Bartosz Gawryszewski w niedzielnym spotkaniu przeciwko ONICO AZS Politechnice Warszawskiej atakował ze skutecznością 63%. Jego dobra postawa na środku została doceniona przez komisarza zawodów, który wybrał kapitana LOTOSU Trefla Gdańsk, najlepszym zawodnikiem meczu.

Emilia Kotarska: Przede wszystkim ogromne gratulacje za zwycięstwo i statuetkę MVP. Zdobyłeś wyróżnienie w swoim mieście, więc na pewno to dodatkowa radość.

Bartosz Gawryszewski: To świetne uczucie móc zagrać w swoim rodzinnym mieście. Pochodzę z Warszawy, tutaj się wychowałem i stawiałem swoje pierwsze kroki w siatkówce. Fajnie jest widzieć rodzinę na trybunach i czuć ich wsparcie. Miło jest, kiedy ma się bliskich na wyciągnięcie ręki, a do tego jeszcze można dobrze grać w siatkówkę. Z Warszawy mam bardzo fajne wspomnienia, zawsze z ogromną chęcią tutaj wracam.

W meczu przeciwko ONICO zdobyłeś 13 punktów, atakując z skutecznością 63% (za PlusLiga.pl). Znakomicie ułożyła się dzisiaj Twoja współpraca z Michałem Masnym…

Cieszę się bardzo, że mogłem pomóc drużynie w tym trudnym meczu. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo, bo siatkówka to gra zespołowa a nie indywidualna. Cała drużyna zasłużyła na statuetkę MVP, ponieważ wygraliśmy za trzy punkty, które są bardzo cenne. Dzięki nim trochę odskakujemy w tabeli rywalom. Zanotowaliśmy bardzo dobry początek tego tygodnia, a za chwilę gramy mecz na wyjeździe w Lubinie, potem u siebie podejmujemy Radom. Dlatego cieszy nas to zwycięstwo. Z niecierpliwością czekamy na kolejne spotkania.

Zwycięstwo za trzy punkty na pewno jest powodem do radości, ale mniej cieszy już sama gra. Martwią szczególnie długie przestoje, kiedy to tracicie seriami punkty...

Zgadza się. Trzeba jednak podkreślić, że Warszawa to zespół, który co roku gra coraz lepiej. Prezentują naprawdę fajną siatkówkę. Nikt się nie położy przed nami, Politechnika dzisiaj walczyła, jak tylko mogła. Na szczęście jednak to my okazaliśmy się lepsi i mamy trzy punkty.

W poprzednim spotkaniu, przeciwko PGE Skrze Bełchatów również przydarzył Wam się przestój na początku piątego seta, a była naprawdę duża szansa na wygraną…

Bardzo źle rozpoczęliśmy tie-break. Wielka szkoda, bo mogliśmy pokusić się o dwa punkty, aczkolwiek grając z najlepszymi drużynami – z tą wielką czwórką, piątką, a właściwie już i szóstką – trzeba liczyć się z  tym, że te mecze nie zawsze będą układać się po naszej myśli. Ważne jest to, że zapunktowaliśmy w tamtym spotkaniu. To, co złe, zostawiamy za sobą. Cieszymy się z tego, co mamy.

W środę czeka Was kolejny niezwykle trudny mecz, mało czasu na trening i poprawę gry…

W tak krótkim czasie nie da się już nic poprawić. Odbędziemy drobny trening i zajęcia na siłowni. Teraz możemy podtrzymać tylko to, co już wypracowaliśmy w poprzednich tygodniach. Chcemy skupić się na tym, żeby zdobyć punkty w dwóch kolejnych spotkaniach. To jest nasz cel.

Z Warszawy Emilia Kotarska