Mówi się, że „nazwiska nie grają”, a najważniejszy w zespole jest kolektyw, a nie indywidualności. Prawdą jednak jest, że często, zwłaszcza w meczach o wysoką stawkę, jeden zawodnik potrafi wygrać całe spotkanie. Pamiętacie rekord prędkości zagrywki Georga Grozera (128 km/h) w spotkaniu PlusLigi przeciwko Skrze Bełchatów albo piłkę meczową tegorocznego finału mistrzostw Europy w wykonaniu Earvina Ngapetha? Może więc jednak „nazwiska grają”?

Zastanawialiście się kiedyś jak często słyszymy w trakcie relacji ze spotkania naszej reprezentacji ciężkie westchnienie Tomasza Swędrowskiego: „XXX [można wstawić dowolne nazwisko] jest dziś nie do zatrzymania”? Gdy pomyślimy o tym przez chwilę to okazuje się, że ten komentarz jest nieodłącznym elementem transmisji niemal każdego ważniejszego meczu, czy turnieju, zarówno ligowego, jak i na poziomie reprezentacji. Sytuacje, w których jeden zawodnik okazał się kluczem do wygrania całego spotkania można wymieniać na pęczki – oprócz wspomnianych już Georga Grozera i Earvina Ngapetha nie można zapomnieć o Dmitriju Muserskim i jego postawie z finału Igrzysk Olimpijskich w Londynie (choć w tym przypadku obowiązkowo trzeba też wspomnieć o roli Władymira Alekny, który, przypomnijmy, przestawił swojego zawodnika ze środka na atak w trzecim secie meczu o olimpijskie złoto, po tym jak Brazylia prowadziła już 2:0, a ostatecznie przegrała po tie-breaku 15:9).

Dlatego tuż przed startem nowego sezonu PlusLigi dokonaliśmy przeglądu najciekawszych transferów. Najmniej zmian w zespole dokonał LOTOS Trefl Gdańsk, co być może jest dobrą strategią, patrząc na ostatnie zwycięstwo w Superpucharze Polski. Największą „bombą” transferową okazał się powrót Bartosza Kurka, który barwy Lube Banca Maceraty, z którą zdobył Superpuchar oraz Mistrzostwo Włoch w 2014 roku, zmieni na kolory Asseco Resovii Rzeszów. Tego siatkarza nikomu nie trzeba przedstawiać. Jest to również jeden z tych zawodników, którzy nie muszą już udowadniać swojej klasy, bowiem w znacznej mierze przyczynił się do ostatnich sukcesów naszej reprezentacji. Atmosferę wokół przejścia Kurka do klubu z Rzeszowa podgrzewały relacje między kibicami Skry i Resovii, co będzie dodatkowym „smaczkiem” spotkania między tymi zespołami.

W drużynie mistrza Polski pojawia się jednak więcej ciekawych nazwisk.  Dwuletnim kontraktem z rzeszowskim klubem związał się znany nam już Dmytro Paszycki, popularny „Dima”. Siatkarz występował w poprzednim sezonie w Cuprum Lubin, gdzie pokazał się z jak najlepszej strony, wygrywając tytuł „Najlepszego blokującego” PlusLigi (nazywano go także „objawieniem sezonu”), dlatego ściągnięcie go do zespołu z Rzeszowa nie było dużym zaskoczeniem. Większą niespodzianką było zakontraktowanie 22-letniego reprezentanta USA, Thomasa Jaeschke. Siatkarz dwukrotnie wygrywał ligę uniwersytecką, będąc jej najlepszym siatkarzem, dzięki czemu zdecydował się na profesjonalne uprawienia sportu. Jaeschke przerwał studia w Chicago i zdecydował się przeprowadzić do Polski, co, jak przyznał w jednym z wywiadów, było łatwą decyzją ze względu na renomę rzeszowskiego klubu.

W zespole Resovii zagra również aktualny mistrz Europy, Julien Lyneel. Warto wspomnieć, iż francuski przyjmujący jest leworęczny, co zawsze stanowi atut po stronie zawodnika. Polski klub będzie drugim zespołem w życiu Francuza, bowiem wcześniej w latach 2009-2015 reprezentował Montpellier UC. Być może na pierwszy rzut oka Lynell nie imponuje swoimi warunkami fizycznymi (mierzy 192 centymetry wzrostu), jednakże jego dużym atutem jest doskonała technika. Co ciekawe, w 2010 roku zdobył mistrzostwo Francji w siatkówce plażowej. Jednakże jego forma w ciągu całego sezonu może być nieprzewidywalna, ponieważ Francuz wraca do gry po poważnej kontuzji zerwania więzadeł.

