Za nami już trzecia kolejka siatkarskiej ekstraklasy, która przyniosła nam wiele emocji. Mogliśmy w niej obejrzeć min. dwa mecze na szczycie, które elektryzowały kibiców w całej Polsce.

Trzecią kolejkę rozpoczęły piątkowe spotkania. W pierwszym z nich szczeciński Espadon w Azoty Arenie podejmował Onico AZS Politechnikę Warszawską. Beniaminek rozpoczął sezon od falstartu, ale w pierwszych dwóch meczach musiał stawić czoła zespołom z czołówki – Zaksie i Resovii. Warszawianie zaś po dwóch spotkaniach mieli na koncie porażkę i zwycięstwo i wydawali się być faworytem piątkowego starcia. „Inżynierowie” potwierdzili to na parkiecie, przez większość spotkania kontrolując grę. Szczecinianie nie mieli czym odpowiedzieć chociażby na fantastyczną dyspozycję Michała Filipa, który zdobył w tym meczu aż 20 punktów.

W Radomiu siatkarze Cerradu Czarnych chcieli zrehabilitować się za niespodziewaną porażkę sprzed tygodnia, kiedy to ulegli niżej notowanemu BBTS Bielsko-Biała 3:1. Okazja ku temu była z pozoru dobra, ponieważ po drugiej stronie siatki stanęli zawodnicy Effectora Kielce i kibice w radomskiej hali oczekiwali pewnego zwycięstwa gospodarzy. Pierwsza partia była bardzo wyrównana, ale przez większość czasu minimalnie lepsi byli podopieczni Roberta Prygla. Goście na prowadzenie wyszli tylko raz – przy stanie 24:23, nie oddając go już i tym samym triumfując w pierwszej odsłonie. W drugim secie podrażnieni Czarni uzyskali kilkupunktowe prowadzenie, które utrzymywali do samego końca, zwyciężając 25:20. Trzecia odsłona była niemalże kopią drugiej. Gospodarze zaakcentowali swoją przewagę i nie dali dojść do głosu kielczanom, w konsekwencji wygrywając 25:17. Radomscy fani podbudowani dobrą postawą swojej drużyny mieli nadzieję na zakończenie spotkania w czwartej partii. Tak się jednak nie stało. Effector zaczął przejmować inicjatywę i zdołał zwyciężyć 25:21 doprowadzając tym samym do tie-breaka. Na początku piątego starcia goście odskoczyli na kilka „oczek”. Czarni podjęli co prawda walkę, jednak było już za późno, by odwrócić losy seta i w konsekwencji kielczanie wywieźli z Radomia cenne dwa punkty.

W trzecim piątkowym spotkaniu po przeciwnych stronach siatki stanęły Łuczniczka Bydgoszcz i Indykpol AZS Olsztyn. Pierwsza partia to pokaz siły przyjezdnych, którzy od początku nie dawali szans bydgoszczanom. Daniel Pliński i spółka w pełni kontrolowali grę, zwyciężając 25:18. W drugim secie oglądaliśmy podobne obrazki, gdyż podopieczni Andrei Gardiniego kontynuowali rozbijanie gospodarzy. Tym razem dominowali jeszcze bardziej, co pokazuje wynik – 25:16. Gości z rytmu wybiła długa przerwa, po której do walki włączyli się siatkarze Łuczniczki. Role się odwróciły i to w ich rękach była inicjatywa w trzeciej partii. Waleczni bydgoszczanie wykorzystali słabsze momenty rywali i udało im się wygrać to starcie do 19. W czwartej odsłonie wszystko wróciło jednak do normy z pierwszych dwóch setów. Siatkarze AZS-u nie dali w niej najmniejszych szans gospodarzom i rozbijając ich 25:14 sięgnęli po pewne zwycięstwo za trzy punkty.

Sobota stała pod znakiem szlagieru PlusLigi. PGE Skra Bełchatów podejmowała Asseco Resovię Rzeszów. Mecz lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy spisywali się świetnie w każdym elemencie i prowadzili 15:11. W oczy rzucała się zwłaszcza dobra gra blokiem i w ataku. Później wynik zaczął się wyrównywać i kibice w hali Energia mogli podziwiać fantastyczne wymiany z obu stron. Bełchatowianie w końcówce wypuścili z rąk prowadzenie i to Resovia zapisała pierwszego seta na swoim koncie – 25:23. Druga odsłona do pewnego momentu przypominała poprzednią – wyrównana gra punkt za punkt i świetne widowisko. Od stanu 16:18 na boisku istniała już tylko jedna drużyna. Siatkarze Skry zaczęli się gubić i popełniać dużo błędów, co poskutkowało pewnym zwycięstwem rzeszowian 25:18. W kolejnej partii podopieczni Philippe’a Blaina wrócili do swojej gry i pokazali rywalom, że wygrana nie przyjdzie im tak łatwo. Fantastycznie spisywał się Srećko Lisinac, który w dużej mierze przyczynił się do triumfu swojej drużyny 25:19. Czwarty set to jednak pokaz znakomitej gry Asseco Resovii. Siatkarze z Podkarpacia spisali się świetnie i nie dali większych szans gospodarzom, wygrywając cały mecz 3:1.

