W miniony weekend na parkietach naszej rodzimej ligi wydarzyło się bardzo dużo. Byliśmy świadkami wielu ciekawych pojedynków, w tym sensacji w Rzeszowie.

Ósmą kolejkę zainaugurował interesujący mecz pomiędzy LOTOS-em Treflem Gdańsk a Cuprum Lubin. Od mocnego uderzenia rozpoczęli gospodarze, którzy niemal od razu odjechali rywalom na sześć punktów. Ich gra wyglądała bardzo dobrze, nie pozwalali rywalom dojść do głosu i tym samym rozgromili ich aż 25:16. Po zmianie stron role się odwróciły. Tym razem to lubinianie prowadzili już 8:3 i mimo chwilowych przestojów utrzymywali przewagę. Dzielnie walczyli i nie ustępując w niczym siatkarzom Andrei Anastasiego, dowieźli zaliczkę do końca wygrywając 25:18. Trzecia partia toczyła się niemal identycznie jak poprzednia. Znów inicjatywę od początku mieli goście, a zawodnicy z Gdańska nie mogli znaleźć na nich recepty. W konsekwencji w tej odsłonie górą także byli lubinianie zwyciężając 25:17. Czwarte starcie było już bardzo zacięte. Obie strony nie dawały za wygraną i za wszelką cenę chciały rozstrzygnąć losy tej partii na swoją korzyść. W końcówce jednak siatkarze Cuprum przeżyli kryzys i gdańszczanie zdobywając sześć „oczek” z rzędu okazali się lepsi triumfując do 22. W tie-breaku fantastycznie prezentował się Dmytro Paszycki, który na początku zanotował niebywałą serię. Świetna postawa Ukraińca zagrzała do walki gospodarzy. Zachowali oni więcej zimnej krwi, co zaowocowało ich nieznacznym zwycięstwem 15:13.

W sobotnie popołudnie w hali Energia w Bełchatowie miejscowa PGE Skra stawiła czoła Cerrad Czarnym Radom. Mecz od samego początku układał się po myśli gospodarzy. W pierwszym secie przejechali się oni po radomianach niczym walec. Siatkarze Roberta Prygla grali wprost fatalnie i nie mieli absolutnie nic do powiedzenia. Żółto-czarni z każdą kolejną akcją coraz bardziej ich dobijali, co pokazuje wynik 25:12. W drugiej partii Czarni otrząsnęli się i dzielnie nawiązywali walkę z bełchatowskim potentatem. Nie odstępowali ich na krok i doprowadzili do nerwowej końcówki. W niej jednak po fatalnym błędzie w polu zagrywki Bartłomieja Bołądzia lepsi okazali się gospodarze i zwyciężyli 25:23. Trzecie starcie lepiej rozpoczęli przyjezdni. Ich zapędy szybko stłumili jednak bełchatowianie, którzy z czasem przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Set zakończył się wynikiem 25:18 i w całym spotkaniu siatkarze Skry triumfowali za trzy punkty.

Mecz Asseco Resovii Rzeszów z GKS-em Katowice wydawał się mieć tylko jednego faworyta. Stało się jednak zupełnie inaczej i kibice na Podpromiu opuszczali halę w szoku. Wszystko zaczęło się jednak zgodnie z przypuszczeniami. Rzeszowianie kontrolowali przebieg pierwszego seta, a stremowani goście nie potrafili sobie poradzić z ciążącą na nich presją. W efekcie podopieczni Andrzeja Kowala zwyciężyli pewnie do 17. Schody dla wicemistrzów Polski zaczęły się w drugiej partii. Katowiczanie śmiało sobie poczynali i przez większość czasu utrzymywali dwupunktową zaliczkę. W końcówce gospodarze wyrównali, ale ostatnie słowo należało do beniaminka, który nieoczekiwanie wygrał 25:23. Po długiej przerwie zaskoczeni rzeszowianie wciąż nieznacznie ulegali niżej notowanym rywalom. Przyjezdni nadal nie odstawali, a nawet, tak jak w poprzedniej partii, konsekwentnie utrzymywali dwa „oczka” przewagi. Nie oddali jej do końca i wynik na tablicy był taki sam, jak kilkanaście minut wcześniej – 25:23. Podrażnieni obrotem spraw gospodarze, aby się nie skompromitować, musieli wygrać czwartą odsłonę. Po jakimś czasie odjechali przeciwnikom na pięć punktów, ale waleczni katowiczanie podjęli rękawicę i doprowadzili do nerwowej końcówki. W niej lepsi okazali się siatkarze z Podkarpacia i po bloku Bartłomieja Lemańskiego było już 2:2. W tie-breaku swoją szansę na sprawienie wielkiej niespodzianki zwęszyli podopieczni Piotra Gruszki. Byli bardzo skuteczni i to było kluczem do sukcesu – GKS Katowice wygrał 15:11 i w całym meczu sensacyjnie pokonał Asseco Resovię 3:2. Po tym spotkaniu do dyspozycji zarządu oddał się trener rzeszowian Andrzej Kowal.

