Reprezentacja Polski przegrała w finale Mistrzostw Świata z drużyną Italii. O przebiegu tego pojedynku i o tym, jak smakuje srebrny medal opowiedział w wywiadzie Mateusz Bieniek, środkowy Biało-czerwonych.Byliście o krok od wywalczenia złota tegorocznych Mistrzostw Świata. Biorąc jednak pod uwagę, że drużyna była budowana przez Nikolę Grbicia zaledwie kilka miesięcy temu, ten medal na pewno cieszy?

Mateusz Bieniek: Troszkę jest szkoda, chcieliśmy wygrać i zdobyć złoto Mistrzostw Świata. Myślę jednak, że patrząc z perspektywy całego turnieju, zagraliśmy dobrą siatkówkę, możemy być z siebie dumni. To srebro dużo waży, wiele zespołów chciałoby je mieć, a my ten medal jednak mamy. W finale byliśmy słabsi od Włochów, należą im się brawa, bo zagrali rewelacyjne spotkanie. Mamy jednak drugie miejsce. Wiemy, co musimy poprawić, a srebro Mistrzostw Świata to też jest dobry wynik.

Czego zabrakło w finale z Włochami?

Włosi zagrali na kapitalnym poziomie i było nam ciężko grać w tym meczu. To, jak przyjmowali nasze zagrywki, a potem sami zaczęli „kopać” serwisem, to coś nieprawdopodobnego. Do tego dołożyli rewelacyjną grę systemem blok-obrona. Teraz się nie udało, Włochom należą się brawa, ale nie zwieszamy głów. Pomimo porażki w finale mamy za sobą naprawdę dobry sezon, z dwóch imprez przywozimy dwa medale. Mogło być gorzej.

Czy rozegrane pięciosetowe pojedynki z Amerykanami i Brazylijczykami miały wpływ na Waszą dyspozycję w finale Mistrzostw Świata?

Myślę, że te pięciosetowe starcia nie miały większego znaczenia w kontekście zmęczenia czy to fizycznego, czy też emocjonalnego. Może gdybyśmy któreś z tych spotkań przegrali, to byłoby inaczej, ale je wygraliśmy i wtedy nie odczuwa się tego zmęczenia.

Trafiłeś do „dream teamu” Mistrzostw Świata. To duże wyróżnienie.

W siatkówce liczy się zespół, a nie nagrody indywidualne.

z Katowic Emilia Kotarska