Za nami już jedenasta kolejka ligowych zmagań. W niej m.in. znów dużą niespodziankę sprawił beniaminek – GKS Katowice, a swoją dobrą dyspozycję potwierdzili siatkarze z Radomia.

Kolejkę rozpoczęły wtorkowe derby Mazowsza. W niezwykle ciekawie zapowiadającym się spotkaniu Cerrad Czarni Radom podejmowali Onico AZS Politechnikę Warszawską. Pierwszy set po wyrównanej walce padł łupem gospodarzy, którzy byli nakręceni po dwóch wcześniejszych wygranych nad LOTOSEM i Cuprum Lubin. Druga partia padła jednak łupem „Inżynierów” i na tablicy mieliśmy wynik 1:1. Później kontrolę nad meczem przejęli już siatkarze Roberta Prygla. W trzeciej odsłonie warszawianie nie mieli nic do powiedzenia, a Czarni spisywali się fantastycznie zwłaszcza w ataku. Mieli w tym elemencie aż 73% i w całym secie skończyli w sumie 16 piłek na 22 próby. Miało to duży wpływ na wynik seta, który wynosił 25:17. W czwartej partii podopieczni Jakuba Bednaruka próbowali nawiązać walkę, ale nie mogli nic wskórać przeciwko świetnie dysponowanym radomianom. Wojciech Żaliński i spółka mieli swój dzień i w konsekwencji triumfowali 25:22, a w całym spotkaniu 3:1.

Środowy maraton spotkań rozpoczął bardzo zacięty pojedynek Jastrzębskiego Węgla z Cuprum Lubin. Mecz ku zdziwieniu niektórych lepiej rozpoczęli goście, którzy po fantastycznym widowisku zwyciężyli w pierwszej partii na przewagi 26:24. Po zmianie stron jastrzębianie robili wszystko, by nie pozwolić rywalom na zbyt wiele. Kończyli aż 68% ataków i był to jeden z czynników, dzięki którym wygrali takim samym stosunkiem, jakim polegli w premierowej odsłonie. Trzecia partia to nokaut w wykonaniu gospodarzy, którzy rozpoczęli od mocnego uderzenia, prowadząc na samym starcie aż 9:0. Taki stan rzeczy utrzymywał się już do końca i nie pozwolił lubinianom nawiązać walki w tym secie, który zakończył się pogromem – 25:12. W czwartym starcu siatkarze Cuprum przebudzili się, ale spory udział w tym mieli podopieczni Marka Lebedewa. Popełnili oni aż 10 błędów własnych, co przeniosło się na rezultat. W efekcie goście odnieśli pewne zwycięstwo do 16 i doprowadzili do tie-breaka. W piątej partii oglądaliśmy bardzo zaciętą rywalizację. Obie drużyny zaciekle walczyły o dwa „oczka”, ale to gracze z Lubina wyszli z niej obronną ręką i wygrali 15:11.

Do Bydgoszczy na mecz z tamtejszą Łuczniczką przyjechała PGE Skra Bełchatów. W premierowej odsłonie kibice zgromadzeni w bydgoskiej hali obserwowali wyrównane widowisko. Gospodarze nie ustępowali ekipie żółto-czarnych na krok. W nerwowej końcówce więcej zimnej krwi zachowali jednak bełchatowianie i to oni odnieśli zwycięstwo do 23. Dało im to widocznie dużo pewności siebie, gdyż w drugiej partii podopieczni Phillippe’a Blaina z biegiem czasu zaczęli spokojnie kontrolować przebieg gry. W konsekwencji w tej odsłonie goście triumfowali już pewniej, do 19 i prowadzili w całym spotkaniu 2:0. Długa przerwa wlała trochę wiary w ekipę z Bydgoszczy. Siatkarze Łuczniczki podjęli rękawicę i nie poddawali się do samego końca. Bardzo słabo spisywali się jednak w przyjęciu (tylko 38% dokładnego i ledwie 5% perfekcyjnego) i zaważyło to na końcowym wyniku, który brzmiał 25:23 dla bełchatowskiej Skry.

W hali Urania Indykpol AZS Olsztyn podejmował Espadon Szczecin, który w poprzedniej kolejce odniósł pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Olsztynianie chcieli zrekompensować swoim kibicom porażkę sprzed kilku dni, kiedy to ulegli 3:1 Asseco Resovii. Pierwsza partia stała na wysokim poziomie. Obie ekipy dobrze przyjmowały (Indykpol 68% przyjęcia dokładnego, Espadon 60%), co pozwalało wyprowadzać wiele widowiskowych akcji. Te także kończyli efektywnie, „Akademicy” zdobywali punkty w ofensywie z 65% skutecznością, a ich rywale byli w tym elemencie gorsi zaledwie o 1 %. Set ostatecznie na swoim koncie zapisali szczecinianie, zwyciężając do 23. Po zmianie stron obraz gry się nie zmienił i oba zespoły wciąż zaciekle ze sobą walczyły, ale to gospodarze zapisali drugie starcie na swoim koncie, 28:26. Trzecia partia wyglądała niemalże tak samo. I jedni i drudzy dobrze spisywali się we wszystkich elementach, ale dzięki lepszej końcówce to olsztynianie triumfowali, tak jak poprzednio, do 26. Zrezygnowani szczecinianie byli bez szans w czwartej odsłonie. Siatkarze Andrei Gardiniego z biegiem czasu czuli się coraz pewniej i rozgromili rywali 25:13.