W Chęcinach kielecki Effector podejmował AZS Częstochowę. Obie ekipy znajdowały się przed tą potyczką w środku tabeli i punkty zdobyte w tym pojedynku mogły okazać się bardzo cenne. Pierwsza partia była bardzo zacięta. W pewnym momencie goście prowadzili 16:13, ale chwilę później po czteropunktowej serii kielczan było już 18:18 i wszystko zaczęło się od nowa. W końcówce lepiej zaprezentowali się siatkarze Effectora i to ich łupem padła premierowa odsłona – 25:22. Po zmianie stron będący w roli gospodarza podopieczni Dariusza Daszkiewicza zanotowali świetny początek, bowiem prowadzili już 6:1. „Akademicy” starali się jednak niwelować stratę i złapali kontakt przy stanie 12:11. Nic więcej nie udało im się jednak wskórać i kielczanie zwyciężyli 25:21. Po długiej przerwie siatkarze Michała Bąkiewicza uwierzyli, że jeszcze nie wszystko stracone i przystąpili do ataku. Częstochowianie od początku wyszli na niewielkie prowadzenie, które skrupulatnie utrzymywali. Siatkarze Effectora popełniali natomiast dużo błędów w zagrywce i źle spisywali się w ataku. Wszystko to złożyło się na dosyć pewną wygraną ekipy z Jasnej Góry w trzecim starciu – 25:19. W czwartej partii obie ekipy szły „łeb w łeb”. Od stanu 15:15 ton grze zaczęła jednak nadawać drużyna z Kielc. Odjechali rywalom i udanym blokiem Macieja Pawlińskiego zakończyli seta triumfując 25:21, dopisując tym samym na swoim koncie cenne trzy „oczka”.

Na bardzo trudny teren w Kędzierzynie-Koźlu zawitała Łuczniczka Bydgoszcz, która stanęła naprzeciwko tamtejszej ZAKSY. Mistrzowie Polski zanotowali lepszy start, ale po chwili gra stała się wyrównana. Gdy tylko kędzierzynianie odskoczyli rywalom, bydgoszczanie w mgnieniu oka odrobili straty. Pod koniec seta siatkarze Piotra Makowskiego wysunęli się nawet na prowadzenie 21:20, ale w konsekwencji po emocjonującym finiszu lepsi okazali się gospodarze zwyciężając 26:24. W drugiej partii podopieczni Ferdinando De Griorgiego od samego początku kontrolowali przebieg gry. Utrzymywali dwu, czy trzypunktową zaliczkę, a po serii, w której zdobyli cztery „oczka” z rzędu prowadzili już 21:14. Pozwoliło im to na spokojne dogranie seta do końca i pewnie triumfowali 25:18. Długa przerwa po raz kolejny nie posłużyła mistrzom Polski i wybiła ich z rytmu. Przyjezdni śmiało sobie poczynali i prezentowali się lepiej od faworyzowanych rywali. Bydgoszczanie z czasem coraz bardziej się rozkręcali, co zaowocowało spokojną wygraną 25:19. W czwartym starciu byliśmy już świadkami jednostronnego widowiska. Kędzierzynianie rządzili na parkiecie i nie dawali absolutnie żadnych szans siatkarzom Łuczniczki. Mistrzowie Polski grali spokojnie, a oponenci nie mieli czym się przeciwstawić. W efekcie gospodarze zdecydowanie zwyciężyli 25:15 i utrzymali się na tronie lidera PlusLigi.

