Reprezentacja Polski w pięciu setach pokonała podopiecznych Laurenta Tillie. O meczu z Francją, formie zespołów w Krakowie i zbliżających się Igrzyskach Olimpijskich opowiedział Mateusz Bieniek, środkowy biało-czerwonych.

Dzisiejsze zwycięstwo było Wam bardzo potrzebne. Teraz już nie można tłumaczyć się ciężkim treningiem, ponieważ zaczął się turniej finałowy Ligi Światowej a dosłownie za chwilę rozpoczną się Igrzyska Olimpijskie…

Mateusz Bieniek: Pewność siebie buduje się zwycięstwami. Wiadomo, nam tych zwycięstw ostatnio brakowało. Na szczęście, dzisiaj udało nam się wygrać. Przeżyliśmy powtórkę z Japonii. Przegrywaliśmy już 0:2 a potem nastąpiło nasze przełamanie. Francja znowu się rozluźniła. Trójkolorowi są takim zespołem, że gdy im wszystko wychodzi, to grają niezwykle widowiskowo, cały czas się śmieją, ale gdy ich gra przestaje wyglądać, tak jakby tego chcieli, przestają zdobywać punkty seriami, wtedy są do pokonania.

Pod siatką dzisiaj zdarzały się takie zagrywki taktyczno – psychologiczne?

Owszem, miały miejsce. Le Roux i NGapeth coś do mnie mówili, ale ja sobie nie pozwolę – mimo tego, że to są świetni zawodnicy – żeby na mnie pokrzykiwali.

Po francusku?

Po angielsku (śmiech).

W jakiej formie znajduje się teraz zespół? Czujecie już przypływ świeżości i różnicę w porównaniu do tego co było jeszcze przed Final Six?

Na pewno różnica jest kolosalna. W turniejach w Kaliningradzie i Łodzi byliśmy bardzo ociężali. Nogi odmawiały posłuszeństwa, nie szły tak do góry, jak widać to było dzisiaj. Schodzimy już z obciążeń, ale to jeszcze nie jest szczyt naszych możliwości, bo ten szczyt ma przyjść na Rio. Widoczny jest jednak duży progres.

Skład tegorocznego Final Six jest identyczny jak ten sprzed roku. Jak oceniasz układ sił w porównaniu do poprzedniego sezonu?

Wydaje mi się, że w tym roku Final Six jest trudniejszy, bo jego poziom jest bardziej wyrównany. Rok temu Włosi borykali się ze swoimi wewnętrznymi problemami. Serbia nie prezentowała też takiej siatkówki jak w tym momencie. W Krakowie każda drużyna ma szansę na zwycięstwo.

Rok temu Francuzi zamknęli Wam drogę do zwycięstwa w Lidze Światowej, dzisiaj już na starcie znów musieliście mierzyć się z tą ekipą.

Coś mi się wydaje, że jeszcze spotkamy się z Francuzami na tym turnieju i znów zagramy tie-break. Oby skończył się w ten sam sposób co dzisiaj.

z Krakowa Emilia Kotarska