LOTOS Trefl Gdańsk w niedzielę po długim meczu pokonał Asseco Resovię Rzeszów. Dla podopiecznych Andrei Anastasiego to drugie zwycięstwo nad tą drużyną w ciągu kilkunastu dni. O przebiegu spotkania, niewygodnym rywalu w Spodku i zbliżającym się meczu z aktualnym mistrzem Polski rozmawialiśmy z Miłoszem Hebdą, przyjmującym żółto-czarnych.

Czujecie niedosyt po tym meczu? Gdyby w pierwszym secie udało się wygrać w końcowce, trzy a nie dwa punkty mogłyby trafić na Wasze konto…

Miłosz Hebda: Wygraliśmy mecz z Rzeszowem! To jest Asseco Resovia Rzeszów! Jesteśmy bardzo zadowoleni. Przed meczem taki wynik bralibyśmy w ciemno. Wiadomo, że pierwszy set nam trochę uciekł, a z kolei w trzecim nie zawalczyliśmy o lepszy wynik. Taka jest jednak siatkówka. Nie czuję w ogóle niedosytu, jestem szczęśliwy, że mamy na koncie dwa punkty po tym meczu.

Po zwycięstwie w Pucharze Polski, czuliście się pewniej, wychodząc na boisko na kolejny mecz z tym rywalem?

Powiem szczerze, że zaskoczyło mnie to, iż w odstępie kilkunastu dni udało nam się z nimi wygrać dwa razy. Dlatego jestem zaskoczony tym wynikiem. Owocuje nasza ciężka praca na treningach. Z Andreą trzeba cały czas być na wysokich obrotach, łatwo nie jest, ale to wszystko przynosi upragnione rezultaty. Z tego możemy się tylko cieszyć.

Pod koniec trzeciego seta trafiłeś do kwadratu, a potem wróciłeś na boisko. To spojrzenie z boku pomogło?

Ciężko mi ocenić. Możliwe, że to rzeczywiście pomogło. Taka jest siatkówka. Są gorsze i lepsze momenty. Wyjdzie ktoś, kto zaserwuje w taki sposób, że nie ma możliwości odbioru takiej piłki. Trzeba jednak cały czas liczyć, że te dobre momenty przyjdą.

Kolejny mecz zagracie z ZAKSĄ, aktualnym mistrzem Polski, a więc łatwo nie będzie…

Czeka nas wyjazd na kolejny trudny teren. Jak uda się wygrać, to będę zadowolony i na pewno nie będę narzekał (śmiech). U siebie przegraliśmy w czterech setach, zabrakło nam wtedy trochę szczęścia, żeby doprowadzić do tie-breaka. Graliśmy naprawdę niezłą siatkówkę. Teraz jedziemy do Kędzierzyna powalczyć o dobry rezultat. Nie mamy nic do stracenia.

W ostatnim meczu z GKS-em Katowice udało Wam się dogonić rywala i doprowadzić do piątego seta, ale w Spodku zabrakło jednak tej kropki nad „i”.

Myślę, że w tym meczu dało o sobie znać już zmęczenie ostatnimi wyjazdami. Szkoda, bo oddaliśmy im pięć punktów w tym sezonie, a ugraliśmy tylko jeden. Taki jest jednak sport. Przegrywamy z Katowicami, a za chwilę wygrywamy z Rzeszowem. Co za różnica, gdybyśmy wygrali w Katowicach a teraz przegrali z Resovią? Taka jest liga, taka jest siatkówka! Trzeba walczyć w każdym meczu.

W meczu przeciwko Resovii zaprezentowaliście się dobrze w polu serwisowym. Dziewięć punktów zdobytych bezpośrednio z zagrywki i dziesięć dołożonych bloków to efekt dobrej dyspozycji. Ryzyko się opłaciło. Ten element był dzisiaj kluczem do zwycięstwa?

Mądrze graliśmy w ataku. Może nie za każdym razem kończyliśmy akcje, ale przecież nie da się skończyć każdej piłki. Czasami warto grać trochę pod samą akcję, a nie pod „finisz”. Skoro oni mieli tylko dwa bloki, to należy nam się szacunek, że nie zagotowaliśmy się i nie daliśmy im pozbierać w tym elemencie punktów. Dziesięć bloków to dobry wynik, ale wydaje mi się, że na pięć setów można ich zdobyć jeszcze więcej. Tym bardziej, że rzeszowianie zdobyli sporo punktów, wybijając nam piłkę po palcach. Na pewno jeszcze musimy popracować nad tym elementem.

Kibice, zgromadzeni w ERGO ARENIE, żyli dzisiaj tym, co działo się na parkiecie….

Bardzo fajnie gra się przy takiej publiczności! To super uczucie! Codziennie trenujemy tutaj przy pustej hali po to, żeby kibice mogli zobaczyć dobre widowisko. To wszystko dla nich, bo gdyby ich nie było, to nikt z nas nie grałby w siatkówkę, nikt by nam za to nie zapłacił (śmiech). Dlatego im więcej ludzi przyjdzie tym lepiej!

Ostatnio LOTOS Trefl Gdańsk miał wiele problemów zdrowotnych. Choroba dała o sobie znać zwłaszcza w czasie Pucharu Polski, rozgrywanego we Wrocławiu. Czy te kłopoty udało się zażegnać?

Puchar Polski odbył się w niefortunnym dla nas terminie. Byliśmy w dobrej formie, a tu choroba nam przeszkodziła. Nawet ci zawodnicy, którzy wtedy grali, nie powinni grać. Ale co mieliśmy zrobić? To wszystko jednak za nami. Powoli wychodzimy na prostą, nie jest jeszcze tak kolorowo, ale będzie coraz lepiej.

Coraz częściej pojawiają się głosy, że Puchar Polski jest zbędnym dodatkiem. Zgadzasz się z tą opinią?

Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek nie chciał wygrać Pucharu Polski, albo wyjść w Nysie czy w Rzeszowie i powiedzieć kolokwialnie, że ma gdzieś puchar, bo on nic nie daje. Myślę, że każdy chciałby wygrać ten puchar. Chyba najlepiej pamiętacie, jak dwa lata temu świętowaliśmy w Gdańsku zdobycie po pierwszy w historii tego klubu Pucharu Polski.

Z ERGO ARENY Emilia Kotarska