Do Sosnowca na mecz z MKS-em Będzin w dobrych nastrojach przyjechała trzecia drużyna w tabeli – Indykpol AZS Olsztyn. Nieoczekiwanie jednak mecz lepiej zaczęli gospodarze. Będzinianie mieli więcej do powiedzenia i niemal od początku mieli kilka punktów przewagi. Goście chcieli do nich doskoczyć, ale każda taka próba kończyła się niepowodzeniem i waleczni rywale utrzymywali zaliczkę. Z czasem jeszcze ją powiększyli i zaowocowało to niespodziewanym zwycięstwem będzinian w pierwszej partii 25:20. Po zmianie stron „Akademicy” wzięli się w garść i spisywali się dużo lepiej niż kilka minut wcześniej. Dużą zasługę w tym mieli jednak przeciwnicy, którzy popełniali całą masę błędów. Gospodarze często odrabiali straty, ale nie udało im się w tym secie wyjść na prowadzenie. Olsztynianie triumfowali 25:22 i wyrównali stan meczu. Trzeci set także potoczył się po myśli siatkarzy Andrei Gardiniego. Wojciech Włodarczyk wraz z kolegami od samego początku dominowali i nie dawali żadnych szans rywalom. W tej odsłonie widoczna była różnica klas i w konsekwencji goście rozgromili będzinian aż 25:13. Kilka minut później sytuacja znów się odwróciła. Gospodarze napędzani świetną grą Araujo Rodriguesa prezentowali się o niebo lepiej niż w trzeciej partii. Dobrze spisywali się w bloku i m.in. dzięki temu odnieśli zwycięstwo 25:22 doprowadzając do tie-breaka. W ostatecznym starciu siatkarze MKS-u nie mieli już jednak wiele do powiedzenia. Po świetnej sześciopunktowej serii olsztynian na tablicy widniał wynik 12:4 dla przyjezdnych i wszystko było już rozstrzygnięte. „Akademicy” wygrali 15:6, a w całym meczu 3:2 i wywieźli z Sosnowca dwa „oczka”.

W ostatnim spotkaniu ósmej kolejki rozpędzona drużyna Jastrzębskiego Węgla zawitała do Azoty Areny, gdzie zmierzyła się z tamtejszym Espadonem Szczecin. Goście na początku prezentowali się lepiej i przez długi czas utrzymywali cztery punkty przewagi. Gdy prowadzili 22:16 wydawało się, że losy pierwszej partii są już przesądzone. Szczecinianie posłali jednak trzy asy serwisowe i doprowadzili do bardzo nerwowej końcówki. Te na swoją korzyść rozstrzygnęli jastrzębianie i to oni zwyciężyli 25:23. W drugim secie gospodarze postawili rywalom bardzo trudne warunki. Wyszli na prowadzenie przy stanie 14:13 i dzielnie bronili tej niewielkiej zaliczki. Nie wypuścili jej z rąk już do końca i niespodziewanie triumfowali do 23. W trzecim starciu wszystko układało się już jednak tak, jak można było się tego spodziewać. Świetnie dysponowani podopieczni Marka Lebedewa po wyrównanym początku wywalczyli sobie kilkupunktową przewagę. Z czasem jeszcze ją powiększali i trzeci set zakończył się ich zwycięstwem 25:17. Czwarta partia to już całkowita dominacja siatkarzy z Jastrzębia. Szczecinianie pogubili się, popełniali całą masę błędów i stanowili tylko tło dla swoich rywali. Przyjezdni w końcówce dołożyli jeszcze dwa asy serwisowe i w efekcie rozgromili Espadon 25:15, wygrywając tym samym 3:1.

Spotkanie Onico AZS Politechnika Warszawska – BBTS Bielsko-Biała zostanie rozegrane 21 grudnia.

Komplet wyników 8. kolejki:

LOTOS Trefl Gdańsk – Cuprum Lubin 3:2 (25:16, 18:25, 17:25, 25:22, 15:13)
MVP: Michał Masny

PGE Skra Bełchatów – Cerrad Czarni Radom 3:0 (25:12, 25:23, 25:18)
MVP: Nicolas Uriarte

Asseco Resovia Rzeszów – GKS Katowice 2:3 (25:17, 23:25, 23:25, 25:22, 11:15)
MVP: Karol Butryn

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Łuczniczka Bydgoszcz 3:1 (26:24, 25:18, 19:25, 25:15)
MVP: Dawid Konarski

Effector Kielce – AZS Częstochowa 3:1 (25:22, 25:21, 19:25, 25:21)
MVP: Marcin Komenda

MKS Będzin – Indykpol AZS Olsztyn 2:3 (25:20, 22:25, 13:25, 25:22, 6:15)
MVP: Jan Hadrava

Espadon Szczecin – Jastrzębski Węgiel 1:3 (23:25, 25:23, 17:25, 15:25)
MVP: Damian Boruch

oprac. Marcin Paluch