Wraz ze startem rozgrywek GKS Katowice stał się specjalistą od rozgrywania tie-breaków. Cztery mecze sezonu 2019/2020 i cztery tie-breaki. O tym, czy podopiecznym Dariusza Daszkiewicza w najbliższym czasie uda się przełamać klątwę pięciu setów i o atmosferze panującej w GieKS-ie rozmawialiśmy po meczu z Indykpolem AZS-em Olsztyn z Adrianem Buchowskim.

Przyjechałeś z zadymionego Śląska do stolicy Warmii i Mazur, ale jak widać tamten klimat też Ci służy, bo dobrze odnajdujesz się w nowej drużynie…

Adrian Buchowski: Prezes Jankowski przestrzegał mnie przed podróżą do krainy smogu (śmiech). Każdy wyjazd jednak ma swoje plusy, Katowice to piękny region. Do Olsztyna wraca mi się super, tak naprawdę to wszystkie wyjazdowe mecze mógłbym grać w tym mieście, ponieważ czuję się tutaj jak w domu.

Po przygodzie w MKS-ie Będzin zmieniłeś barwy na GKS Katowice. Początek sezonu jest bardzo obiecujący, a forma rośnie z każdym dniem.

Wydaje mi się, że mamy taką ekipę, która jest nastawiona na walkę. Widać, że cieszy nas wspólna gra. Dobra atmosfera powoduje, że wyniki same przychodzą. Na pewno będą jeszcze mecze, które będziemy wygrywać. To wszystko będzie sprawiać nam jeszcze większą radość.

Przyjdą to Wam dopiero zakwasy (śmiech). Czwarty mecz sezonu i czwarty tie-break. Kiedy uda Wam się zagrać krótszy mecz?

Mówię cały czas, że dalej kontynuujemy okres przygotowawczy (śmiech). Przed sezonem trener zawsze cieszył się, kiedy graliśmy pięć setów, bo później było wiele materiału do analizy. Myślę, że za jakiś czas będziemy mieć już wszystkie fragmenty przećwiczone i zaczniemy zdobywać trzy punkty w meczu. Byłoby wtedy wspaniale. Na ten moment doceniamy to, że z każdego spotkania wywozimy jakieś „oczko” i pokazujemy serce na boisku.

W Waszej grze widać dużo fantazji, fajnie ogląda się takie widowiska, ale kibice mogą czuć lekki niedosyt.

Zgadzam się, Janek Firlej pokazuje czasami dużo szaleństwa w swoich zagraniach. Na pewno fajnie się to ogląda. Myślę, że jeszcze dołożymy troszeczkę konsekwencji w końcówkach i wtedy te wyniki będą dla nas lepsze. Głęboko w to wierzę.

Czy to, że jesteście stosunkowo nowym zespołem, budowanym praktycznie od zera, ma duży wpływ na tę sytuację? 

Z tym wszystkim to różnie bywa. Nie zawsze jest tak, że spotyka się kilkunastu zawodników i udaje im się grać od razu fajną siatkówkę. Nam udało się to stworzyć poprzez ciężką pracę na treningach i atmosferę, którą zbudowaliśmy. Wydaje mi się, że nasza gra naprawdę może się podobać. Gdy jestem sam na boisku, to widzę i odczuwam, że każdy bez wyjątku czerpie radość z gry i zdobywania kolejnych punktów.

Mecz w Uranii to prawdziwy rollercoaster. Przez pierwsze dwa sety znacznie lepiej prezentowali się zawodnicy Indykpolu AZS Olsztyn, potem z kolei to Wy przejęliście inicjatywę. Wydawało się, że byliście na fali i nikt już Wam tego zwycięstwa nie odbierze. Czego więc zabrakło w tie-breaku do pełni szczęścia?

Trzeba przyznać, że dwa pierwsze sety troszeczkę słabiej zaczęliśmy zagrywką. Olsztyn miał dokładne przyjęcie do siatki, dlatego trudno było nam się przeciwstawić. Druga sprawa była taka, że oni grali naprawdę dobry mecz przez te pierwsze dwie partie. Widać był gołym okiem, że trener przygotowania fizycznego wykonał znakomitą robotę. W tie-breaku pokazali charakter i zimną krew, co zaowocowało tym, że wygrali to spotkanie.

Kolejny mecz rozegracie u siebie z Cuprum Lubin. W poprzednich sezonach GKS nie prezentował się najlepiej w starciu z tą drużyną. Czego możecie spodziewać się w sobotę?

Staram się nie zwracać uwagi na te wszystkie historyczne rzeczy. Mamy zupełnie nowy zespół, a więc przed nami nowa karta do napisania. Mam nadzieję, że pokażemy po prostu charakter, tak jak w poprzednich spotkaniach. Czy to wystarczy do zwycięstwa? Tego nie wiem. Tak naprawdę każdy mecz w PlusLidze może obecnie skończyć się dość zaskakująco. Nie można być pewnym żadnego wyniku. My chcemy zaprezentować siatkówkę na dobrym poziomie.

W okresie przygotowawczym trenowaliście niemal pełnym składem. Mieliście tym samym dużą przewagę nad zespołami, które w swoich ekipach mają kadrowiczów. To działa na Waszą korzyść?

Na pewno, ponieważ zdecydowanie łatwiej się gra, jak niemal wszyscy biorą udział w przygotowaniach do sezonu od samego początku. Przede wszystkim widać to, że czujemy się znakomicie ze sobą. Mieliśmy dużo spotkań integracyjnych, które mają później ogromne znaczenie w sytuacjach, gdy na przykład coś nie idzie, nie zwieszamy wtedy głów, tylko wspieramy siebie wzajemnie. To fajnie wygląda na boisku. W meczu z Olsztynem trochę nam zabrakło. Myślę jednak, że cały czas pokazywaliśmy to, że siatkówka nas bawi.

Miałeś okazję już wcześniej współpracować z trenerem Dariuszem Daszkiewiczem. Jak zmienił się przez te lata szkoleniowiec GieKSy?

Myślę, że przez ten czas, kiedy z nim nie współpracowałem i kiedy on miał przerwę od PlusLigi dużo się uczył. Widać, że wykorzystuje wiedzę zdobytą od najlepszych trenerów. Moim zdaniem, w niektórych przypadkach naprawdę nie ma sensu sięgać po zagranicznych trenerów, skoro polscy szkoleniowcy są na takim samym dobrym poziomie, jak nie lepszym. Można zauważyć, że trener Daszkiewicz przeplata swoje doświadczenie z tym, co zauważył u zagranicznych trenerów, np. Anastasiego. Bardzo dobrze nam się współpracuje. Chemia między drużyną a trenerem jest widoczna cały czas.

z Uranii Emilia Kotarska