, współpracy z trenerem Michałem Winiarskim i charakterze drużyny znad morza rozmawialiśmy z Fabianem Majcherskim, libero żółto-czarnych.

Emilia Kotarka: Czapki z głów! Trener Michał Winiarski kilka minut po meczu powiedział, że to było kapitalne spotkanie w Waszym wykonaniu. Zgadzasz się ze słowami szkoleniowca?

Fabian Majcherski: Zagraliśmy słabo w każdym elemencie (śmiech), a tak na poważnie, to zagraliśmy naprawdę dobre spotkanie. Czapki z głów za tego drugiego seta, ponieważ Resovia odskoczyła nam na parę punktów, ale pokazaliśmy prawdziwy lwi charakter. Wróciliśmy do gry w drugiej partii, a trzeci set to była już popisowa gra w naszym wykonaniu.

Ten drugi set miał decydujące znaczenie, jeśli chodzi o przebieg całego spotkania? Gdy wydawało się, że druga odsłona jest stracona, włączyliście wyższy bieg i pokonaliście rywali, pomimo siedmiu punktów straty w połowie tego seta.

Nie wiem czemu, ale w tym sezonie bywa tak, że wygrywamy pierwszy set dosyć gładko a w drugim, pomimo naszej motywacji i tego, że powtarzamy sobie, że gra zaczyna się od nowa, to gdzieś nam set ucieka. Koncentracja nie jest takim poziomie, jakim być powinna. Rzeszowianie, rzeczywiście, odskoczyli nam na parę „oczek”, ale znów pokazaliśmy nasz charakter. Z tego bardzo się cieszę, bo zdobyliśmy trzy punkty.

Słowo „charakter” będzie w tym sezonie chyba często przewijać się w wywiadach po Waszych meczach. To będzie Wasza siła?

Oczywiście, że tak. Młodość, charakter i nieustępliwość może cechować nasz zespół. Jesteśmy młodzi, ale nasza drużyna to czternastu zawodników. Tak naprawdę, kto nie pojawi się na boisku, to wnosi coś dobrego do gry – tak jak w meczu z Resovią, Mateusz Janikowski czy Szymon Jakubiszak. Jestem pewny, że ktokolwiek by nie wszedł na parkiet, to nie obniży poziomu gry drużyny, a jeszcze doda coś od siebie. Mamy się więc z czego cieszyć.

Od pierwszego meczu tego sezonu można zauważyć, że dla drużyny Trefla Gdańsk nie ma piłek straconych. Mówiąc pół żartem, pół serio, specjalnie dla Was chyba trzeba poszerzyć teren wokół boiska, żebyście mogli jeszcze więcej piłek obronić.

Cóż mogę powiedzieć? Mogłoby tak być (śmiech).

Obecna drużyna Trefla Gdańsk zbudowana przez Michała Winiarskiego jest zupełnie inna od zespołu Andrei Anastasiego z poprzedniego sezonu. Co różni obie ekipy?

Na pewno w tym sezonie jest dużo lepsza atmosfera. Trener Winiarski ciągle nam powtarza, że wynik nie jest najważniejszy. Ważne jest to, żebyśmy cieszyli się siatkówką i własną grą, bo wyniki wtedy same przyjdą, są sprawą drugorzędną. Wiadomo nie od dziś, że jeżeli gra przynosi radość, to przychodzą też dobre rezultaty. Staramy się cieszyć siatkówką, wyniki są pozytywne, więc oby tak dalej.

Jako mały chłopiec mogłeś jeszcze obserwować legendę polskiej siatkówki, Michała Winiarskiego, na boisku. Teraz masz okazję trenować pod jego okiem. Jakim zawodnikiem, Twoim zdaniem, był Michał Winiarski, a jakim jest teraz trenerem? Jak układa się współpraca ze szkoleniowcem „gdańskich lwów”?

Na pewno jako zawodnik był najlepszym przyjmującym na świecie w swoim czasie. Potrafił w pojedynkę odwrócić losy meczu. Jestem pozytywnie zaskoczony, że jako trener  tak dobrze sprawdza się w swojej roli. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego, że wyniki przyjdą tak szybko. Należy jednak pamiętać, że trener Winiarski jeszcze kilka lat temu był czynnym zawodnikiem, więc tak naprawdę on najlepiej wie, czego w danym momencie potrzebują zawodnicy. Wie, kiedy przykręcić przysłowiową „śrubkę”, a kiedy powiedzieć: „panowie, dzisiaj nie trenujecie”. Rozumie nas doskonale. Kiedy, któryś z nas ma kontuzję, to czuje ogromne wsparcie trenera i wie, że może trochę odpuścić. Jestem bardzo zadowolony ze współpracy z trenerem Winiarskim.

Czujecie, że trener Winiarski żyje tym meczem razem z Wami, tak jakby był jeszcze kolejnym zawodnikiem na boisku?

Oczywiście, że tak. Trener biega przy linii, skacze, krzyczy. Zachowuje się tak nie tylko na meczu, ale również na treningach. To nas motywuje do ciężkiej pracy. Naprawdę fajnie pracuje się w takiej atmosferze.

Kolejne spotkanie rozegracie z Indykpolem AZS-em Olsztyn. Pojedynki z tą drużyną od lat są emocjonujące, długie i niezwykle wyczerpujące. Jednak po takim spotkaniu, jak to z Asseco Resovią Rzeszów, nastawienie może być tylko pozytywne?

Do każdego meczu podchodzimy z wolą zwycięstwa. Nasze spotkania z Indykpolem przeważnie kończą się w tie-breaku, możemy więc wziąć te dwa punkty w ciemno (śmiech). Moim zdaniem, drużyna z Olsztyna ma szansę w tym sezonie na medal. Jeżeli wygramy. nawet w tie-breaku, to będę zadowolony.

w ERGO ARENIE rozmawiała Emilia Kotarska