Trefl Gdańsk w środę po bardzo zaciętym spotkaniu pokonał drużynę BKS-u Visły Bydgoszcz. O przebiegu tego meczu, rozpoczętym maratonie siatkarskim i nabieraniu doświadczenia w PlusLidze opowiedział Bartłomiej Mordyl, obecnie znajdujący się na dziewiątej pozycji wśród najlepiej blokujących zawodników.

Emilia Kotarska: Spotkanie przeciwko drużynie BKS-u Visły Bydgoszcz było niezwykle trudne i zacięte do ostatniej piłki, głównie za sprawą mocnej zagrywki rywali?

Bartłomiej Mordyl: Trener uczulał nas bardzo przed tym meczem, ponieważ oni już od kilku spotkań grają bardzo dobrze. Urwali punkty chociażby ekipie Jastrzębskiego Węgla. Nie mają nic do stracenia. Gdy wchodzą na zagrywkę, to podejmują duże ryzyko. Jeśli serwis im „siądzie”, – tak kolokwialnie mówiąc – to grają naprawdę na wysokim poziomie i ciężko z nimi walczyć, bo są wtedy mocno nakręceni. Wydaje mi się jednak, że nie można grać równo taką zagrywką przez cały mecz. Dlatego też w końcu w trakcie spotkania zaczęli popełniać błędy i my wówczas przejęliśmy kontrolę nad przebiegiem gry. Szkoda tego straconego jednego punktu, ale gratulacje należą się Bydgoszczy, bo zagrali naprawdę dobre spotkanie.

Podopieczni Przemysława Michalczyka grali również dobrze w obronie, dlatego też mieliście spore problemy ze skończeniem pierwszego ataku. Z czego to wynikało?

W pierwszych dwóch setach pierwszy atak po przyjęciu wyglądał całkiem dobrze. Potem zaczęły się drobne problemy. Bydgoszczanie zaczęli lepiej czytać naszą grę. Zdarzało się, że Bartek Filipiak miał podwójny blok, a przecież nie zawsze da się skończyć wtedy piłkę. Ich dobra gra w obronie i bloku była właśnie konsekwencją dobrej zagrywki. Wiadomo, że jeśli ten element funkcjonuje u rywala, to po drugiej stronie siatki pojawia się problem ze skończeniem ataku.

W tym meczu wykonaliście 18 skutecznych bloków, w tym 8 zostało zapisanych na Twoim koncie. Ten element powoli staje się Waszym dużym atutem?

Bardzo dobrą pracę wykonuje nasz sztab, dokładnie rozpisuje przeciwnika, a to ułatwia nam chodzenie w bloku. Zawodnicy w PlusLidze grają szybko, tak więc bez jakiejkolwiek taktyki byłoby niezwykle ciężko cokolwiek zablokować. Blok funkcjonuje dobrze wtedy, gdy dobrze funkcjonuje też zagrywka. Jeżeli chociaż trochę odrzuci się przeciwnika od siatki, wtedy zdecydowanie łatwiej jest go dogonić. Bydgoszczanie dużo piłek kierowali w trakcie meczu do Sterna. Był nawet taki moment w drugim i trzecim secie, że wszystkie piłki szły do niego, więc w końcu coś musieliśmy zablokować.

Rozpoczął się prawdziwy siatkarski maraton, gracie praktycznie co trzy dni. Teraz czeka Was daleki wyjazd na mecze z MKS-em Będzin i Aluronem Virtu CMC Zawiercie. Podopieczni Jakuba Bednaruka wciąż czekają na pierwsze zwycięstwo w sezonie. To będzie na  pewno kolejne bardzo trudne spotkanie. Czego możemy się spodziewać?

Grają u siebie, więc na pewno to będzie ciężkie spotkanie. W PlusLidze nie ma łatwych pojedynków. Jeżeli odpuści się chociaż na moment, straci na chwilę koncentrację, bądź ma się słabszy dzień, to nawet ten teoretycznie słabszy przeciwnik potrafi to wykorzystać. Będzinianie są groźni szczególnie w swojej hali, bo tam mało kto dobrze się czuje. Tak jak wspomniałaś, czeka nas prawdziwy maraton, bo gramy co trzy dni aż do świąt. Jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu, ale w tym okresie musimy szczególnie dbać o siebie, o to żeby być zdrowym i dobrze przygotowanym do meczu, bo na trening nie ma dużo czasu.

Po starciu z MKS-em zagracie w kolejnym siatkarskim piekiełku, hali w Zawierciu. Czasu na regenerację nie będzie prawie wcale.

To będą naprawdę dwa wymagające i trudne mecze. Będziemy się cieszyć z każdego punktu przywiezionego z tych spotkań. W Sosnowcu, gdzie rozgrywa swoje mecze MKS, gra się ciężko, bo hala jest trudna pod względem swojej konstrukcji, a w Zawierciu znów kibice są ogromnym wsparciem dla swojej drużyny, tworzą znakomitą atmosferę.

