Trefl Gdańsk w środę pokonał podopiecznych Roberta Prygla za trzy punkty. Tym samym odniósł pierwsze zwycięstwo w sezonie 2019/2020. O tym, jaką drużynę zbudował Michał Winiarski, co będzie siłą gdańskich lwów i jak to jest znaleźć się w szerokiej kadrze Vitala Heynena opowiedział Marcin Janusz, rozgrywający nadmorskiej ekipy.

Emilia Kotarska: Gratulacje! Odnieśliście zwycięstwo za trzy punkty z drużyną Czarnych Radom, to na pewno cieszy. Waszym atutem dzisiaj był równomiernie rozłożony atak. Jak z Twojej perspektywy wyglądało to spotkanie?

Marcin Janusz: Każdy z nas dobrze wszedł w mecz i prezentował solidny poziom przez większość spotkania. Nie ustrzegliśmy się chwilowych przestojów, ale jak komuś nie szło, to natychmiast pojawiał się ktoś inny, kto potrafił go zastąpić. W tych ważnych momentach nie traciliśmy wielu punktów seriami. Cieszy to, że gdy mieliśmy słabszy moment, to zaraz szybko z niego wychodziliśmy i wracaliśmy do swojej dobrej gry. Jesteśmy zadowoleni z osiągniętego wyniku. Fajnie to wszystko wyglądało.

W meczu przeciwko drużynie Cerradu Enea Czarnych Radom mieliście problemy z wyprowadzeniem pierwszego ataku. Zdarzały się takie akcje, że potrzebowaliście trzech lub czterech piłek, żeby zdobyć punkt. Czujecie, że jeszcze trochę brakuje do tego, żeby z większą łatwością kończyć piłki w pierwszej akcji?

Gramy przede wszystkim cierpliwie. Zdajemy sobie sprawę z własnych błędów, ale staramy się je eliminować. Cieszy to, że stwarzamy zagrożenie z każdej pozycji, dzięki temu mam duży komfort rozegrania. Nie pozostało nam nic więcej, jak tylko zgrywać się jeszcze bardziej i poprawiać niektóre elementy. Wiadomo, jest początek sezonu i jeszcze nie wszystko wygląda tak, jakbyśmy tego chcieli. Jednak biorąc pod uwagę etap, w którym jesteśmy, to dopiero rozpoczyna się prawdziwe granie pod presją. Jesteśmy zadowoleni nawet z tego meczu z PGE Skrą Bełchatów. Mimo porażki, mogliśmy cieszyć się z naszej gry. Po meczu z Radomiem możemy cieszyć się zarówno z gry, jak i z wyniku. Widać, że mamy bardzo dobrą atmosferę w drużynie.

Waszą mocną stroną w meczu przeciwko Czarnym była zagrywka, zepsuliście zaledwie 9 piłek a zdobyliście 10 punktów bezpośrednio serwisem. Opłaciło się ryzyko w zagrywce? To był klucz do zwycięstwa?

Dzisiaj zdecydowanie lepiej graliśmy w tym elemencie niż w meczu ze Skrą. Zawsze staramy się tak prezentować w polu serwisowym, żeby przeciwnikom utrudnić maksymalnie grę. Niestety, nie zawsze to się udaje. W meczu przeciwko radomianom zagrywka najlepiej wychodziła nam w pierwszym secie. Wiadomo, że jeżeli uda nam się odrzucić rywali od siatki, to jesteśmy w stanie zagrać z każdym w lidze mecz na naprawdę dobrym poziomie i powalczyć o zdobycze punktowe.

Teraz czekają Was dwa mecze wyjazdowe, pierwszy z GKS-em Katowice, który wygrał z Asseco Resovią Rzeszów i przegrał w tie-breaku z PGE Skrą Bełchatów oraz beniaminkiem, Ślepskiem Suwałki, który wygrał za trzy punkty na Podpromiu…

Tak będzie wyglądała liga w tym roku. Każdy mecz będzie trudny, niezależnie od tego z kim i gdzie zagramy. W tych dwóch meczach już pokazaliśmy, że będziemy w stanie walczyć z każdym. Na pewno w wielu spotkaniach nie będziemy faworytami, ale jesteśmy waleczni i będziemy grać o każdą piłkę. Mamy wspaniałą atmosferę. Będziemy chcieli sprawić jak najwięcej niespodzianek i dać wiele radości kibicom.

„Nec temere, nec temide” – hasło wypisane na Waszych kołnierzach ma przyświecać Wam przez cały sezon. Waleczność, charakter i brak lęku to cechy drużyny Trefla Gdańsk?

