Sobotnie spotkanie pomiędzy LOTOSEM Trefl Gdańsk a PGE Skrą Bełchatów zakończyło się w piątym secie zwycięstwem gości. O przebiegu tego meczu opowiedział nam Wojciech Grzyb. Środkowy nadmorskiej ekipy zdobył wczoraj 9 punktów, w tym 2 blokiem i 2 bezpośrednio z zagrywki. Atakował ze skutecznością 63%.

Emilia Kotarska: Po takim meczu należy cieszyć się z jednego punktu czy raczej żałować, że nie udało się wygrać tego spotkania za trzy punkty lub chociaż za dwa?

Wojciech Grzyb: Szczerze mówiąc, to większa szansa była na wygraną w tym czwartym secie niż w tie-breaku. Piąty set od początku nie szedł po naszej myśli. Dzięki dobrej serii Niko Pencheva ostatnia partia dobrze ułożyła się dla rywali. Cieszę się jednak ze zdobytego punktu, bo Skra była dzisiaj dobrze dysponowana. Przyjechali do nas, będąc w formie. Przed meczem można było zakładać różne scenariusze, nawet takie, że mogliśmy nie wyjść z dwudziestu punktów w secie. Ten mecz ułożył się jednak bardzo fajnie. Wygraliśmy pierwszą odsłonę, potem było 1:1, 2:1 dla nas. Plan minimum mieliśmy już wtedy wykonany. Kusiło nas na pewno, żeby sprawić większą niespodziankę, ale zabrakło nam trochę szczęścia. Może następnym razem będzie inaczej.

Trzeci set był koncertowy w Waszym wykonaniu. Potem jednak role się odwróciły i to bełchatowianie wygrali znaczną różnicą punktów.

Generalnie w tym czwartym secie to końcówka im poszła gładko. Do stanu 18:18 byliśmy cały czas w kontakcie. Raz my mieliśmy przewagę, potem znów oni. Myślę, że mimo porażki, kibice – którzy dzisiaj pojawili się w dużej liczbie w ERGO ARENIE – zobaczyli kilka fajnych akcji. Mam nadzieję, że są zadowoleni z całego spotkania i naszej postawy.

Do tego meczu oba zespoły przystępowały nieco rozdrażnione ostatnimi występami w PlusLidze. Zarówno Wy, jak i Skra, w dwóch poprzednich kolejkach zanotowaliście porażki. Przed tym spotkaniem była więc dodatkowa motywacja, żeby przerwać złą passę?

Na pewno tak, zwłaszcza po tym przegranym meczu z beniaminkiem w Szczecinie. Tego się nikt nie spodziewał. Trzeba było jednak przełknąć gorzką pigułkę i dzisiaj wyjść na boisko, żeby zagrać dobre spotkanie przeciwko silnej Skrze. Przed startem meczu mogło się to wydawać trudne do zrealizowania, aczkolwiek myślę, że można się cieszyć z tego jednego punktu. Chociaż wiadomo, że w takiej chwili, kiedy zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki, ciężko się cieszyć. Z drugiej jednak strony ten zdobyty punkt jest bardzo ważny.

Do meczu z Espadonem przystępowaliście jako faworyci, ale w Szczecinie spadł na Was zimny prysznic… Trudno było zapomnieć o tej przykrej niespodziance?

Ciężko jest po każdym przegranym meczu szybko zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Ale tutaj rzeczywiście to był zimny prysznic, bo inaczej jest jak się przegra np. z Kędzierzynem. Sport już taki jest, że porażki wliczone są w każdą dyscyplinę. To nie jest ani miłe, ani przyjemne przegrać mecz z zespołem niżej notowanym. Za chwilę przecież trzeba przygotowywać się do następnego meczu. Nie można długo rozpamiętywać porażki, ponieważ nie da się tak funkcjonować, uprawiając profesjonalnie sport. Częścią naszego zawodu musi być szybkie zapominanie o przegranych spotkaniach.

Przejdźmy teraz do nieco bardziej humorystycznych opinii na temat tego spotkania. Na Twitterze dziennikarza Radia Olsztyn, Macieja Świniarskiego, pojawiło się kilka wpisów odnośnie Twojego występu. Pozwolisz, że zacytuję kilka z nich: „Dziś to nie jest zwykły Grzyb. To Grzyb Atomowy”, albo „Jak nazywają Wojtka siatkarze Skry? – Muchomorek”. Na pewno miło o sobie czytać takie słowa…

Są to bardzo rzeczywiscie bardzo miłe i przyjemne słowa, bo przecież przegraliśmy spotkanie, a więc opinie mogły być zupełnie inne. Dużymi fragmentami rywalizowaliśmy jak równy z równym z PGE Skrą Bełchatów. Cieszy mnie to, że swoją postawą mogłem pomóc mojemu zespołowi urwać im punkt. Zawsze chciałbym prezentować się z jak najlepszej strony. Uważam też, że mogłem jeszcze lepiej zagrać w każdym elemencie, ale cieszę się z tego co jest. Będę pracował jeszcze mocniej, żeby w kolejnych spotkaniach dać z siebie jeszcze więcej.

W ERGO Arenie rozmawiała Emilia Kotarska