Ten sezon rozpoczął się dla Ciebie bardzo dobrze, odkąd wszedłeś na boisko za Wojciecha Grzyba w Katowicach, to utrzymujesz się w pierwszej szóstce. Otrzymujesz dużo wsparcia od trenera? Jak układa się współpraca z Michałem Winiarskim?

Na razie mogę wypowiadać się w samych superlatywach. Wiadomo, że teraz jest łatwiej wszystkich chwalić, czy to trenera, czy też chłopaków, bo wygrywamy, jest duża euforia. Trzeba jednak podkreślić, że dzięki niemu i kolegom z drużyny, stworzyliśmy naprawdę bardzo fajną atmosferę do pracy na treningach. To się potem przekłada na mecze. Jestem bardzo zadowolony, że dostałem w końcu swoją szansę i wreszcie spędzam czas na boisku. Można powiedzieć, że w tamtym sezonie w ogóle nie grałem. Na początku brakowało mi takiej pewności siebie, byłem głodny gry. Teraz z każdym setem i meczem łapię kolejne doświadczenie, a przez to z biegiem czasu moja pewność siebie będzie wzrastała.

Kto jest Twoim autorytetem na pozycji środkowego? Miałeś swojego ulubieńca zanim jeszcze zacząłeś grać w siatkówkę?

Jak zaczynałem grać w siatkówkę to Piotr Nowakowski był dla mnie wzorem. To niesamowity środkowy, bardzo mi imponował. Czym dłużej trenuję, to jednak szukam zawodników o podobnych do mnie parametrach fizycznych, bo Piotrek to trochę inna charakterystyka, ma ogromny zasięg, jest wyższy i silniejszy ode mnie. Obecnie skupiam się bardziej na obserwacji środkowych, którzy mają około 2 metrów. Uważam, że bardzo dobrym siatkarzem na tej pozycji jest Kuba Kochanowski, szczególnie imponuje mi w ataku, jest bardzo szybki. Lubię też patrzeć na środkowych, którzy bardzo dobrze blokują. Przykładem jest Seyed z Olsztyna. Kilka lat temu miał niesamowite statystyki w bloku, byłem pełen podziwu dla jego gry.

Wspomniałeś wcześniej, że na razie wszyscy Was chwalą, bo wygrywacie i zdobywacie punkty. Należy tutaj też jednak podkreślić, że nawet po przegranych meczach ze Skrą i Olsztynem  wszyscy Was też chwalili właśnie za team spirit i niesamowitą waleczność oraz charakter na boisku. To jest Wasza siła w tym sezonie?

Rzeczywiście, nawet w tych przegranych meczach pokazywaliśmy fragmenty bardzo dobrej gry i atmosfery na boisku. Wydaje mi się, że właśnie tylko tym możemy zyskać, bo nie oszukujmy się, ale nie jesteśmy ogranymi i bardzo doświadczonymi zawodnikami. Czasami brakuje nam umiejętności, jeśli jednak dalej będziemy tak zwartą i wspierającą się grupą, będziemy w dalszym ciągu ciężko pracować na treningach, to będziemy groźni dla każdego. Trener Winiarski mówił przed sezonem, że każdemu będzie ciężko z nami wygrać i każdy będzie musiał się o to bardzo postarać.

Jaki cel postawiłeś sobie na ten sezon? Skoro już zacząłeś regularnie grać, to na pewno apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Przede wszystkim chciałbym grać. Teraz to mi się udaje, bo mam lepszy czas. Wiadomo jednak, że Wojtek ze swoim doświadczeniem i umiejętnościami jest znakomitym środkowym. Nie odpuszcza i bardzo dobrze spisuje się na treningach. To nie jest więc tak, że ja sobie już wywalczyłem miejsce na stałe w „szóstce” i będę grał do końca sezonu. Muszę ciężko pracować i stale ulepszać swoją grę, żeby móc regularnie występować na boisku. Priorytetem jest dla mnie, żeby spędzić jak najwięcej czasu na parkiecie. Chcę grać i zdobywać doświadczenie. Na własnym przykładzie mogę powiedzieć, co znaczy sezon, w którym się regularnie występuje, a co znów znaczy sezon, kiedy stoi się w kwadracie. Wcześniejsze lata spędziłem w Krakowie, grając w I lidze. Pamiętam, jak wtedy reagowałem na niektóre sytuacje, jaki byłem pewny siebie i zbierałem coraz więcej doświadczenia boiskowego. Będąc zawodnikiem plusligowego klubu, w pierwszym sezonie przede wszystkim uczyłem się, ale bez gry to nie jest to samo. Tylko na boisku można złapać ogranie, same treningi tego nigdy nie będą w stanie zastąpić.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również

w ERGO ARENIE rozmawiała Emilia Kotarska