Nie ma co ukrywać, mamy młody zespół. Większość zawodników, mimo tego, że jest już trochę obyta z plusligowym parkietem, to wciąż jest młoda. Zagrania, które przychodzą wraz z doświadczeniem, musimy nadrabiać radością i dobrą atmosferą na boisku. To nam się udaje, sami się nakręcamy, wspieramy wzajemnie. Myślę, że to widać. Przykładamy się maksymalnie do treningów, na pewno będziemy grać coraz lepiej z każdym spotkaniem. Jesteśmy nastawieni bardzo pozytywnie do tego sezonu. Bije od nas dobra energia. Jestem pełen nadziei, że dobrze nas się ogląda. Chcemy wygrać jak najwięcej się da, po prostu cieszyć się naszą grą. Waleczność ma być naszą podstawową cechą. Musimy być skoncentrowani w tych najważniejszych momentach. Tego na pewno będziemy musieli się jeszcze nauczyć, bo czasami tej chłodnej głowy może nam brakować, bo jesteśmy niezwykle młodym zespołem. Przykładem był ostatni mecz z bełchatowianami. To była jednak dobra lekcja i na pewno wyciągniemy z niej wnioski. Będziemy się wszyscy tego w dalszym ciągu uczyć.

Tej cierpliwości, o której wspomniałeś, nauki nowych rzeczy czy doskonalenia tego, co już potraficie, uczycie się razem z trenerem Michałem Winiarskim, dla którego sezon 2019/2020 jest debiutem w roli pierwszego szkoleniowca. Jaki jest na treningach Michał Winiarski?

Zachowuje się podobnie jak na meczach. Żyje treningiem, jest bardo pracowity. Wszystkie zajęcia są nagrywane, dzięki czemu możemy je potem analizować i poprawiać poszczególne elementy indywidualnie, co przekłada się na lepszą grę zespołową. Michał z każdym dogaduje się bardzo dobrze. Nie ma ani jednej osoby, która mogłaby powiedzieć o nim złe słowo. Jest takim samym trenerem, jak był zawodnikiem. Nie zmienił się za dużo z charakteru. Potrafi jednak też krzyknąć. Wie, kiedy ma być wymagający. To wszystko składa się na całość i wnosi wiele pozytywnych aspektów do naszej pracy.

Obecnie rozpocząłeś drugi sezon w Treflu Gdańsk, więc masz trochę łatwiej, bo już czujesz się jak u siebie. Jaki stawiasz sobie cel na te rozgrywki?

Muszę wypromować Pawła Halabę, żeby w końcu dostał statuetkę MVP, bo ma duże ciśnienie i parcie na szkło (śmiech). A tak na poważnie, to chciałbym stać się mentalnym liderem tego zespołu i pomagać każdemu zawodnikowi, żeby osiągał jak najlepsze wyniki, bo wtedy jako zespół osiągniemy więcej. Tego uczę się przez większość mojej kariery. Myślę, że efekty pomału są widoczne. Z dnia na dzień, z roku na rok, staję się coraz bardziej doświadczonym rozgrywającym. Zaczynam dostrzegać wiele nowych rzeczy. Zupełnie inaczej podchodzę do swojej roli niż kiedyś. Moim głównym celem jest to, żebyśmy wygrywali jak najwięcej meczów. Tylko to się liczy.

Zdobywanie tego doświadczenia na parkietach Plusligi ma już swoje przełożenie na reprezentację Polski. W tym roku, podobnie jak poprzednim, znalazłeś się w szerokiej kadrze Vitala Heynena. Co wyniosłeś ze zgrupowań i jak je wspominasz?

To jest niewątpliwie bezcenne doświadczenie, gra na najwyższym światowym poziomie. Duży honor, ale jednocześnie też granie pod ogromną presją. Zgrupowania reprezentacyjne mają to do siebie, że jak potem wraca się do klubów, to gra się trochę łatwiej, bo ma się już to przetarcie na wysokim poziomie. Cieszę się, że mogę być członkiem kadry, która odnosi ogromne sukcesy w ostatnich latach. Powtórzę jeszcze raz, to honor znaleźć się w tym gronie, nawet jeśli nie jeździ się na najważniejsze turnieje, ale można dołożyć swoją małą cegiełkę do tego wszystkiego. Jako reprezentacja tworzymy świetną grupę ludzi. Mam nadzieję, że to również uda się przełożyć na klub.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

w ERGO ARENIE rozmawiała Emilia Kotarska