Tomasz Fornal do tej pory był swoistym „jokerem” Nikoli Grbicia. Wchodził na boisko za Olka Śliwkę i wygrywał końcówki. W meczu ćwierćfinałowym pojawił się jednak w miejsce Kamila Semeniuka. W wywiadzie opowiedział o swojej roli w drużynie, ogromnych emocjach podczas meczu ze Stanami Zjednoczonymi i kolejnymi spotkaniami, które czekają na reprezentację Biało-czerwonych.Jakie emocje czujesz po tym trudnym, ale wygranym, ćwierćfinałowym meczu?

Tomasz Fornal: Emocji było co nie miara. Wydaje mi się, że na halę nie możemy narzekać, szczególnie po meczu z Tunezją, gdzie byliśmy faworytem i to spotkanie wygraliśmy. Dzisiaj przy tych wszystkich emocjach i kibicach – ta hala zrobiła niesamowitą robotę. Kibice na pewno mogą się również cieszyć, bo to zwycięstwo jest też dzięki nim. Hałas i atmosfera podczas tego meczu był przeogromny.

Trener Nikola Grbić przyzwyczaił nas do tego, że do tej pory wchodziłeś za Olka Śliwkę, a w meczu z USA Olek zagrał bardzo dobrze, a Ty pojawiłeś się za Kamila Semeniuka. To nieco inna rola?

Jak widać za tego i za tego trener będzie mnie próbował. Taka moja rola. Czasami uda się wejść i wygrać mecz, czasami gdzieś trener wraca jeszcze do wyjściowego składu, ale tak to wygląda, a liczy się tylko zwycięstwo.

Tym razem joker Grbicia działał do jakiegoś czasu. Początkowo grałeś super, później było już różnie. Z czego to wynikało?

Nie wiem, ciężko mi w tym momencie odpowiedzieć na to pytanie. Błędy jak błędy, zdarzają się i taka jest siatkówka. Czasami jest ich więcej, a czasami mniej.

Nastroje przed tie-breakiem były wśród nas, kibiców niepewne. Natomiast trybuny chyba Was poniosły? Energia, jaka biła od kibiców, w tym piątym secie była przeogromna.

Nikogo nie trzeba było motywować, czy dodawać dodatkowej energii. Całe cztery ostatnie miesiące, jakie spędziliśmy na przygotowaniach do tego turnieju, dawały nam poczucie, że nie chcieliśmy zakończyć tych mistrzostw na ćwierćfinale. Można powiedzieć, że udało nam się ten mecz rozstrzygnąć na naszą korzyść z dobrze grającymi Amerykanami, co trzeba podkreślić. Oni od trzeciego seta naprawdę zaczęli bardzo dobrze grać. Także na pewno możemy być zadowoleni, ale nie popadałbym jeszcze w huraoptymizm, bo mamy przed sobą jeszcze dwa mecze, które chcielibyśmy wygrać.

Trener Nikola Grbić przestrzegał Was przed tym, że USA potrafi przetrwać trudne momenty, więc trzeba być czujnym do końca?

USA jest drużyną, która nie ważne czy przegra pierwszego czy drugiego seta, to zawsze wróci do gry. To nie jest drużyna z drugiej, czy trzeciej dywizji, która będzie przegrywała 0:2 i położy się na boisku. To są Mistrzostwa Świata i tutaj nikt po przegranym secie nie będzie się poddawał. Jak widać z przebiegu meczu, podnieśli się na tyle, że byli bliscy wygrania meczu, ale ostatecznie my to zrobiliśmy.

Zgodzisz się z tym stwierdzeniem trenera, że mecz z USA jest pierwszym z trzech finałów?

Tak, przecież gdybyśmy przegrali, to odpadlibyśmy z turnieju, więc to dla nas był taki mecz o wszystko, tak jak kolejny, z Brazylią.

z Gliwic Emilia Kotarska