Wczorajszy mecz z Chinami w ramach meczu Ligi Narodów na pewno zapadnie na długo w pamięci Tomasza Fornala, który odwrócił losy pierwszego seta. O przebiegu tego spotkania, walce o pierwszą szóstkę i ciężkiej siłowni rozmawialiśmy właśnie z bohaterem wczorajszego pojedynku. Przed chwilą przechodził tędy Kuba Kochanowski i powiedział, że pierwszego seta wygrałeś praktycznie sam. Zgodzisz się z tym?

Tomasz Fornal: Ciężko mi cokolwiek powiedzieć w tym momencie. Wydaje mi się, że troszkę za nerwowo wystartowaliśmy. Takie spotkanie na zagrywce może zagrać każdy z nas. W drugim i trzecim secie Kuba również udowodnił, że potrafi zagrywać. W pierwszej partii trafiło akurat na mnie. Cieszę się z tego powodu, bo miałem sporo problemów w tym elemencie na turnieju w Kanadzie. Jestem zadowolony, że udało się zatrzeć to złe wrażenie.

Pierwszy set okazał się decydujący w kontekście przebiegu całego spotkania? Na kolejne partie wyszliście w dużo lepszych nastrojach.

Wydaje mi się, że Chińczykom trochę opadły głowy, mieli przecież tak naprawę wygranego seta. Prowadzili w końcówce kilkoma punktami. W męskiej siatkówce w takim momencie rzadko kiedy odrabia się straty, nam się to jednak udało. To na pewno w jakiś sposób nas podbuduje po porażce z Iranem. Ktoś kiedyś bardzo mądrze powiedział, że porażki uczą dużo więcej niż zwycięstwa. Oczywiście, robimy wszystko, żeby wygrywać, ale taka porażka 2:3 po całkiem niezłym meczu może nam w niedalekiej przyszłości zaplusować, bo wyciągniemy z niej wnioski. Oglądaliśmy wideo z trenerami. Są rzeczy, na których musimy się skupić. Gdybyśmy wygrali 3:0 w setach do 15, to wszyscy byliby zadowoleni i nie mielibyśmy czego analizować.

Trener mówił o tym, że w meczu z Iranem brakowało Waszej reakcji na to, co dzieje się na boisku…

My dopiero uczymy się tego, czego trener od nas oczekuje. Poza chłopakami z ZAKSY, to większość z nas ma styczność z trenerem Nikolą pierwszy raz, więc to dopiero początek. On ciągle powtarza nam, kiedy gramy z trochę słabszej klasy przeciwnikiem, a nie tym z przysłowiowego światowego TOP-u, że jeśli skupimy się na sobie i swojej grze, to będziemy na spokojnie kontrolować spotkania. Tego zabrakło dwa dni temu. Cieszy jednak to, że w meczu z Chinami powróciliśmy i poza pierwszym setem, mieliśmy spotkanie cały czas pod kontrolą, pomimo dużej ilości młodych zawodników na boisku.

Czy po tym meczu czujesz się wyżej w hierarchii przyjmujących?

Nie ja o tym decyduję, to tylko i wyłącznie decyzja trenera. Tak jak mówiłem rok temu, tak powtórzę i teraz. To trener decyduje, kto pojedzie do Bolonii i kto pojedzie na Mistrzostwa Świata. Ja zrobię wszystko co w mojej mocy. Wiem, jak dużo daje mi okres kadrowy, jeśli chodzi nawet o samo trenowanie, więc staram się jak najlepiej wykorzystywać ten czas. Natomiast co pokaże przyszłość, zobaczymy za jakiś czas.

Trener cały czas żongluje składem. Czujesz, że drzwi tej pierwszej szóstki są dla Ciebie otwarte?

Wydaje mi się, że nie ma pewniaków w szóstce. Każdy może wywalczyć sobie miejsce w pierwszym składzie. Biorąc po uwagę ostatnie turnieje, można stwierdzić, że trener wciąż szuka, bo mocno rotuje składem. Nie ma stałej szóstki, to daje nadzieję wszystkim zawodnikom, że mają takie same szanse i że każdy może być podstawowym zawodnikiem.

Mecz z Chinami był dla Ciebie takim stemplem „jestem gotowy do gry”? Oprócz zagrywek miałeś również świetną skuteczność w ataku…

Trener obserwuje nas na treningu. Ma dużo większy przegląd całej sytuacji. Można powiedzieć, że spędzamy z nim 24 godziny na dobę. Mamy zajęcia przez wiele godzin każdego dnia. Trener przed pierwszym spotkaniem w Kanadzie, gdzie była duża grupa debiutantów, powiedział nam: „wiem, co Wy prezentujecie. Znam Wasze umiejętności”. Chciał nam w ten sposób dodać dużo otuchy. Dlatego nie same mecze decydują o tym, kto będzie w czternastce i czy znajdzie się w „szóstce”.

Powiesz nam, co z tą siłownią? Oglądaliśmy filmiki i wszyscy zastanawiamy się o co chodzi…

Wydaje mi się, że temat został nieco rozdmuchany. Trener Pietrzak jest niesamowitym fachowcem. Polecam serdecznie (śmiech). Jest na pewno ciężko, ale jesteśmy w takim a nie innym okresie treningowym. Naszym głównym turniejem są Mistrzostwa Świata i turniej w Bolonii. Zdajemy sobie z tego sprawę, że to jest właśnie czas na ciężki trening. Dlatego między wierszami żartujemy sobie z tego, ale tak musi być. Nie gramy pierwszy rok w siatkówkę. Wiemy, że teraz trzeba mocno trenować, potem będziemy schodzić z obciążeń. Miejmy nadzieję, że będziemy wtedy skakać nad siatką. Bo jeśli nie, to wtedy już będzie problem trenera (śmiech).

z Gdańska Emilia Kotarska

fot. Anna Jaźwińska-Curyłło