W Bielsku-Białej miejscowy BBTS próbował stawić czoła ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. Na ławce gospodarzy zabrakło Miroslava Palguta, który po słabych wynikach podał się do dymisji, a w tym meczu zastąpił go jego dotychczasowy asystent, Paweł Wrzeszcz. Mistrzowie Polski wystawili na ten mecz nieco inny niż zwykle skład, ale mimo tego byli stroną dominującą. Kędzierzynianie od początku do końca zdecydowanie przeważali i właściwie nie było momentu, w którym ich prowadzenie było zagrożone. Wszystkie sety wygrali pewnie, kolejno do 15, 17 i znów do 15. Do pełni zdrowia widocznie wrócił Kevin Tille, który w tym spotkaniu zdobył 13 punktów, kończąc 56% ataków. BBTS poniósł więc kolejną bolesną porażkę w tych rozgrywkach.

Bardzo ciekawe spotkanie obejrzeli kibice w kieleckiej hali Legionów, gdzie Effector podejmował MKS Będzin. Po dwóch pierwszych setach, które padły łupem gości wydawało się, że będzinianie pewnie zmierzają po zwycięstwo. Fantastycznie spisywali się w ataku – w premierowej odsłonie zanotowali aż 70% skuteczności w tym elemencie, a w drugiej skończyli 64% piłek. Mieli nawet meczbola przy stanie 24:23 w trzecim secie, ale ostatecznie to siatkarze Dariusza Daszkiewicza przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść i triumfowali 27:25. Dało im to dużą pewność siebie i w kolejnej partii zaprezentowali się już lepiej. W pewnym momencie uzyskali pięć „oczek” przewagi i pewnie dowieźli prowadzenie do końca, wygrywając do 21. W tie-breaku znów z lepszej strony pokazali się siatkarze z Będzina. Zawodnicy Effectora nie potrafili kończyć swoich akcji, co pokazuje statystyka zaledwie 29% skuteczności w tym elemencie. W konsekwencji będzinianie zwyciężyli 15:11 i w całym spotkaniu 3:2.

Ogromną niespodziankę sprawili po raz kolejny siatkarze katowickiej GieKSy w potyczce z LOTOSEM Trefl Gdańsk. Podopieczni Piotra Gruszki od samego początku przewyższali swoich rywali. W pierwszym secie ich przewaga wynosiła w pewnym momencie aż 16:8. Fantastycznie spisywali się w bloku, zatrzymując rywali pięć razy. W konsekwencji premierowe starcie katowiczanie pewnie zapisali na swoim koncie, wygrywając do 18. Gospodarze po zmianie stron zagrali trochę lepiej niż w poprzedniej partii. Wciąż jednak stroną przeważającą byli goście napędzani świetną postawą Serhija Kapelusa, który w dwóch pierwszych odsłonach zanotował aż 14 „oczek”. W efekcie siatkarze GKS-u triumfowali 25:22 i byli o krok od odniesienia kolejnego niespodziewanego zwycięstwa. Stało się ono faktem po trzecim secie, w którym goście w pełni kontrolowali przebieg gry. Wygrali 25:20 i znów pokazali, że nie są w tym sezonie chłopcami do bicia.

W ostatnim spotkaniu 11. kolejki AZS Częstochowa podejmowała Asseco Resovię Rzeszów. Zdecydowanymi faworytami tego meczu byli rzeszowianie, ale wygrana wcale nie przyszła im łatwo. W pierwszym starciu kibice gości musieli drżeć o wynik do ostatnich chwil, ale ostatecznie ich pupile odnieśli wymęczone zwycięstwo 25:23. W tym secie skuteczność w ataku w obu ekipach była na takim samym poziomie – 54%. Po zmianie stron wicemistrzowie Polski poczuli się trochę pewniej. Świetnie prezentowali się w ofensywie – skończyli aż 79% piłek, co miało duży wpływ na ich triumf w tym starciu 25:18. W trzeciej partii oba zespoły nie spisywały się najlepiej w przyjęciu i w ataku. W tym drugim elemencie skuteczność rzeszowian wynosiła 39%, a u gospodarzy było to zaledwie 26%. Siatkarze Michała Bąkiewicza próbowali nawiązać walkę, ale stać ich było jedynie na wywalczenie 21 „oczek”. W całym meczu Asseco Resovia zwyciężyła 3:0 i umocniła się na trzecim miejscu w tabeli.

Komplet wyników 11. kolejki:

Cerrad Czarni Radom – Onico AZS Politechnika Warszawska 3:1 (25:23, 22:25, 25:17, 25:22)
MVP: Wojciech Żaliński

Jastrzębski Węgiel – Cuprum Lubin 2:3 (24:26, 26:24, 25:12, 16:25, 11:15)
MVP: Robert Taht

Łuczniczka Bydgoszcz – PGE Skra Bełchatów 0:3 (23:25, 19:25, 17:25)
MVP:
Nicolas Uriarte

Indykpol AZS Olsztyn – Espadon Szczecin 3:1 (23:25, 28:26, 28:26, 25:13)
MVP: Daniel Pliński

BBTS Bielsko-Biała – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (15:25, 17:15, 15:25)
MVP: Patryk Czarnowski

Effector Kielce – MKS Będzin 2:3 (17:25, 17:25, 27:25, 25:21, 10:15)
MVP: Rafael Rodrigues Araujo

LOTOS Trefl Gdańsk – GKS Katowice 0:3 (18:25, 22:25, 20:25)
MVP: Serhiy Kapelus

AZS Częstochowa – Asseco Resovia Rzeszów 0:3 (23:25, 18:25, 21:25)
MVP: Marko Ivović