Trefl Gdańsk pokonał we wtorek GKS Katowice w ćwierćfinale TAURON Pucharu Polski i tym samym zagra w turnieju finałowym, który rozegrany zostanie we Wrocławiu. O trudach tego spotkania opowiedział nam Maciej Olenderek, libero „gdańskich lwów”.

Emilia Kotarska: Gratulacje! Pokonaliście GKS Katowice w meczu ćwierćfinałowym i zagracie we Wrocławiu. Można powiedzieć, że rozgrywki Pucharu Polski są szczęśliwe dla Trefla?

Maciej Olenderek: Myślę, że można tak powiedzieć. Jestem piąty rok w Gdańsku, a to będzie moje czwarte Final Four. Chociaż może jednak takie trzy i pół (śmiech), ponieważ jeden turniej finałowy został odwołany z uwagi na pandemię koronawirusa. Jestem mega szczęśliwy. Chciałbym jeszcze przypomnieć, że we Wrocławiu wygraliśmy puchar, więc mam nadzieję, że i tym razem to miasto będzie nam sprzyjało.

Gdy spojrzymy na wynik meczu, może wydawać się, że to było łatwe zwycięstwo. Jednak szczegółowa analiza spotkania mówi coś zupełnie innego. To był bardzo trudny pojedynek?

Katowice postawiły bardzo ciężkie warunki. GKS to zawsze trudny rywal. Zawodnicy bronią dużo piłek i dobrze zachowują się na kontrach. W ćwierćfinale była przysłowiowa wojna na armaty. Obie drużyny zagrywały bardzo mocno. Myślę, że to spotkanie mogło podobać się kibicom. To była naprawdę twarda męska gra. Cieszę się, że mecz zakończył się na naszą korzyść.

Obie drużyny podjęły ogromne ryzyko w zagrywce, posłały po 6 asów. Widać było, że moc tej zagrywki jest sprawia duże trudności rywalom.

Zdecydowanie tak. Trzeba było utrzymać piłkę w grze i starać się grać na wysokiej piłce. Przy takiej sile zagrywki ciężko jest kontrolować tor lotu. Gdy chce przyjąć się piłkę blisko siatki, często popełnia się błędy i oddaje piłkę na drugą stronę. Wtedy praktycznie zawsze jest strata punktów, bo przeciwnik dostaje piłkę za darmo. Próbowaliśmy utrzymać piłkę w grze po tych ciosach z pola serwisowego, podobnie jak Katowice, dlatego była to prawdziwa wojna na armaty.

W trzecim secie zdarzył Wam się duży przestój. Z czego on wynikał?

Katowice grały w tym secie zdecydowanie lepiej niż my w każdym elemencie. GKS zasłużył na wygraną. Cieszę się, że mimo przegranej partii, udało nam się wrócić do dobrej gry w tym meczu. Wszyscy znamy historię pojedynków z GieKSą, często gramy tutaj tie-breaki, ale tym razem udało się go uniknąć.

Wygrana w ćwierćfinale jest dobrym rewanżem za porażki w tym sezonie?

Nie dość, że Katowice są wyżej w tabeli, to wygrali z nami dwa mecze w fazie zasadniczej – raz po tie-breaku a raz bardzo gładko w ERGO ARENIE. Dlatego tym bardziej cieszymy się, że to my jedziemy do Wrocławia.

Można powiedzieć, że Trefl złapał wiatr w żagle? Wciąż macie szanse na „ósemkę”, chociaż jak sięgniemy pamięcią kilka tygodni wstecz, to taka sytuacja była mało realna.

Walczymy o „ósemkę”, jesteśmy dość blisko tego miejsca. Nadal mamy szanse, żeby znaleźć się w fazie play-off. Gramy coraz lepiej, odnieśliśmy kilka wygranych z rzędu. Przed nami jednak bardzo ciężkie mecze z zespołami z czołówki. Oby nasza dobra gra zadowalała kibiców.

Po meczu z GKS-em Janek Firlej powiedział, że jego zdaniem, losy awansu do „ósemki” będą ważyć się do samego końca fazy zasadniczej. Różnice punktowe są niewielkie, wystarczy, że zdarzy się przykra niespodzianka i można wypaść z tej walki o play-offy. Zgodzisz się z tymi słowami?

Dokładnie tak. Można podać przykład naszej sytuacji. W tym sezonie jeszcze nie graliśmy z Olsztynem. Któraś z drużyn może wygrać dwa razy za trzy punkty i tabela ulegnie diametralnej zmianie. Zobaczymy, co przyniesie czas. Dla nas to będzie trochę trudny okres, bo – tak jak wspomniałem wcześniej – gramy z trudnymi rywalami. Mam nadzieję, że uda nam się jednak złapać punkty i będziemy trzymać się tego „ósmego” miejsca.

Dziękuję za rozmowę.

w ERGO ARENIE rozmawiała Emilia Kotarska
fot. Joanna Kochanowska-Skierkowska