Drużyna Aluronu Virtu Warty Zawiercie w sopockiej Hali 100-lecia w czterech setach pokonała w piątek Trefl Gdańsk i umocniła swoją pozycję w tabeli. O przebiegu tego spotkania, wymagającej końcówce PlusLigi i wspaniałych kibicach opowiedział Marcin Waliński, przyjmujący gości.

Emilia Kotarska: Przede wszystkim ogromne gratulacje! Zdobyliście trzy cenny punkty, które pozwalają Wam spokojniej patrzeć na dwie ostatnie kolejki PlusLigi. Wynik meczu z Treflem nie do końca odzwierciela jednak przebieg tego spotkania. Spodziewaliście się tak zaciętego pojedynku?

Marcin Waliński: Zostawiliśmy sporo serca i walki na boisku, podobnie zresztą jak Trefl. Wiedzieliśmy, że to będzie trudne spotkanie ze względu na to, że wcześniej Trefl wygrał z ZAKSĄ. Zagrali bardzo dobrze, wychodziło im wszystko, ale żeby zagrać taki drugi mecz w krótkim czasie to rzadko się zdarza. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że musimy zacząć mocno, bo Gdańsk na pewno się nie podda. W drugim secie, mimo naszej przewagi, oni nas dogonili i wygrali tę partię. W kolejnych setach na nasze szczęście utrzymywaliśmy przewagę i w konsekwencji wygraliśmy mecz 3;1.

Wspominałeś o falowaniu gry, gdzie raz jedna a raz druga drużyna łatwo gubi punkty. To jest już zmeczenie sezonem czy raczej większa presja, bo każdy punkt może okazać się decydujący?

Wiadomo, że gdzieś tam z tyłu głowy mamy, że te mecze, które są przed nami, musimy wygrać albo po prostu w nich zapunktować, żeby utrzymać się w „szóstce”. Zostały nam do rozegrania jeszcze dwa spokania – z Olsztynem i Lubinem, jeden u siebie, drugi na wyjeździe. Musimy do końca być maksymanie skoncentrowani i skupieni na sobie. Nigdy przecież nie wiadomo, co wydarzy się w meczach drużyn, które gonią nas w tabeli. W naszej drużynie fajne jest to, że jak ktoś zagra troszkę słabiej, to zawsze ktoś inny może pociągnąć grę. W meczu przeciwko drużynie Trefla zagraliśmy naprawdę dobrze, pokazaliśmy wielkie serce do walki.

Trefl Gdańsk we wtorek rozegrał fenomenalne spotkanie przeciwko ZAKSIE. To na nim w dużej mierze opieraliście swoją analizę? Co w tamtym meczu najlepiej wychodziło gdańskim lwom?

Generalnie tamto spotkanie cała drużyna rozegrała na bardzo dobrym poziomie, począwszy od rozgrywającego, po środek, przyjęcie i atak. Wychodziło im wszystko. Znakomicie zaprezentował się Maciej Muzaj i dwaj przyjmujący. Trudno wskazać jeden decydujący element, bo Trefl grał naprawdę na wysokim poziomie w każdym elemencie i właśnie dlatego wygrał z ZAKSĄ. Jeśli chodzi o nas, to po obejrzeniu tamtego spotkanie wiedzieliśmy, że musimy zacząć bardzo mocno i pociągnąć ze sobą naszą publiczność, żeby wzajemnie przekazywać sobie dobrą energię. Kibice jeżdżą za nami wszędzie, my czujemy ich wsparcie. Kiedy zdarzy nam się przestój to energię i siłę czerpiemy właśnie od nich. Mimo tego, że gramy na wyjeździe, to cały czas czujemy ich doping, to nam pomaga. Poza tym, każdy o tym wie, że kibice są naszym siódmym, a nawet ósmym zawodnikiem. W meczu przeciwko Treflowi zagraliśmy naprawdę dobrze w każdym elemencie, może słabiej siedziała nam zagrywka, ale to my napieraliśmy bardziej niż rywale. Nawet jak popełnialiśmy błędy, to nie myśleliśmy o tym, tylko szliśmy dalej do przodu.

Pięknie wypowiadasz się o kibicach, których dzisiaj słychać było bardzo dobrze, bo Hala 100-lecia to dużo mniejszy obiekt ERGO ARENA..

Mieliśmy szczęście, że zagraliśmy akurat w takiej hali, bo gabarytami przypomina mi bardzo naszą halę. Nie oszukujmy się, bo grając i trenując codziennie na małych obiektach, to ma się potem problem z aklimatyzacją w dużo większych halach. Jednak nie można nigdy tego brać za jakąś wymówkę, bo nie pierwszy sezon gramy w PlusLidze. Znamy hale i wiemy, jak każda z nich się prezentuje. Jedno trzeba przyznać, na mniejszych halach rzeczywiście lepiej się gra, bo publiczność jest o wiele bliżej i atmosfera wtedy jest o wiele lepsza. Gdy gra się w praktycznie pustej hali, to nie ma od kogo brać energii, a gra się przecież dla kibiców.

Przed Wami dwa mecze z teoretycznie słabszymi rywalami – Olsztyn jest osłabiony po raz kolejny przez kontuzję Andringi a Lubin do tej pory wygrał zaledwie sześć spotkań…

Tak naprawdę, trzeba podkreślić, że każdemu zespołowi, który przyjeżdża grać do Zawiercia jest bardzo ciężko, bo my czerpiemy ogromną energię od kibiców. U siebie rozgrywamy zdecydowanie lepsze mecze niż na wyjazdach. Wydaje mi się, że wtedy też gramy wizualnie lepiej. Chociaż w meczu przeciwko Treflowi kibice mogli zobaczyć naprawdę kawał dobrej siatkówki. Teraz skupiamy się na sobie i swojej grze. Najpierw zagramy przeciwko Olsztynowi, chcemy zdobyć kolejne punkty, więc skupiamy się tylko na tym spotkaniu. Nie wybiegamy za bardzo w przyszłość, nie chcemy też patrzeć w tabelę. Musimy po prostu grać na swoim dobrym poziomie, a wtedy będziemy w „szóstce”. Mamy los w swoich rękach.

rozmawiała Emilia Kotarska