Reprezentacja Polski, po zaciętym pięciosetowym ćwierćfinałowym boju Mistrzostw Świata, pokonała drużynę Stanów Zjednoczonych. O przebiegu tego spotkania rozmawialiśmy z Kamilem Semeniukiem, przyjmującym Biało-czerwonych.
W ćwierćfinałowy mecz nie wszedłeś za dobrze, jednak powrót na boisko w tie-breaku okazał się strzałem w dziesiątkę, o czym chociażby świadczą dwa asy serwisowe?

Kamil Semeniuk: Były dwa asy, ale później był błąd zagrywki. Serwis na pewno może jeszcze lepiej funkcjonować. Cieszę się, że mogłem wejść na boisko, bo nie ukrywam, że po tej fatalnej grze w pierwszych dwóch setach, cały czas chodziłem w kwadracie i czekałem na możliwość ponownego wejścia, by móc poprawić swoją grę i pokazać to na co mnie stać. Trener mi zaufał i pozwolił wejść w piątym secie, co też nie jest łatwe. Fajne jest to, że miałem wsparcie kolegów, nawet w takich momentach, kiedy nie prezentuję się dobrze. Czułem ich wsparcie i to chyba też mnie gdzieś napędziło do dobrej gry w tie-breaku, stąd może właśnie te dwa asy.

Przy stanie 2:0 Wasza gra się załamała. Powodem była fizyka czy psychika?

Fizycznie byliśmy bardzo dobrze przygotowani. Nie wiem jak reszta chłopaków, ale ja fizycznie czułem się dzisiaj bardzo dobrze. Mentalnie, może po dwóch wygranych setach trochę “siedliśmy”. Gdzieś tej agresji, tego naszego ognia w oku zabrakło i daliśmy pole do popisu Amerykanom. Wiadomo, że to jest topowa reprezentacja i jak da się im możliwość oraz miejsce do gry, to oni w stu procentach to wykorzystują. Dlatego szybko skorzystali z okazji i wygrali kolejne dwa sety. W piątej partii weszliśmy na boisko sportowo wkurzeni, agresywni od samego początku i to dało skutek. Na pewno też dodatkowo poniosła nas hala wypełniona po brzegi i w tych najważniejszych momentach myślę, że ręka Amerykanom mogła zadrżeć, wtedy popełniali błędy na przykład na zagrywce.

Każda kadra w turnieju mistrzowskim potrzebuje meczu założycielskiego, czyli takiego wygranego po trudach. Ten ćwierćfinał właśnie był takim meczem?

Miejmy nadzieję, że tak. Oby ten kryzys był właśnie w tym meczu ćwierćfinałowym, który przełamaliśmy i wyszliśmy z niego zwycięsko. Miejmy nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.

Teraz dzień przerwy i kolejny bój o życie, tym razem półfinał.

Dokładnie. Teraz nie ma już łatwych rywali i łatwych meczów, więc będziemy się bić na całego. Wracamy do stolicy polskiej siatkówki, do Katowic i mam nadzieję, że przez te ostatnie dwa dni Spodek odleci.

Czy reprezentacje USA i Brazylii są w jakiś sposób do siebie podobne?

W pewnym sensie tak. Jest jednak kilka elementów, które różnią te dwie reprezentacje – USA i Brazylię. Na pewno Brazylijczycy nie są tak mocni w przyjęciu, więc tutaj trzeba będzie się skupić, aby nasza zagrywka funkcjonowała przez całe spotkanie, bo może być tym elementem, który w półfinale zadecyduje o zwycięstwie, przechylając szalę zwycięstwa na naszą korzyść.

z Gliwic Emilia Kotarska