Wśród nowych zawodników PGE Skry Bełchatów warto zwrócić uwagę szczególnie na trzech siatkarzy: Marcela Gromadowskiego, Milana Karić’ia, Mihajlo Stanković’ia. Dlaczego Gromadowski? Polak jest znany wśród kibiców, nie tylko polskich, bowiem siatkarz występował w wielu ligach zagranicznych, tj. włoskiej, francuskiej, greckiej i tureckiej, więc wiadomo, czego można się po nim spodziewać, jednak wydaje się, że dopiero trafiając do takiego klubu jak Skra ma realne szanse na pokazanie swoich umiejętności. Ostatni sezon spędził w Cuprum Lubin, w którym zanotował całkiem dobre wyniki. W 21 meczach uzbierał 236 punkty (209 punktów w ataku, 10 asów, 17 bloków), a wynik mógłby być nawet lepszy, gdyby nie kontuzja z początku sezonu

Zupełnie nowymi zawodnikami na parkietach PlusLigi będą Milan Karić i Mihajlo Stanković. Jak się okazuje obaj siatkarze mają ze sobą wiele wspólnego – są Serbami, mają po 22 lata, związali się ze Skrą dwuletnim kontraktem, grają na pozycji przyjmującego, a w minionym sezonie obaj reprezentowali barw Vojvodiny NS Seme Nowy Sad, dlatego zestawienie ich w tym przeglądzie razem wcale nie jest bezzasadne. Milan Katić uplasował się na 8. pozycji wśród najlepiej punktujących siatkarzy serbskiej ligi. Zawodnik odznacza się solidnymi parametrami (201 centymetrów wzrostu, zasięg w ataku/bloku: 340/325), co w perspektywie długiego sezonu może okazać się pomocne dla takiego zespołu jak Skra. Nieco gorzej pod względem parametrów wygląda Stanković (200 centymetrów wzrostu, zasięg w ataku/bloku: 335/324), jednak ma więcej sukcesów klubowych na swoim koncie, co może przemawiać na jego korzyść, aczkolwiek pojawiają się spekulacje, iż jeden z nich zostanie wypożyczony.

Przyglądając się transferom Jastrzębskiego Węgla nie sposób nie zwrócić uwagi na Alexandra Shafranovicha, dla którego polska liga będzie już siódmą, w której będzie miał okazję występować. Reprezentant, a także kapitan, reprezentacji Izreala występuje na pozycji przyjmującego, a do Polski przechodzi z greckiego PAOK Saloniki, z którym zdobył mistrzostwo. Dużym atutem 32-letniego zawodnika jest jego doświadczenie: zdobywał mistrzostwo Izraela, mistrzostwo Niemiec, mistrzostwo Czarnogóry oraz Puchar Izraela, Niemiec, Czarnogóry i Francji.

Warto też wspomnieć o Toontje Van Lankvelt’cie, choćby ze względu na fakt, że dla 31-letniego Kanadyjczyka polska liga będzie… dziewiątą w siatkarskiej karierze!

Największą transferową gwiazdą w BKS-ie Bydgoszcz jest Brazylijczyk, Murilo Radke. Aktualny reprezentant Brazylii występuje na pozycji rozgrywającego. Siatkarz, urodzony w 1989 roku na siatkarskich parkietach występuje od… 2000 roku! Jak to możliwe? Należy wiedzieć, że w 2006 roku Radke został Mistrzem Ameryki Południowej Dzieci i Młodzieży, więc z pewnością nie można zarzucić mu braku doświadczenia. Brazylijczyk przechodzi do Polski z Budvanskiej Riviery Budvy.

W zespole z Kędzierzyna-Koźla pojawi się dwóch mistrzów Europy – Benjamin Toniutti oraz Kevin Tille. Francuzi znani są z dynamicznej, urozmaiconej, ale przede wszystkim doskonale technicznie ułożonej gry. Dwóch zawodników takiego formatu w zespole może istotnie wpłynąć na zmianę stylu gry ZAKSY, zwłaszcza gdy chodzi o pozycję rozgrywającego, jak w przypadku Toniuttiego. Drugi Francuz, Kevin Tille, zdecydował się na grę w Polsce za sprawą swojego kolegi z reprezentacji. Mierzący dwa metry wzrostu 24-latek w swoim dorobku ma cztery złota: mistrzostwo Turcji z Arkasem Izmir (2014r.) oraz mistrzostwo Europy U21 (2008), zwycięstwo w Lidze Światowej i Mistrzostwo Europy (oba z 2015 roku).