W Katowicach beniaminek – GKS podejmował AZS Częstochowa, który po dwóch kolejkach nie miał na koncie nawet jednego seta. Premierowa odsłona zaczęła się od dobrej gry katowiczan, którzy od razu zbudowali sobie przewagę. Goście zaczęli popełniać dużo błędów, co skutkowało jeszcze większą stratą do rywali. W efekcie siatkarze GKS-u wyszli z tej partii zwycięsko i to aż 25:16. W drugiej partii częstochowianie postawili się i rozpoczęli mocnym uderzeniem, bo prowadzili już 8:4. W szeregi „Akademików” znów zaczęły wkradać się błędy i nie udało im się długo utrzymać tej przewagi. Gra wyrównała się, ale to podopieczni Piotra Gruszki przechylili szalę na swoją stronę wygrywając 25:23. Trzecią odsłonę znów lepiej zaczęli przyjezdni. Ułożyła się ona jednak bardzo podobnie do poprzedniej i po chwili ponownie widzowie oglądali zacięty bój. Po emocjonującej końcówce katowiczanie zwyciężyli 26:24 i wygrali całe spotkanie 3:0. Siatkarze z Częstochowy po trzech kolejkach wciąż nie urwali więc nawet jednego seta.

Siatkarze BBTS-u Bielsko-Biała pojechali do Jastrzębia w dobrych humorach po sprawieniu sensacji w Radomiu, gdzie wygrali z Cerrad Czarnymi 3:1. Nastroje popsuli im jednak zawodnicy Jastrzębskiego Węgla, którzy boleśnie sprowadzili bielszczan na ziemię. Gospodarze zaczęli mecz z przytupem, od razu wywalczając sobie sześciopunktową przewagę. Zdołali ją jeszcze powiększyć, a cały set zakończył się pogromem – 25:13. W drugiej partii nie było inaczej, grała tylko jedna drużyna. Jastrzębianie rządzili i dzielili na parkiecie, czego dowodem była kolejna wysoka wygrana, tym razem do 14. Po długiej przerwie gości spotkał najmniejszy, choć i tak duży wymiar kary. Siatkarze Jastrzębskiego Węgla wciąż w pełni dominowali i trzecie starcie padło ich łupem 25:16. Dzięki tej wygranej uplasowali się na drugim miejscu w tabeli.

W ostatnim sobotnim spotkaniu, z powodu problemów kadrowych swój pierwszy mecz w tym sezonie rozegrał zespół Cuprum Lubin. Na rozpoczęcie we własnej hali podejmowali MKS Będzin, który sprawił tydzień wcześniej nie lada niespodziankę doprowadzając do tie-breaka w meczu z Lotosem Treflem Gdańsk. Tym razem jednak będzinianie pokazali się z dużo gorszej strony. Dwa pierwsze sety to pełna dominacja zespołu z Lubina, który nie dawał gościom żadnych szans. Padły one łupem Cuprum kolejno do 16 i 13. Przyjezdni próbowali nawiązać jeszcze walkę w trzeciej partii, ale także bez powodzenia. Lubinianie pewnie zwyciężyli 25:19 i pozbawili rywali wszelkich nadziei o ugraniu chociażby seta.

Trzecią kolejkę zwieńczył kolejny szlagier. W gdańskiej Ergo Arenie Lotos Trefl mierzył się z Zaksą Kędzierzyn-Koźle. Obie drużyny zawiodły w swoich poprzednich spotkaniach – gospodarze męczyli się w pięciu setach z MKS-em Będzin, a kędzierzynianie przegrali u siebie 1:3 z PGE Skrą Bełchatów. W mecz dużo pewniej weszli goście, którzy już na samym początku odskoczyli na kilka „oczek”. Gdańszczanie zdołali wyrównać przebieg gry, ale za chwilę znów mieli cztery punkty straty. Tym razem mistrzowie Polski prowadzenia już nie oddali i pewnie sięgnęli po zwycięstwo do 18. Gospodarze chcieli jednak udowodnić, że słabszy mecz w Będzinie był tylko przypadkiem i w drugim secie ich gra wyglądała już lepiej. Po długich momentach wyrównanej batalii, to podopieczni Andrei Anastasiego wysunęli się na kilkupunktowe prowadzenie, w konsekwencji wygrywając 25:21 i doprowadzając do remisu 1:1. Dwie kolejne partie były niesamowicie zacięte. Gra toczyła się punkt za punkt, raz z przewagą jednych, raz drugich. W końcówce drugiego, jak i czwartego seta było wiele emocji, a ich los wahał się do ostatnich sekund. W obydwu odsłonach lepsi okazali się jednak kędzierzynianie i to oni po bardzo wyrównanym meczu sięgnęli po zwycięstwo 3:1.

 

Komplet wyników 3. kolejki PlusLigi:

 

Espadon Szczecin – Onico AZS Politechnika Warszawska 0:3 (21:25, 23:25, 20:25)
MVP: Paweł Zagumny

Cerrad Czarni Radom – Effector Kielce 2:3 (23:25, 25:20, 25:17, 21:25, 13:15)
MVP: Jakub Wachnik

Łuczniczka Bydgoszcz – Indykpol AZS Olsztyn 1:3 (18:25, 16:25, 25:19, 14:25)
MVP:  Jan Hadrava

PGE Skra Bełchatów – Asseco Resovia Rzeszów 1:3 (23:25, 18:25, 25:19, 20:25)
MVP: Fabian Drzyzga

GKS Katowice – AZS Częstochowa 3:0 (25:16, 25:23, 26:24)
MVP: Serhiy Kapelus

Jastrzębski Węgiel – BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:13, 25:14, 25:16)
MVP: Maciej Muzaj

Cuprum Lubin – MKS Będzin 3:0 (25:16, 25:13, 25:19)
MVP: Robert Taht

LOTOS Trefl Gdańsk – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (18:25, 25:21, 24:26, 23:25)
MVP: Sam Deroo

opracował: Marcin Paluch