Reprezentacja Polski w znakomitym stylu pokonała ekipę Sbronej w pierwszym meczu Ligi Światowej. O wrażeniach po spotkaniu rozmawialiśmy z Wojciechem Grzybem.

Emilia Kotarska: Ogromne gratulacje za to piękne zwycięstwo nad Rosjanami. Godne otwarcie World League przez Mistrzów Świata. Wojtek, powiedz mi proszę tak szczerze, spodziewaliście się takiego wyniku?

Wojciech Grzyb: Kibice na pewno dużo od nas wymagają, a my – jako drużyna – staraliśmy się sprostać tym wymaganiom. Powiem szczerze, że nie sądziłem, że to będzie aż tak dobre zwycięstwo, bo można wygrać nawet 3:0, ale wyniki poszczególnym setów mogą być na styku. W naszym przypadku były to rezultaty do 16-, 17- i 20-stu. Przewaga była znaczna, a przecież graliśmy z bardzo dobrą rosyjską drużyną, która przyjechała do Polski – może nie w pierwszym zestawieniu – ale dalej w mocnym składzie. Przecież to są wciąż utytułowani zawodnicy. Generalnie trener powiedział nam w szatni, że to poprzez zwycięstwa trzeba tworzyć ducha drużyny. W naszej ekipie była mała rotacja czołowych zawodników, ale myślę, że takie wygrane będą pomagały w tym, żeby to znów funkcjonowało tak dobrze, jak chociażby rok temu.

Przed spotkaniem z Rosjanami sam trener Antiga powiedział, że forma obu ekip jest jedną wielką niewiadomą, ponieważ obydwie drużyny nie grały żadnych meczów kontrolnych przed startem Ligi Światowej…

Zgadza się, ani my, ani Rosjanie nie sparowaliśmy w czasie przygotowawczym. W naszej ekipie nastąpiła rotacja, nie występujemy w tym składzie z Mistrzostw Świata. Rosjanie przyjechali również w eksperymentalnym składzie, nie ma wielu znanych nazwisk. Jak najbardziej mogę zgodzić się ze słowami trenera, że mecz był wielką niewiadomą. Na szczęście, zakończył się dla nas w najlepszy z możliwych sposobów.

Mateusz Bieniek, zawodnik grający na Twojej pozycji, zaliczył dzisiaj debiut-marzenie. Każdy młody chłopak, który zaczyna grać w siatkówkę marzy najpierw o powołaniu a potem o grze w podstawowej „szóstce”. Mateusz nie dość, że znalazł się pierwszy raz w narodowej kadrze, to od razu wystąpił w meczu jako podstawowy zawodnik i zgarnął statuetkę MVP.

Rzeczywiście, w Polsce na środku mamy urodzaj zawodników. Mateusz jest znakomitym przykładem tego młodego pokolenia. Zagrał dzisiaj znakomicie w każdym elemencie. Reprezentacja będzie miała z niego ogromna pociechę.

Czy był dzisiaj jakiś element, który zadecydował w szczególnej mierze o zwycięstwie?

Graliśmy dzisiaj dobrze w każdym elemencie. Wyróżnialiśmy się atakiem, znakomicie prezentowaliśmy się w kontrataku. Także dzisiaj wszystko nam wychodziło.

Duet trenerski Antiga – Blain przykłada ogromną wagę do elementu, jakim jest obrona. Dzisiaj było to rzeczywiście widać. Dla Was nie ma piłek straconych.

Taka już jest charakterystyka francuskiej siatkówki, duży nacisk na obronę i asekurację. Ja to mogę tylko potwierdzić, że na treningach przykładamy ogromną wagę do tych elementów.

Mimo tego, że nie udało Ci się znaleźć w składzie meczowym to powrót do reprezentacji tak naprawdę po zakończeniu z nią przygody jest fajnym uczuciem…

Tak naprawdę, to ja nigdy nie zakończyłem kariery reprezentacyjnej. Po prostu w tamtym momencie nie za bardzo miałem szansę na zaistnienie w kadrze, więc nastąpiło rozluźnienie tej więzi (śmiech). Cieszę się z tego, że mogę być częścią tej drużyny, trenować z nią teraz i poznawać nowy styl pracy, jaki prezentują Stephane i Philippe. Na pewno jest to dla mnie wartość dodana do tego powołania. To, że teraz nie ma mnie w składzie, nie oznacza, że w kolejnych meczach też mnie nie będzie, jak powiedział trener. Nie nastawiam się na nic. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

W ERGO ARENIE rozmawiała Emilia Kotarska