W Cuprum pojawi się natomiast Marcus Boehme. Niemiecki siatkarz występuje na pozycji środkowego i może okazać się dużym wzmocnieniem dla zespołu z Lubina, ponieważ odznacza się doskonałymi warunkami fizycznymi na tą pozycję (211 centymetrów wzrostu, zasięg w ataku/bloku: 360/330). Jest zawodnikiem bardzo doświadczonym – oprócz ligi niemieckiej, w której pięciokrotnie stawał na podium mistrzostw Niemiec, zdobywając dwukrotnie brąz, raz srebro i dwukrotnie złoto, występował również w lidze włoskiej i tureckiej. Stanowi ważne ogniwo reprezentacji Niemiec, a w 2014 roku uhonorowano go nawet nagrodą indywidualną w rozgrywkach Ligi Światowej dla Najlepszego Blokującego.

Nowym atakującym w zespole Czarnych Radom został Amerykanin, Zack La Cavera. Warto poświęcić temu nietuzinkowemu zawodnikowi choć kilka słów. W minionym roku La Cavera był liderem swojego zespołu, reprezentując Uniwersytet Kalifornijski Irvine oraz został wybrany MVP rozgrywek uniwersyteckich. Amerykanin jest zawodnikiem leworęcznym, a do swojego zespołu podobno osobiście wybrał go nowy szkoleniowiec „Czarnych”, Raul Lozano.

Filip Stoilović to z kolei nadzieja zespołu AZS-u Olsztyn. Serbski siatkarz występuje na pozycji przyjmującego i jest obecnym mistrzem Serbii. W zespole Crvena Zvezda Belgrad występował przez sześć sezonów, zdobywając czterokrotnie Puchar Serbii, Superpuchar Serbii oraz mistrzostwo Serbii. W minionym roku otrzymał również tytuł MVP ligi serbskiej. Zawodnik mierzy 195 centymetrów wzrostu, a jego parametry to 337 centymetrów w ataku i 315 centymetrów w bloku.

Na koniec nie sposób nie wspomnieć o wszystkim znanym i lubianym Rafaelu Redwitz’u. Brazylijczyk wraca na parkiety PlusLigi po pięciu latach. Wtedy reprezentował barwy Asseco Resovii Rzeszów, natomiast teraz związał się kontraktem z AZS-em Częstochową. Brazylijczyk z francuskim paszportem nie ukrywa swojego zadowolenia z powrotu do Polski, wielokrotnie podkreślając, że dobrze czuje się w naszym kraju. Grając w Resovii wyróżniał się fantazyjnym rozegraniem i dobrą techniką, dlatego obecność takiego rozgrywającego w Częstochowie będzie bardzo dużym wzmocnieniem. Redwitz zdobywał m.in. mistrzostwo Francji (czterokrotnie), Superpuchar Francji (w 2006 roku), Puchar Francji (w 2011 roku) oraz był wyróżniany nagrodami indywidualnymi – Najlepszy siatkarz ligi francuskiej w 2008 roku i Najlepszy rozgrywający Pucharu Polski w 2011 roku.

Siatkówka jest sportem najbardziej zespołowym z wszystkich gier drużynowych. W wywiadzie dla Newsweeka, Krzysztof Ignaczak powiedział: „W piłce nożnej możesz mieć Messiego, który przedrybluje całe boisko i strzeli bramkę, w koszykówce Michaela Jordana, który nie odda piłki, póki nie wpakuje jej do kosza. Tutaj w każdej akcji potrzeba trzech facetów, najpierw jeden musi przyjąć, drugi odegrać, a trzeci skończyć”. Nie sposób się z polskim libero nie zgodzić, jednak pokuszę się o stwierdzenie, że to właśnie „nazwiska” tworzą mistrzowskie drużyny. To indywidualności sprawiają, że dany zespół ma taki, a nie inny charakter, bowiem na pewnym etapie rywalizacji nie możemy odmówić komuś umiejętności. Gdy popatrzymy na drużyny z czołówki PlusLigi przed startem nowego sezonu to okazuje się, że mamy co najmniej kilka zespołów pretendujących do mistrzowskiego tytułu i nikt nie jest w stanie przewidzieć, kto zwycięży. Trudno ocenić, co decyduje o zwycięstwie, gdyż czasem rywale okazują się lepsi zaledwie o kilka piłek. Zasadnicze pytanie brzmi: czy te kilka piłek nie są przypadkiem rezultatem tego pierwiastka, jakim jest indywidualność poszczególnych zawodników w całym kolektywie, zwanym drużyną?