Reprezentacja Polski, po kapitalnym meczu ćwierćfinałowym, pokonała bez straty seta drużynę Rosji. O przebiegu tego spotkania, tęsknocie za graniem przy pełnych trybunach i kolejnym rywalu opowiedział Paweł Zatorski, libero Biało-czerwonych.

Atmosfera na trybunach podczas ćwierćfinału CEV EUROVOLLEY, rozgrywanego w ERGO ARENIE na granicy Gdańska i Sopotu, była nieziemska. Co czuliście stojąc na boisku?

Paweł Zatorski: Podkreślaliśmy wiele razy, że czekaliśmy na taką atmosferę i wsparcie naszych niesamowitych kibiców. Widać, jakich skrzydeł nam to dodaje. Gramy o wiele wiele lepiej, gdy trybuny są wypełnione po brzegi.

Odnieśliście podobne wrażenie, że w pierwszym secie to chyba z pięć punktów zostało zdobytych przez kibiców, Rosjanie wyglądali na przestraszonych?

Nic dodać, nic ująć.

Czekacie na wyłonienie kolejnego przeciwnika, z którym zmierzycie się w półfinale. To będzie Słowenia czy Czechy?

Nie zastanawiałem się nad tym. Myślę, że Czesi są dużą niespodzianką w tym zestawieniu. Do tej pory skupialiśmy się na każdym kolejnym meczu, nie wybiegaliśmy myślami, co będzie dalej. Ja jeszcze w dalszym ciągu odzyskuję słuch po tym niesamowitym dopingu kibiców (śmiech). Emocje wciąż nie opadły. O następnym rywalu będziemy myśleć, jak już poznamy wynik kolejnego ćwierćfinału.

Czy to był jeden z najłatwiejszych meczów z Rosją, który pamiętasz?

Myślę, że to nie było łatwe spotkanie. Musieliśmy zagrać tutaj dobrze. Nie uniknęliśmy błędów, ale ich nie da się uniknąć, grając przeciwko wicemistrzom olimpijskim. Dlatego cieszę się, że niezależnie w jakim stylu, ale wygraliśmy to spotkanie i awansowaliśmy dalej.

Jaki element sportowy zadecydował o wysokim zwycięstwie z Rosją?

Nie potrafię na gorąco tego ocenić. Na pewno odrzuciliśmy ich od siatki. Myślę, że to był klucz do naszej dobrej gry blokiem i wyblokiem. Grając przeciwko Rosjanom, trzeba przyjmować takie założenia, że można ich ukłuć zagrywką. Bardzo nam zależało, żeby pojechać do Katowic i kontynuować tę piękną przygodę, szczególnie w tych trudnych czasach, kiedy nie często jest nam dane grać przy pełnych trybunach, wypełnionych polskimi kibicami. Cieszymy się bardzo, że ten turniej nie kończy się dla nas w tym momencie i przygoda nie odcina się grubą linią. Jedziemy dalej, będziemy walczyli w kolejnych spotkaniach.

z Gdańska Emilia Kotarska