Podczas XVII edycji Memoriału Huberta Jerzego Wagnera w Krakowie gościem s-w-o.pl był grający trener, asystent Vitala Heynena w polskiej kadrze oraz kapitan AZS-u Olsztyn, Paweł Woicki. Rozmowa dotyczyła aktualnego stanu polskiej siatkówki, jej przyszłości, a także dotychczasowych osiągnięć naszego gościa.
Chyba dobrze wspomina Pan Memoriał? Przypomnijmy, rok 2008 i statuetka najlepszego rozgrywającego trafia w Pana ręce.
Paweł Woicki: Dobre pytanie, to było dosyć dawno temu i raczej nie wspominam takich dalekich dat (śmiech). Staram się ciągle patrzeć do przodu i nie myślę o tym co już się wydarzyło, bo się okazuje, że to wszystko było bardzo dawno temu.
Jak bardzo zmienił się Memoriał? Mówi się, że to najlepszy turniej towarzyski na świecie.
To może być najlepszy turniej turniej towarzyski na świecie, jeśli nie będziemy brali pod uwagę Ligi Narodów, która też jest towarzyskim turniejem tak naprawdę. Memoriał jest świetnie zorganizowany. A co się zmieniło? Przede wszystkim przeniósł się z Olsztyna do Krakowa. Po drodze był w różnych innych miejscach rozgrywany, ale dla mnie kojarzy się właśnie z tymi dwoma miastami, z Olsztynem i Krakowem.
Jako sztab szkoleniowy podjęliście już decyzję odnośnie pierwszej szóstki, która będzie walczyła w Gdańsku o awans na Igrzyska Olimpijskie?
Myślę, że widać jak ta szóstka się krystalizuje i te mecze mają temu pomóc. Myślę, że wszystko idzie w dobrą stronę, żeby w Gdańsku grać bardzo dobrze.
Nie sposób nie wrócić do tego co działo się w Chicago. Skazywani przez wielu na pożarcie biało-czerwoni wrócili do kraju z medalem, ogrywając dwukrotnie Brazylijczyków. Spodziewał Pan się takiego wyniku?
Nikt się nie spodziewał, nawet sztab szkoleniowy. Kapitalny turniej, kapitalna gra chłopaków i zasłużone trzecie miejsce, bo grali naprawdę bardzo dobrze. To nie był przypadkiem zdobyty medal, tylko naprawdę dobrą, twardą grą.
Kiedy chłopaki walczyli w Chicago, Pan w tym czasie debiutował na Uniwersjadzie w roli pierwszego trenera. Srebro przywiezione z Neapolu zadowala Pana czy jest niedosyt, że złoto było na wyciągniecie ręki?
Tuż po meczu na pewno nie zadowalało, bo moja drużyna była tak dobra, że powinniśmy wygrać ten turniej. Myślę też, patrząc na to globalnie, że to był tylko etap dla tych chłopaków, którzy tam grali, że część z nich będzie miała szansę zagrać w pierwszej reprezentacji. To powinno być dla nich celem i motywacją. A ten turniej? Myślę, że świetna przygoda, przede wszystkim bardzo dobrze oni sami przygotowali się do tego turnieju.
Pana zawodnicy przywożą z Uniwersjady srebro. Minikadeci zdobywają na Mistrzostwach Europy brąz. Możemy być spokojni o przyszłość polskiej siatkówki?
Zdecydowanie możemy być o nią spokojni.
Kiedy przeżywa się większe emocje? W roli trenera czy jako siatkarz na parkiecie?
To jest dobre pytanie wiesz, to jest bardzo dobre pytanie. Chyba więcej stresu jest jak się jest trenerem. Więcej stresu na meczu, bo się nie ma do końca wpływu na to co się dzieje na boisku. Można już tylko obserwować. Trzeba to oddać w ręce ludziom, którym się ufa i fajnie mieć na boisku właśnie takich ludzi, którym się ufa. Wtedy jest troszkę mniej stresująco, ale nadal uważam, że dużo bardziej stresująca jest praca trenera, niż jak się gra na boisku. Może to jest też związane z tym, że gram bardzo długo, a trenerem jestem początkującym.
Dużo czasu potrzebował Pan, kiedy Vital Heynen zaprosił Pana do współpracy przy reprezentacji?
Trochę się zastanawiałem, ale nie wahałem się. Jest to generalnie świetna przygoda móc współpracować z Vitalem.
Który mecz ligowy wspomina Pan najlepiej?
Nie wiem, nie wspominam (śmiech). Mecz ligowy? Pewnie jakiś pierwszy. Pierwszy swój mecz ligowy w PlusLidze i pierwszy w seniorskiej siatkówce, bo swój premierowy sezon rozegrałem na zapleczu ekstraklasy, w Politechnice Warszawskiej. To pamiętam, pierwszy mecz w Politechnice i pierwszy w PlusLidze w AZS-ie Częstochowa.
W takim razie, który mecz z reprezentacją darzy Pan największym sentymentem spośród 102 występów?
Z reprezentacją to na pewno więcej. To był już najwyższy poziom siatkarski i celebrowanie. Każdy mecz sprawiał ogromną frajdę i przyjemność. Myślę, że mógłbym wiele tu wymienić. Na pewno wszystkie rozegrane w Spodku, to jedno z najpiękniejszych przeżyć jakie może mieć sportowiec uprawiający tę dyscyplinę sportu.
Najlepszy rozgrywający po Pawle Woickim to…
Jest wielu bardzo dobrych rozgrywających. Myślę, że choćby nasi reprezentanci Polski prezentują światowy poziom. Ja już jestem w takim wieku, że raczej się nie zastanawiam kto jest lepszy czy gorszy, tylko trzeba przetrwać i cieszyć się grą.
Bardzo dziękuję. Powodzenia w Gdańsku!
Super, dzięki.
Rozmawiał Mateusz Chronowski
fot. Krawczyk.photo
Zostaw komentarz
You must be logged in to post a comment.