Kanadyjczycy intensywnie przygotowują się do mistrzostw świata, które 9 września rozpoczną się we Włoszech i Bułgarii. – Chcemy być w finałowej grupie. Jeśli się w niej znajdziemy, będziemy walczyć o podium. To jest nasz cel – mówi Daniel Lewis, drugi trener reprezentacji Kanady.

 s-w-o-.pl: Po raz kolejny reprezentacja Kanady przyleciała do Polski szlifować formę przed ważnym turniejem. Czy to sentyment pana i Stephana Antigi do naszego kraju?

Daniel  Lewis: Oczywiście. Przede wszystkim jednak to Stephane ma duże powiązania z waszym krajem, fizyczne i emocjonalne. Ja mam wspaniałe wspomnienia, wiele pozytywnych rzeczy mogę powiedzieć o kraju i życiu tutaj. Dlatego każda możliwość przyjechania do Polski i przygotowywania się tutaj do ważnych turniejów jest dla nas niezwykle cenna.

W 2006 roku, kiedy szkoleniowcem reprezentacji został Glenn Hoag, miał opracowany plan rozwoju siatkówki. Czy panowie podążacie tą samą ścieżką?

Nadal jest kilka rzeczy, które robimy podobnie jak Glenn Hoag, jednak teraz jesteśmy kompletnie inną drużyną i realizujemy inny program. Glenn przygotował program rozwoju zawodnika od początku aż do profesjonalizmu. Ciężko pracował przez dziesięć lat, aby osiągnąć ten cel. Stephane natomiast wprowadził nowy styl i spojrzenie na kilka rzeczy. Czerpiemy z programu Glenna Hoaga, ale tak naprawdę teraz jest to już system Stephana.

Jednym z punktów programu pana poprzednika było wysłanie jak największej liczby zawodników do lig europejskich, aby mogli poznać różne style gry, a przede wszystkim zbierać doświadczenie.

Rzeczywiście udało mu się ten punkt zrealizować i teraz inni zawodnicy czerpią z tego doświadczenia. To jest to dziedzictwo, które nam zostało po Glennie Hoagu. Pomógł on zbudować program na poziomie, który teraz mamy. Teraz najważniejsze jest to, aby kontynuować jego myśl szkoleniową.

Pan, tak jak Glenn Hoag, przygodę z reprezentacją Kanady rozpoczął  w 2006 roku. Co te wszystkie lata współpracy dały panu jako zawodnikowi?

Spędziłem z Glennem dziesięć lat i jestem naprawdę szczęśliwy, że miałem możliwość z nim pracować. Późno zainteresowałem się siatkówką. Prawdę mówiąc zacząłem rozumieć ten sport w momencie kiedy rozpocząłem pracę z Glennem.

Cztery lata temu w jednym z wywiadów Glenn Hoag wspominał, że jest pan tak długo w reprezentacji, że po zakończeniu kariery musi pan zostać członkiem sztabu szkoleniowego.  

Wiele nauczyłem się od Glenna, teraz uczę się od Stephana. Nadal jest wiele rzeczy, które mogę zrobić dla reprezentacji. Tak długo, jak mogę ją wspomóc i dać coś pozytywnego od siebie, będę dla niej pracował. Może kiedyś odejdę, aby robić coś innego. Na razie chcę kontynuować to co robię, ponieważ wszystko, co robimy  w tej reprezentacji idzie w dobrym kierunku.

Obaj ze Stephanem Antigą słyniecie z pozytywnego podejścia do zawodnika. Ale może jeden z was jest tym złym, którego obawiają się zawodnicy?

Który z nas jest dobrym gliną, a który złym? Trudne pytanie… Obaj jesteśmy dobrzy. Stephane buduje atmosferę w innym stylu niż inni trenerzy. Jest trochę zabawy, ale zawodnicy muszą być skupieni na grze. Jeśli nie wykonują prawidłowo ćwiczeń, czy nie pracują wystarczająco dobrze, to musimy to poprawić. Stephane natychmiast reaguje i zazwyczaj to szybko przynosi efekty.

Porozmawiajmy teraz o przygotowaniach do zbliżających się mistrzostw świata. Pod koniec sierpnia wystąpiliście w Memoriale Huberta Jerzego Wagnera. Jak pan oceni tamten etap przygotowań?

Doskonale. Żałuję tylko, że nie mogliśmy przylecieć do Polski kilka dni wcześniej przed turniejem, aby się lepiej do niego przygotować. Tuż przed mistrzostwami świata zagramy jeszcze trzy spotkania z USA, Iranem i Słowenią. To są mocne zespoły i świetni sparing-partnerzy.

Waszym największym zmartwieniem są  kontuzje, które w ostatnim czasie wam się przytrafiały…

Rzeczywiście mamy teraz trudny okres, wielu zawodników leczy kontuzje. Nie spodziewaliśmy się takich kłopotów.

Pierwszy mecz podczas mistrzostw świata zagracie dopiero 12 września. Jest więc jeszcze sporo czasu na podreperowanie zdrowia.

Mam nadzieję, że do tego czasu wszystko będzie już w porządku. Zawodnicy bardzo mocno pracują, aby wrócić do dobrej kondycji. Nigdy jednak nie wiemy, co się jeszcze wydarzy tuż przed rozpoczęciem mistrzostw.

Jak pan oceni grupę, w której zagracie na mistrzostwach świata?

Nasza grupa nie jest najmocniejsza, w przeszłości potrafiliśmy wygrać z każdą z tych drużyn. Pokonaliśmy silną Brazylię i Francję. Brazylia może jest teraz słabsza niż zazwyczaj. Jednak na tym turnieju będzie zupełnie inaczej. Holandia może sprawić niespodziankę, bo to naprawdę dobry zespół. Chiny z kolei to zupełnie inna drużyna niż cztery lata temu.

Rywalizację w grupie B zaczynacie z teoretycznie słabszymi zespołami. Jest szansa, aby kontuzjowani zawodnicy spokojnie mogli przygotować się do ważniejszych spotkań?

Na pewno ten układ spotkań działa na naszą korzyść. Powinniśmy dobrze zacząć turniej  i później awansować do kolejnej rundy. Kontuzjowani zawodnicy z kolei będą mieli więcej czasu  na dojście do formy.

Cztery lata temu na mistrzostwach świata zajęliście siódme miejsce. Jaki cel teraz sobie stawiacie?

Chcemy znaleźć się w finałowej grupie. Jeśli się w niej znajdziemy, będziemy walczyć o podium. To jest nasz cel. Jeżeli nie awansujemy do najlepszej szóstki, uznamy, że nie pracowaliśmy wystarczająco dobrze.