Dwa spotkania biało-czerwonych z Rosją miały zupełnie inny przebieg. O różnicy w tych meczach, przestojach w grze i walce do końca o każdy punkt rozmawialiśmy z Mateuszem Miką, przyjmującym reprezentacji Polski.

Emilia Kotarska: Przede wszystkim ogromne gratulacje! Dwa razy pokonaliście Mistrzów Olimpijskich. Drugi mecz jednak z Rosjanami miał zupełnie inny przebieg, był dużo trudniejszy. Z czego to wynikało?

Mateusz Mika: Na pewno dzisiaj była duża różnica w naszej zagrywce i przyjęciu Rosjan. Oni lepiej przyjmowali i mogli dzięki temu wyprowadzać lepsze pierwsze akcje, przez co nam było trudniej ich podbić. Myślę, że to była taka największa różnica, ale na szczęście udało nam się wrócić do walki, kiedy już przegrywaliśmy po trzech setach 1:2 i wygrać całe spotkanie.

Dzisiejszy mecz rozpoczęliście podobnie jak ten czwartkowy, wysoko pokonaliście Rosjan, ale w drugim secie zaczęły się już problemy. Wynikały one ze słabszej naszej zagrywki i problemów z przyjęciem?

Na pewno troszkę gorzej zagraliśmy w przyjęciu. Dokładnie ciężko mi stwierdzić, ponieważ nie widziałem jeszcze statystyk, ale był taki moment w meczu, gdzie tej piłki nie przyjmowaliśmy dokładnie. Rosjanie to wykorzystywali, dobrze przyjmowali i uciekli nam w tym drugim secie, a my nie zdołaliśmy ich dogonić. W trzecim secie również zagrali lepiej od nas, ale tak jak mówiłem wcześniej, na szczęście udało nam się wrócić do dobrej gry w tym czwartej partii. Zmiennicy dali fantastyczne zmiany. Rafał (Buszek – przyp. red.), w pierwszym secie, w którym wszedł, chyba skończył wszystkie piłki, jakie dostał, a były to naprawdę trudne piłki. Fabian (Drzyzga – przyp. red.) też pokierował dobrze grą, więc to jest bardzo pozytywne. Cieszę się bardzo z tego, że jeśli następują zmiany, są to zmiany bardzo pozytywne.

Tie-break znów rozpoczęliście z wysokiego „c”, kiedy już się wydawało, że wygrana jest na wyciągnięcie ręki, to nagle coś się zacięło…

Było bodajże 12:8 i nagle Rosjanie do nas doskoczyli, zrobiło się po 12. Po prostu zdarzył nam się przestój, nie pamiętam teraz co tam dokładnie się działo, ale tak jak mówiłem, najważniejsze jest to, że na samym końcu to my schodziliśmy z podniesioną głową, mimo tych problemów, które mieliśmy na przestrzeni całego meczu – czy to w tym drugim, trzecim secie, czy też tie-breaku.

W kolejny weekend Ligi Światowej zmierzycie się z Iranem – rywalem, który jest bardzo nieprzewidywalny…

Mecze z Iranem będą na pewno zupełnie innymi spotkaniami. Nie wiem jeszcze, jak Iran gra w tym roku, bo dopiero jutro zaczynają – tak się przynajmniej dowiedziałem od kolegów po fachu (śmiech). Biorąc pod uwagę to, co grali w ubiegłym roku, to na pewno będziemy musieli ich odrzucić od siatki i dobrze przyjmować, bo oni bardzo dobrze grają pierwszą akcją. Na pewno postaramy się wygrać.

W ERGO ARENIE w piątek rozmawiała Emilia Kotarska