Dla Wilfredo Leona towarzyski mecz z Holandią w Opolu był debiutem w biało-czerwonych barwach. Kibice zgromadzeni w Stegu Arena gromkimi oklaskami przywitali zawodnika z numerem „9”. Jak Leon przeżywał wczorajsze spotkanie, jak nazywają go koledzy z drużyny i kiedy po raz pierwszy zaśpiewa hymn? Tego dowiecie się, czytając ten krótki wywiad.

W Opolu wystąpiłeś po dwuletniej karencji. Długo musiałeś czekać na tę chwilę. Odczuwałeś większy stres?

Wilfredo Leon: Generalnie to odczuwałem lekki stres przed tym spotkaniem, pomimo tego, że był to mecz towarzyski. Zrobiłem kilka błędów na zagrywce, w ataku i przyjęciu wiem, że mogłem zrobić dużo więcej. Najważniejsze jednak, że wszystko jednak było O.K. i wygraliśmy to spotkanie.

Widać było jednak, że trochę się denerwowałeś. Gra w reprezentacji to jednak coś innego niż w klubie.

Zawsze pierwszy set i pierwszy mecz jest trochę bardziej skomplikowany, pojawia się większa presja. Ale potem wszystko wróciło do normy, wygraliśmy i właśnie to jest najważniejsze dla mnie i dla całej drużyny.  Mecz sparingowy można traktować trochę jak trening.

Na prezentację drużyny wybiegłeś jako ostatni. Koledzy zrobili w Twoją stronę duży ukłon. Jak czułeś się w momencie, kiedy kibice witali Ciebie ogromnymi brawami?

To był dla mnie fantastyczny moment, bardzo miłe powitanie. Kibice dopisali, wypełnili halę. Jestem szczęśliwy, nie spodziewałem się, że tak to będzie wyglądać. Długo czekałem na to, żebym mógł zagrać w reprezentacji. To był tylko sparing, ale niezwykle ważny test naszej formy. Graliśmy jednak bardzo spokojnie, jesteśmy w dobrej formie, ale musimy jeszcze dalej pracować.

Twoim ogromnym atutem jest mocna zagrywka. W pierwszym meczu z Holandią widać było, że jeszcze nie prezentujesz najwyższej formy w tym elemencie…

Nie jestem zadowolony ze swojej postawy w polu serwisowym, będę dalej pracował i na pewno będzie lepiej. Swój debiut oceniłbym w skali 1-10 na 7-8. Wszyscy musimy pracować jeszcze nad zagrywką. Fizycznie czujemy się dobrze, mam nadzieję, że jeszcze lepiej pokażemy się w drugim meczu z Holandią, a potem na Memoriale już będzie dobrze.

W meczu sparingowym nie śpiewałeś hymnu. Kiedy to się zmieni?

To będzie niespodzianka dla wszystkich. Chciałbym pierwszy raz zaśpiewać go podczas Memoriału Wagnera, żeby poczuć jeszcze większe emocje.

Michał Kubiak powiedział nam, że koledzy mówią na Ciebie „Fifi”. Skąd wziął się ten przydomek?

Trzeba zapytać się o to Kubiego. Stoi bardzo blisko (śmiech). Zaczęło się od tego, że mamy we Włoszech koleżankę, która na swojego syna mówi właśnie „Fifi”. Z biegiem czasu zaczęli również i na mnie tak mówić. To jest krótki wyraz, który bardzo mi się podoba (śmiech). Dlatego tak już zostało. Myślę, że teraz już nie będzie Leon, tylko „Fifi” (śmiech).

Na trybunach siedziała Twoja żona, córka Natalia i część rodziny. Zabrakło jednak rodziców na Twoim debiucie. Kiedy przyjadą do Polski, żeby zobaczyć Ciebie w koszulce reprezentacji Polski?

Rodzice przyjadą na Memoriał Wagnera, ponieważ nie było szans na kupienie biletów lotniczych wcześniej. Oni też próbowali je nabyć, ale Internet na Kubie, niestety, nie chodzi tak szybko jak w Polsce.

z Opola Emilia Kotarska