Trefl Gdańsk po zwycięstwie w dwumeczu z Indykpolem AZS-em Olsztyn zakończył sezon na dziewiątej pozycji w tabeli PlusLigi. O przebiegu rozgrywek 2018/2019 rozmawialiśmy z Maciejem Muzajem, atakującym gdańskich lwów.

Mecz z Indykpolem AZS-em Olsztyn zakończył sezon 2018/2019. Jak oceniasz ten czas w swoim wykonaniu?

Maciej Muzaj: Na pewno ten sezon jest dużo lepszy od poprzedniego. Wydaje mi się, że jest to mój najlepszy sezon indywidualnie, jednak nie cieszę się z tego w pełni, ponieważ z drużyną zajęliśmy dopiero dziewiąte miejsce w PlusLidze. Nie chciałbym oceniać swojej postawy, raczej wolałbym spojrzeć na ten sezon przez pryzmat całej drużyny. Mieliśmy niesamowite mecze, które można było nagrywać i oglądać w nieskończoność, a mieliśmy też takie, o których trzeba było szybko zapomnieć. Sezon charakteryzował się ogromnym falowaniem, dlatego uplasowaliśmy się dopiero na dziewiątej pozycji, na którą – niestety – sobie zapracowaliśmy.

Mecze z Kazaniem możemy zaliczyć do tych dobrych czy raczej złych, bo pomimo świetnej gry, to rywale zwyciężyli w całej rywalizacji i awansowali do kolejnej rundy?

Wynik w Lidze Mistrzów jest niewątpliwie wielkim sukcesem klubu, miasta i kibiców. Awans do półfinału był naprawdę blisko. Przegrana boli, bo zwycięstwo było naprawdę na wyciągnięcie ręki, jednak ostatecznie Zenit Kazań okazał się od nas lepszy. Nie mógłbym jednak powiedzieć, że Zenit wygrał rywalizację, bo miał więcej szczęścia. Rosjanie pokazali znakomite umiejętności, zasłużyli na to, żeby przejść dalej. Meczem z Perugią udowodnili, że to miejsce im się należy. Może gdybyśmy lepiej prezentowali się w lidze, to można byłoby powiedzieć, że bardziej zasłużyliśmy na ten awans.

Cała Europa patrzyła na Was z otwartymi ustami, jak stawialiście czoła drużynie Zenitu. W Lidze Mistrzów byliście zupełnie innym zespołem. Jak to jest, że w PlusLidze z teoretycznie słabszymi przeciwnikami ponosiliście porażki a w dwumeczu z Rosjanami byliście blisko awansu do półfinału?

Myślę, że w meczach z Kazaniem graliśmy całym serduchem, zostawiliśmy wiele zdrowia na boisku i byliśmy blisko sprawienia wielkiej niespodzianki. W PlusLidze rozegraliśmy sporo meczów. Nie oszukujmy się, że być może pomogło nam to, że w Europie nie jesteśmy tak znani jak w Polsce i to mogła być nasza przewaga nad rywalami. Tutaj nas wszyscy znają, wiedzą jak gramy, jak mają się ustawiać, by bronić nasze piłki.

Świadomość, że jesteś liderem tej drużyny pomagała czy raczej przeszkadzała?

Na pewno ta świadomość nie była żadną przeszkodą. Wiem, od czego byłem w tej drużynie, czym charakteryzuje się moja pozycja.  Podobało mi się to, że byłem liderem w ataku i że dostawałem mnóstwo piłek. Jestem przyzwyczajony do tego, żeby brać na swoje barki ciężar gry w trudnych momentach.

Zgodzisz się z opinią, że w ciągu tego sezonu w Gdańsku poczyniłeś duży postęp w swojej grze?

Uważam, że przygoda w Gdańsku to był dla mnie krok w przód. Chciałbym wielu osobom podziękować za pomoc w tym rozwoju – od trenera poprzez sztab, prezesa, na zawodnikach i kibicach kończąc.

W końcówce sezonu zawsze pojawia się dużo spekulacji odnośnie przyszłości zawodników. Czy to jest ostatnia rozmowa z Tobą w barwach Trefla Gdańsk?

Całkiem możliwe.

inf.własna