Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w niedzielne popołudnie pokonała bez straty seta Jastrzębski Węgiel w finale TAURON Pucharu Polski. Podopieczni Nikoli Grbicia jednak nie mają dużo czasu na świętowanie zwycięstwa, ponieważ już w czwartek zmierzą się na wyjeździe z Zenitem Kazań w ramach Ligi Mistrzów.

W sobotę Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle mierzyła się w półfinale z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. Pojedynek był bardzo wyrównany i wyczerpujący, ale ostatecznie wygrana padła łupem zawodników Nikoli Grbicia. – Porównując mecz finałowy do tego półfinałowego, mogę powiedzieć, że nasz poziom koncentracji był dużo wyższy, gdy graliśmy z Jastrzębskim Węglem. Chwała sztabowi szkoleniowemu, że z lepszą formą trafiliśmy właśnie na niedzielę. – komentował na gorąco Aleksander Śliwka. Po czym dodał – W takich turniejowych spotkaniach, jak te podczas TAURON Pucharu Polski, jest taka adrenalina i chęć zwycięstwa, że nie jest ważne, ile mecz trwa partii. Moglibyśmy zarówno w sobotę, jak i niedzielę zagrać po pięć setów, bo tak naprawdę zmęczenie jest tylko w głowie.

Na początku marca Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała z Cucine Lube Civitanova 0:3 w drugim meczu ćwierćfinałowym, tym samym o awansie do kolejnej rundy decydował złoty set. W tym po zaciętej walce i grze na przewagi zwyciężyli kędzierzynianie. Dlatego też nie mają za dużo czasu na odpoczynek i regenerację po wywalczeniu Pucharu Polski. Już w czwartek zagrają w Rosji z wielkim Zenitem. – Naszym następnym krokiem jest mecz na wyjeździe w Kazaniu. Przez chwilę możemy cieszyć się ze zwycięstwa w TAURON Pucharze Polski, a potem już skupiamy się na następnym meczu Ligi Mistrzów. W tym sezonie mamy jeszcze wiele spotkań do rozegrania. – mówił przyjmujący ZAKSY. Po czym dodaje – Mamy respekt do każdego rywala. Zenit Kazań to kapitalny klub, który wygrywał wielokrotnie Ligę Mistrzów czy Puchar Rosji. Jest to jeden z najlepszych klubów na świecie. Nie boimy się rywala, ale podchodzimy do niego z szacunkiem. Wiemy, że będzie to wyrównane spotkanie.

z Krakowa Emilia Kotarska
fot. Piotr Sumara/PLS