Dwa dni rywalizacji, cztery drużyny i jeden cel – wygrać Ligę Mistrzów. Od turnieju finałowego Champions League dzielą nas już tylko godziny. 

W najbliższy weekend oczy siatkarskich kibiców na całym świecie będą skierowane na Kazań, gdzie odbędzie się Final Four Ligi Mistrzów. Pytań przed tym turniejem jest wiele, ale jedno kluczowe – czy komuś uda się przerwać rosyjską dominację? Próbowało wielu, ale nieprzerwanie od sześciu lat Puchar Europy trafia właśnie do klubów z Rosji.

W trzech ostatnich edycjach zdecydowanie najlepsi okazywali się siatkarze Zenitu Kazań, którzy dodatkowo są teraz gospodarzami turnieju finałowego. Ekipa Władimira Alekny od dłuższego czasu jest poza zasięgiem innych zespołów z europejskiej czołówki. Zresztą, już nie tylko europejskiej, bo w grudniu zdystansowała również konkurencję z innych kontynentów podczas Klubowych Mistrzostw Świata – ostatnich rozgrywek, których wcześniej jeszcze nie zapisali na swoim koncie. Na ligowych parkietach Zenit poniósł w tym sezonie tylko dwie porażki, bezproblemowo zgarnął mistrzostwo, Puchar oraz Superpuchar Rosji. Siatkarze z Kazania wciąż czują jednak głód zwycięstwa i są zdecydowanymi faworytami Final Four. Podwójną motywację do zdobycia kolejnego trofeum ma lider zespołu, Wilfredo Leon. W niedzielę Kubańczyk z polskim paszportem rozegra bowiem swój ostatni mecz w barwach Zenitu i z pewnością nie wyobraża sobie innego pożegnania, niż dumne uniesienie Pucharu Europy.

Pierwszą przeszkodą do przeskoczenia będzie Sir Safety Conad Perugia, czyli najprawdopodobniej nowa drużyna Leona. Block Devils mają za sobą fantastyczny sezon ligowy. Podopieczni Lorenzo Bernardiego zdominowali rozgrywki na Półwyspie Apenińskim – zdobyli Puchar i Superpuchar Włoch, a w ubiegły weekend po raz pierwszy w historii zostali mistrzami Italii. W Lidze Mistrzów wcale nie radzili sobie gorzej, bo w obecnej edycji ponieśli tylko jedną porażkę – w ćwierćfinałowym play-offie Lokomotiwem Nowosybirsk, gdy awans do kolejnej rundy mieli już zapewniony. Siatkarze z Perugii do tej pory mierzyli się z Zenitem tylko raz, a było to… w ubiegłorocznym finale Champions League. Co ciekawe, to oni byli wtedy gospodarzami turnieju. O tamtym spotkaniu nie ma co jednak dużo pisać, bo kazańczycy zmietli Włochów z parkietu. Czy tym razem role się odwrócą? Odpowiedź na to pytanie poznamy już jutro. Jedno jest pewne – czeka nas prawdziwa siatkarska bitwa.

Starcie dominatorów będzie jednak daniem głównym sobotniego dnia. W półfinale, który zostanie rozegrany jako pierwszy, los skojarzył ze sobą dwóch podrażnionych wicemistrzów swoich krajów. Mowa o ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle i Cucine Lube Civitanova. Dla kędzierzynian nie jest to sezon marzeń. Trzeba przyznać, że do pewnego momentu świetnie spisywali się w lidze, śrubując rekord siedemnastu meczów bez porażki. Pod koniec sezonu podopiecznych Andrei Gardiniego dopadła jednak zadyszka i radzili sobie z coraz to większym trudem. Ostatecznie nie udało im się po raz trzeci z rzędu zdobyć mistrzostwa Polski, bowiem w finale lepsza okazała się PGE Skra Bełchatów. Wcześniej czerwono-biało-niebiescy polegli w Superpucharze i Pucharze kraju, co również było sporym rozczarowaniem. Nie powiodło im się także w Klubowych Mistrzostwach Świata, gdzie odpadli po fazie grupowej. Nadzieją dla ZAKSY na pozytywne zakończenie sezonu jest więc turniej finałowy Ligi Mistrzów. Siatkarze z Kędzierzyna-Koźla nie są co prawda faworytami, ale takie ekipy niejednokrotnie zaskakiwały i sięgały po medale.

Cucine Lube Civitanova sezon 2017/2018 śmiało może nazwać srebrnym. Gdziekolwiek Biancorossi nie startowali, za każdym razem kończyli na drugim stopniu podium. Na krajowym podwórku ich zmorą była Sir Safety Conad Perugia, z którą na jedenaście pojedynków wygrali tylko trzy. To właśnie w starciach z Block Devils przegrali Puchar, Superpuchar i mistrzostwo Włoch. W finale Klubowych Mistrzostw Świata Osmany’emu Juantorenie i spółce na drodze stanął zaś potężny Zenit i tam również Lube musiało obejść się smakiem. W grupowym meczu klubowego mundialu zespół Giampaolo Medei po tie-breaku pokonał kędzierzyńską ZAKSĘ, z którą jutro zmierzy się w półfinale Ligi Mistrzów. Dwie poprzednie edycje Champions League Biancorossi zakończyli z brązowymi krążkami na szyjach i w Kazaniu dołożą wszelkich starań, by poprawić ten rezultat. Siatkarze z Civitanowej z pewnością celują w nawiązanie do sukcesu z 2002 roku, kiedy to odnieśli jedyny jak dotąd triumf w Pucharze Europy.

Czekające nas Final Four zapowiada się bardzo ciekawie. W odróżnieniu od żeńskich finałów, trybuny Basket-Hall w Kazaniu powinny w większości się zapełnić, co w Rosji na siatkarskich imprezach nie zdarza się zbyt często. Możemy być pewni, że mimo zmęczenia długim sezonem siatkarze każdej z drużyn dadzą z siebie wszystko. Nam pozostaje jedynie wygodnie rozsiąść się i obserwować zmagania najlepszych europejskich zespołów w walce o trofeum.

oprac. własne
fot: volley.ru