Wyróżnienie MVP dla zawodnika libero nie zdarza się często. Dołączyłeś do Brazylijczyka Sergio, który również otrzymał takie wyróżnienie. Jakie to uczucie?

Paweł Zatorski: Nagrody indywidualne, to miła niespodzianka dla każdego z nas. Jednak nikt z nas przed turniejem, ani w jego trakcie, czy nawet po finale, nie zastanawia się czy dostanie nagrodę indywidualną, bardziej czekamy na moment wręczenia złotego medalu i zwieńczenia pracy całego zespołu, którą wykonaliśmy. Medale są dla nas ważniejsze, podobnie jak te wszystkie piękne chwile spędzone przy kibicach. To daje nam dużo dużo siły i jest naszą wielką przewagą zawsze, kiedy gramy w Polsce. To jest dla nas najważniejsze.

Było zaskoczenie jak usłyszałeś swoje nazwisko?

Nie zastanawiałem się nad tym w ogóle, więc była to wielka niespodzianka. Jednak tak jak powiedziałem wcześniej, zdecydowanie bardziej poniósł mnie moment wzniesienia pucharu, odebrania medalu, czy w ogóle samego zwycięstwa, czy też odsłuchanie hymnu narodowego przy takiej ilości kibiców niż odebranie indywidualnego wyróżnienia. To jest spełnienie marzeń z dzieciństwa. W każdym meczu reprezentacji, obojętnie czy granym w Polsce, czy na Filipinach jak ostatnio, są nasi kibice, a dla mnie to są marzenia, które spełniam codziennie. Uważam się za prawdziwego szczęściarza.

Pamiętasz zwycięstwo w Lidze Światowej w Sofii, w 2012. Teraz Gdańsk 2023. Dwa zwycięstwa, a dla Ciebie bardzo różne turnieje?

Pamiętam. W Sofii, w 2012 roku odegrałem inną rolę. Wtedy musiałem swoje, kilka lat odsiedzieć, wówczas drugi libero nie był nawet w czternastce, tylko siedział za bandami. W tej chwili staramy się z Bartkiem Kurkiem, Grześkiem Łomaczem, przekazać to doświadczenie młodszym kolegom tłumacząc, że warto czekać na swój moment, nie warto się podłamywać, ale trzeba wytrwale czekać na swoją kolej, trenując ciężko na treningach. Świetnie pokazał to w meczu finałowym Tomek Fornal, który w tym turnieju nie miał możliwości odegrania jakiejś większej roli, a w finale wszedł, pomógł w fantastyczny sposób i między innymi dzięki niemu mamy to zwycięstwo i złoto.

Czy reprezentacja Stanów Zjednoczonych, Twoim zdaniem, rzeczywiście była najmocniejszym rywalem dla Was w finale?

Przez pryzmat tego, że doszli do finału, tak, byli najsilniejszym zespołem w turnieju. Pokonali w półfinale Włochów, którzy są Mistrzami Świata i tak naprawdę od dwóch lat grają bardzo dobrze. Po przejęciu przez trenera Ferdinando De Giorgiego prezentują fantastyczną siatkówkę. Dlatego też spodziewaliśmy się trudnego boju i nawet prowadząc kilkoma punktami, wiedzieliśmy, że Amerykanie są groźni i pokazali nie raz, że potrafią wracać z takich sytuacji.

inf.własna