Trefl Gdańsk w niedzielę pewnie pokonał zespół Dafi Społem Kielce. Zwycięstwo za trzy punkty pozwoliło wskoczyć podopiecznym Andrei Anastasiego na trzecią pozycję w tabeli PlusLigi. O przebiegu spotkania, wyrównanej walce o czołową „szóstkę” i najbliższym rywalu – Cuprum Lubin – rozmawialiśmy z Wojciechem Ferensem, przyjmującym żółto-czarnych.

Emilia Kotarska: Krótko mówiąc, wykonaliście wzorowo zadanie pod nazwą Dafi Społem Kielce. Inny wynik niż zwycięstwo za trzy punkty byłby niemile widziany w Gdańsku?

Wojciech Ferens: Paradoksalnie mówiąc, to wcale nie było takie łatwe zadanie. Te trzy punkty były nam bardzo potrzebne, żeby utrzymać się na dobrej pozycji w czołowej „szóstce”. Cieszymy się z tego, że kontrolowaliśmy przebieg meczu. Chociaż po tej dziesięciominutowej przerwie nasza koncentracja była słabsza, ale w końcówce trzeciego seta znów przycisnęliśmy, odskoczyliśmy od przeciwnika, dzięki czemu trzy punkty zostały w Gdańsku.

Kielczanie zaskoczyli Was w jakimś elemencie podczas spotkania w ERGO ARENIE czy raczej grali siatkówkę, na którą byliście przygotowani?

Muszę przyznać, że na pewno byliśmy przygotowani na ciężkie spotkanie. Kielczanie w niektórych meczach mogą grać całkowicie bez presji przez co łatwiej im jest wykorzystywać błędy dekoncentracji rywali. Dzisiaj to my popełnialiśmy głupie błędy i czasami wprowadzaliśmy spotkanie na nerwowe tory. Na szczęście udało nam się utrzymać naszą przewagę do samego końca. W drugim secie zdarzył nam się przestój, nie skończyłem dwóch ataków, ale mieliśmy kilka punktów w zapasie i to nie wpłynęło na końcowy wynik tej partii, ani całego spotkania.

Wbrew pozorom takie spotkania przeciwko teoretycznie słabszym rywalom wcale nie należą do najprostszych. Los kielczan jest już przesądzony, a Trefl Gdańsk – mimo zajmowanego miejsca w tabeli – wciąż nie może sobie pozwolić na pomyłki, bo walka o czołową „szóstkę” trwa.

Dokładnie tak. Po raz kolejny liga pokazała, że każdy może wygrać z każdym. Przecież Katowice wygrały z ZAKSĄ, Radom pokonał u siebie Rzeszów – tak więc wszystko się może zdarzyć. Mamy świadomość tego, że każdy zdobyty punkt jest obecnie na wagę złota. W głowach nie pojawiają się myśli na temat końcowej lokaty po sezonie a tylko tego na kogo możemy trafić w play-offach. Odpowiednie miejsce da nam spokój i przewagę, bo przeciwnik teoretycznie będzie w naszym zasięgu. Musimy wygrywać i uniknąć głupich strat punktów.

Czołowa „szóstka” prawdopodobnie będzie krystalizować się do ostatniej kolejki. Na ten moment są drużyny, które balansują na granicy play-offów i one na pewno nie odpuszczą do końca, a więc każda najmniejsza strata punktów może okazać się na koniec bardzo bolesna.

Zdecydowanie tak. Tym bardziej, że te różnice są naprawdę minimalne. Każdy przeciwnik czeka na potknięcie. My też z przejęciem oglądamy inne spotkania i spoglądamy w tabelę. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak trudno jest utrzymać maksymalną koncentrację. Trzeba szanować każdego rywala. Jesteśmy zespołem, który nie lekceważy żadnej z drużyn. Mam nadzieję, że dzisiaj to pokazaliśmy na boisku. Play-offy rządzą się swoimi prawami. Liga jest naprawdę nieprzewidywalna. Zobaczymy, co tam się jeszcze wydarzy.

Zagrałeś dzisiaj w pełnym wymiarze na boisku. Na pewno masz powody do zadowolenia?

Oczywiście, że tak. Wracam po kilkutygodniowej przerwie. Wcześniej też zdarzyło mi się zastępować Mateusza Mikę, w czasie gdy on leczył kontuzję. Cieszę się, bo każdy z nas daje na treningach 120%, żeby potem wyjść i pomóc drużynie. Po to jesteśmy stworzeni. Robimy, to co kochamy. Tylko na parkiecie możemy zaprezentować swoje umiejętności. Jestem zadowolony i mam nadzieję, że pomogłem mojemu zespołowi.

Kolejnym Waszym rywalem będzie ekipa Cuprum – nieprzewidywalna drużyna, która ma wciąż apetyt na „szóstkę”. Lubinianie są groźni nie tylko na własnym boisku?

Tym bardziej, że pomalutku wracają do swojego optymalnego zestawienia. Wrócił Robert Taht. Wiemy natomiast, że podkręconą kostkę ma Pupart, ale najprawdopodobniej dojdzie do siebie i zagra z nami. Ten zespół ma ogromny potencjał. My na pewno będziemy dobrze przygotowani. Lubinianie wciąż mają nadzieję i będą walczyć o każdy punkt, żeby w końcowym rozrachunku zająć jak najlepsze miejsce. W ERGO ARENIE szykuje się fajna atmosfera. Słychać głosy, że na tym meczu będzie około 10 tysięcy kibiców. Czekamy na to spotkanie z utęsknieniem, ale nastawiamy się na bardzo ciężkie spotkanie.

Co jest najgroźniejszą bronią Cuprum Lubin?

Wydaje mi się, że właśnie ta nieprzewidywalność. Lubinianie charakteryzują się dosyć dużą siłą ognia. W ataku mają Kaczmarka, który gra równy sezon. Na środku bardzo dobrze prezentują się Piotrek Hain i Dawid Gunia, których serdecznie pozdrawiam. Do tego dołożymy Michała Masnego na rozegraniu, który już nie raz pokazał, jak powinno się promować środkowych. Jeśli tylko będą dobrze przyjmować, to czeka nas na pewno trudne starcie.

Po raz kolejny w ERGO ARENIE zobaczymy tie-break? Z zespołami z górnej półki Trefl zaczyna bardzo słabo, ale kończy znakomicie…

Jeżeli mamy wygrać, to możemy grać pięć setów. Jedno jest pewne, musimy zagrać swoje. Pomalutku wchodzimy na taki poziom, na jakim chcielibyśmy być cały czas. Wiadomo jednak, że nie jest łatwo utrzymać równą formę przez cały sezon. Mimo tego, jestem dobrej myśli. Oby tylko dopisało nam zdrowie.

inf.własna