Trefl Gdańsk pokonał wczoraj w ERGO ARENIE w pierwszym ćwierćfinałowym meczu drużynę prowadzoną przez Andreę Anastasiego. VERVA Warszawa ORLEN Paliwa podjęła walkę w trzecim secie, ale to było za mało na dobrze dysponowane tego dnia gdańskie lwy. O przebiegu spotkania, agresywnej zagrywce i cierpliwej grze w obronie rozmawialiśmy z Marcinem Januszem, rozgrywającym żółto-czarnych.

Drużyna Michała Winiarskiego zakończyła fazę zasadniczą sezonu 2020/2021 na trzecim miejscu w tabeli PlusLigi, mając na koncie 50 punktów (17 wygranych i 9 przegranych spotkań). Natomiast VERVA Warszawa ORLEN Paliwa z dorobkiem 45 punktów uplasowała się na 6. pozycji, mając o jedno zwycięstwo mniej niż Trefl Gdańsk. Stąd też to gdańskie lwy przystępowały do pierwszego meczu ćwierćfinałowego w roli przysłowiowego faworyta. – Może przystępowaliśmy do tego spotkania w roli faworyta, ale patrząc tylko na tabelę, bo nazwiskami na pewno przegrywamy w tej rywalizacji. Jeśli mowa jest o jakości gry, to jesteśmy lepsi na przestrzeni całego sezonu. Trzeba jednak podkreślić, że play-offy są krótkie, to są dwa lub trzy mecze, więc szanse oceniam 50/50. Wykonaliśmy pierwszy krok, ale zdajemy sobie sprawę, że jeszcze daleka droga przed nami. Warszawa na pewno zagra lepiej u siebie. Spodziewamy się więc ciężkiego meczu, ale pokazaliśmy już, że potrafimy z nimi grać. Ten pierwszy ćwierćfinał wygraliśmy, więc jesteśmy pozytywnie nastawieni przed rewanżowym spotkaniem. – komentował na gorąco Marcin Janusz, rozgrywający Trefla Gdańsk.

Gdańszczanie bardzo dobrze rozpoczęli sobotnie spotkanie, nie dając rywalom za dużo okazji do skończenia akcji. Dopiero w trzeciej partii VERVA Warszawa doszła do głosu. – Zdarzył nam się przestój w tym trzecim secie, ale to był tak naprawdę jedyny moment, kiedy nasza gra się załamała. Musimy pracować nad tym, żeby takie słabsze momenty wyeliminować. Można powiedzieć, że na przestrzeni całego meczu graliśmy równo, z tym jednym małym przestojem. Na pewno nie powinno się to zdarzać, ale z drugiej strony też trudno grać w ten sposób, żeby wszystko było idealnie. To jest sport i takie rzeczy są wpisane w przebieg meczu. Cieszymy się z tego, że wróciliśmy do właściwego rytmu w czwartej odsłonie i zagraliśmy lepiej. – tłumaczył zawodnik z numerem „5” na koszulce.

Gdańskie lwy dużą przewagę osiągnęły w polu serwisowym. Zdobyły 8 punktów bezpośrednio z zagrywki, podczas gdy rywale odnotowali tylko trzy asy.  – Zagrywka była na pewno jednym z decydujących elementów w tym meczu. Warto jednak podkreślić też to, że dużo piłek wybroniliśmy. Dobra gra w obronie jest charakterystyczną cechą naszego zespołu. Przez cały sezon graliśmy świetnie w tym elemencie, dlatego bardzo nieprzyjemnie gra się formacjom ofensywnym przeciwko naszej drużynie. To jest nasza siła. Dzisiaj to pokazaliśmy po raz kolejny. – zakończył swoją wypowiedź zawodnik żółto-czarnych.

rozmawiała Emilia Kotarska/fot. Anna Jaźwińska-Curyłło