W ostatnim meczu drugiego dnia jubileuszowego XX Memoriału Huberta Jerzego Wagnera, rozgrywanego w TAURON Arena w Krakowie, reprezentacja Polski podejmowała Francję. Biało-czerwoni wygrali spotkanie w czterech setach i tym samym odnieśli pierwsze zwycięstwo w turnieju. Jutro zmierzą się z drużyną Italii. 

Na początku pierwszego seta Biało-czerwoni od razu mocnym akcentem zameldowali się boisku, dwa razy z rzędu blokując ataki Trójkolorowych. W międzyczasie asem serwisowym popisał się Wilfredo Leon, 6:2. Przy stanie 8:2 o czas poprosił Andrea Giani. Francuzi zaczęli odrabiać straty, najpierw odnotowali blok na Kurku, potem Kevin Tillie obił ręce naszych reprezentantów, 10:7. Les Bleus zaczęli odrabiać straty, kiwka Brizarda i autowy atak Semeniuka pozwoliły przeciwnikom na kontakt punktowy, 15:14. W naszej grze było trochę chaosu i niedokładności. Na szczęście piłkę przechodzącą wykorzystał kapitan naszej kadry i Polacy ponownie odskoczyli na cztery „oczka”, 18:14. Biało-czerwoni utrzymywali bezpieczną przewagę, jednak w końcówce seta nasi rywale zdołali odrobić starty i na tablicy pojawił się wynik 24:23. Asa serwisowego odnotował jeszcze Louati, który chwilę później przebił się przez nasz potrójny blok. Ostatecznie set zakończył się zwycięstwem rywali po asie Kevina Tillie, 27:29.

Drugi set rozpoczął się podobnie do poprzedniego, Polacy odskoczyli na trzy punkty za sprawą punktowego bloku Leona i dobrej serii zagrywek Mateusza Poręby. Przy stanie 5:1 o czas poprosił szkoleniowiec Trójkolorowych. Po naszej stronie znakomicie w obronie spisywał się Jakub Popiwczak, a ze środka skutecznie atakował Norbert Huber, 9:5. Biało-czerwoni wyraźnie nakręceni dobrą grą, powiększali swoją przewagę, demonstrując siłę w polu serwisowym, 12:6. Trójkolorowi nie mogli znaleźć recepty na dobrze grającą naszą reprezentację, 18:10. Przy tak wysokim prowadzeniu Nikola Grbić zdecydował się na zmiany, na boisku pojawili się Bartłomiej Bołądź i Grzegorz Łomacz. Zmiana powrotna nastąpiła przy stanie 21:14. Dominacja Polaków w tym secie nie podlegała wątpliwości, nasza drużyna wygrała różnicą dziewięciu punktów.

W trzecim secie od razu w bloku zameldowali się Norbert Hubert i Wilfredo Leon, Francuzi dotknęli siatki i pomylili się w ataku, a Polacy skrupulatnie zaczęli budować przewagę. Przy stanie 6:2 o czas poprosił Andrea Giani. W polu serwisowym znakomicie odnalazł się Olek Śliwka. Biało-czerwoni kontrolowali przebieg gry i utrzymywali bezpieczną przewagę, 11:7. Nasi siatkarze wyraźnie złapali wiatr w żagle, natomiast Francuzi popełniali zbyt wiele błędów własnych. Przy stanie 17:10 o chwilę rozmowy ze swoimi zawodnikami poprosił Giani. Jego podopieczni zdołali odrobić kilka „oczek”, dzięki punktowym blokom, 18:15. Po przerwie złą passę naszej drużyny przerwał Mateusz Poręba, po stronie Trójkolorowych szalał Patry. W końcówce zrobiło się nerwowo, gdy na zagrywce pojawił się Jouffroy, 22:20. Na szczęście Polacy zdołali otrząsnąć się z chwilowej niemocy i wygrali tę partię w stosunku 25:21.

Początek czwartej partii to wyrównana walka obu ekip do stanu 10:10. Potem na skutek błędów własnych francuskiej ekipy i skutecznego bloku Marcina Janusza, Polacy odskoczyli na cztery punkty, 14:10. Biało-czerwoni stopniowo zwiększali przewagę, odbierając rywalom chęć do gry, 18:13. Trójkolorowi grali ofiarnie, co im się opłaciło, ponieważ w końcówce z powodzeniem gonili wynik. Przy stanie 19:17 o chwilę rozmowy ze swoimi zawodnikami poprosił Nikola Grbić. Przerwa wytrąciła z równowagi Les Bleus, dzięki czemu Polacy wrócili na właściwe tory, 21:17. W końcówce potężnym blokiem popisał się jeszcze Olek Śliwka. Ostatecznie set zakończył się zepsutą zagrywką Francji, 25:20.

Polska – Francja 3:1 (27:29, 25:16, 25:21, 25:20)

Składy zespołów:

Polska: Bartosz Kurek, Wilfredo Leon, Kamil Semeniuk, Marcin Janusz, Mateusz Poręba, Norbert Huber, Jakub Popiwczak (l) oraz Jakub Kochanowski, Bartosz Bednorz, Bartłomiej Bołądź, Grzegorz Łomacz, Aleksander Śliwka, Karol Kłos

Francja: Barthelemy Chinenyeze, Kevin Tillie, Antoine Brizard, Nicolas Le Goff, Yacine Louati, Jenia Grebennikov (l) oraz Benjamin Diez (l), Quentin Jouffroy