W sobotni wieczór LOTOS Trefl Gdańsk podejmował w ERGO ARENIE drużynę ONICO AZS Politechniki Warszawskiej. Zespół znad morza wygrał spotkanie w czterech setach, a o przebiegu meczu, okresie jesienno-zimowych chorób i akcji „Movember” rozmawialiśmy z Wojciechem Grzybem, środkowym żółto-czarnych.

Emilia Kotarska: Przede wszystkim gratulacje! Trzy punkty zostają w Gdańsku. To jest bardzo ważne, bo początek sezonu jest naprawdę ciężki…

Wojciech Grzyb: Na początku sezonu mieliśmy taką rozpiskę, że trafili nam się bardzo wymagający rywale. Graliśmy z medalistami z poprzedniego sezonu. Mierzyliśmy się z Kędzierzynem, Rzeszowem i Bełchatowem. Z tego wynika taka liczba porażek. Teraz był jeden z takich meczów, gdzie mieliśmy za przeciwnika zespół zbudowany podobnie do naszego. Dlatego cieszy to, że wygraliśmy dzisiaj spotkanie za trzy punkty, bo to są niezwykle cenne punkty. Pewnie będziemy bić się z Warszawą o te miejsca 5-8. Druga czwórka – oczywiście, chciałbym bardzo, żeby to miejsce było jak najlepsze, ale Politechnika na pewno też ma taki plan, dlatego te punkty są dzisiaj tak ważne.

Przed meczem spodziewaliście się ciężkiego spotkania? Politechnika była podrażniona porażką z AZS-em Częstochowa, a Wy przegraną w Bełchatowie.

Na pewno spodziewaliśmy się trudnej przeprawy. My przegraliśmy z dobrze grającą Skrą, a Politechnika na pewno liczyła na punkty w meczu z Częstochową. Dlatego też byli zmotywowani, żeby przełamać się i wygrać w ERGO ARENIE. Na szczęście jednak zagraliśmy dzisiaj dobre spotkanie. Byliśmy dobrze dysponowani, wszystko ułożyło się na naszą korzyść.

Wracasz po absencji chorobowej. Jesteś już w pełni zdrów?

Tak, co prawda jeszcze biorę ostatnie antybiotyki, ale to już tylko tak, żeby wredna bakteria nie przetrwała w organizmie. Omijają mnie kontuzje – mam nadzieję, że tak będzie nadal – a tu rozłożyła mnie bakteria (śmiech). Mam to już jednak za sobą, także oby ten sezon jesienno-zimowy obył się bez większych chorób.

Kolejne spotkanie już w piątek. Po drugiej stronie siatki stanie trudny przeciwnik, jakim jest Cuprum Lubin.

Lubin niedawno wygrał z Asseco Resovią Rzeszów, dzisiaj przegrał ze Skrą, ale w tym pierwszym secie – który zdążyłem jeszcze obejrzeć przed naszym meczem – pokazał się z bardzo dobrej strony. Jest to ciekawie zbudowana drużyna, z dobrym rozgrywającym i dobrymi zawodnikami na każdej pozycji. A więc czeka nas kolejne trudne spotkanie, które chcielibyśmy wygrać, ale na pewno będzie ciężko. Lubin będzie chciał nam te punkty wydrzeć. Zobaczymy, jak to będzie.

Tegoroczne rozgrywki już na samym starcie pokazały, że w tym sezonie czeka nas wiele zwrotów akcji i wcale nie ma murowanych faworytów do zwycięstw.

Zgadza się. Eksperci twierdzili, że zespoły, które były medalistami w zeszłym roku, będą wygrywały wszystko „po trzy ucho” – tutaj cytuję. Cieszy więc to, że jednak nasza liga nie jest tak zdominowana przez potęgi, ale są też aspirujące zespoły, które potrafią się postawić i wygrywać. To na pewno świadczy o sile naszej ligi.

Trochę z innej beczki – zaczął się listopad. „Movember” w tym roku również będzie?

Chyba jednak nie… Musiałbym sam w to wchodzić, moi koledzy nie byli na tyle chętni. A mój zarost jest taki – powiedziałbym – średni.

Może jednak jeszcze nic straconego? Dopiero mamy początek listopada…

Raczej nie, bo ja musiałbym zacząć w połowie października (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

W ERGO ARENIE rozmawiała Emilia Kotarska