W środę po zaciętym pojedynku Trefl Gdańsk pokonał w pięciu setach GKS Katowice. O nieoficjalnej inauguracji sezonu, oswajaniem z PlusLigą nowych zawodników oraz dzisiejszym meczu z PGE Skrą Bełchatów opowiedział Maciej Muzaj.

W minioną środę Trefl Gdańsk rozegrał pierwsze spotkanie sezonu 2018/2019. Dla niektórych gdańskich lwów było to pierwsze zetknięcie z PlusLigą. Mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy, którzy wygrali w tie-breaku. – GKS Katowice mógł wygrać to spotkanie za trzy punkty, bo prowadził w meczu już 2:1. Cieszymy się więc, że to nam udało się odnieść ostateczne zwycięstwo po ciężkim tie-breaku. Niektórzy zawodnicy w naszej drużynie mieli pierwsze przetarcie z PlusLigą. Mogli zobaczyć jak to wszystko wygląda, stąd nasza falująca gra. – mówił po spotkaniu w ERGO ARENIE Maciej Muzaj, który nad morze przeniósł się z Jastrzębskiego Węgla.

Atakujący Trefla Gdańsk wykonał w meczu aż 61 ataków (57% skuteczności). W sumie zdobył 38 punktów (z czego dwa blokiem). – Jestem zadowolony ze swojej postawy w meczu z GKS-em. Gdybyśmy przegrali to spotkanie, to nie potrafiłbym cieszyć się z tej zdobyczy punktowej. Wyniki indywidualne nie są najważniejsze. Liczy się dobro całej drużyny. – tłumaczy zawodnik z numerem „12” na koszulce. Po czym dodaje – Może w meczu z Katowicami była po prostu moja kolej, a w następnym spotkaniu ktoś inny przejmie skrzypce. Tak to wygląda w drużynie. Ja mam taki komfort, że to nie jest mój pierwszy sezon w lidze, bo już ją dobrze znam. Czuję się też może nieco lepiej od zawodników, którzy grali dopiero swój pierwszy mecz w PlusLidze. Mimo ich doświadczenia i ogrania w innym ligach, to zawsze ten pierwszy mecz w nowym zespole, nowej hali, przy tylu kibicach wiąże się z dodatkowymi emocjami.

W drugim i trzecim secie meczu z GKS-em Katowice nastąpiło załamanie gry Trefla. Andrea Anastasi próbował wprowadzać zmiany, ale nie przyniosły one oczekiwanych rezultatów. – W tych partiach zacięliśmy się w ataku. Mieliśmy problemy również w przyjęciu. Podkreślę jeszcze raz, że to był nasz pierwszy mecz w ERGO ARENIE w takim składzie i pierwszy oficjalny mecz w tym sezonie (mecz pomiędzy Stocznią Szczecin a Treflem Gdańsk nie odbył się z powodu awarii oświetlenia – przyp. red.). Nie mieliśmy 100% pewności w tym, co robimy i nasza gra była strasznie szarpana. Problemy ze słabszym przyjęciem powodowały niską skuteczność w ataku. – tłumaczył Muzaj.

Wczoraj rozpoczęła się dopiero trzecia kolejka PlusLigi, a już na samym starcie kibice mogli obejrzeć kilka niespodzianek. – PlusLiga jest jedną z najbardziej wymagających lig na świecie, ponieważ nie można tutaj odpuścić żadnego meczu, bo nie ma słabszych zespołów. Wystarczy spojrzeć na poprzednią kolejkę, w której drużyny teoretycznie mocniejsze na papierku przegrywają swoje spotkania i mamy niespodzianki, przez co liga robi się ciekawsza.

Dzisiaj gdańskie lwy rozegrają spotkanie z PGE Skrą Bełchatów, która ze zmiennym szczęściem rozgrywa swoje mecze w Lidze Mistrzów Świata. – Na pewno to spotkanie będzie zupełnie inne. Nie możemy patrzeć na to, że bełchatowianie przegrali w pierwszej kolejce z Chemikiem Bydgoszcz, bo przecież to jest bardzo mocny zespół ze świetnymi zawodnikami. W składzie mają Mistrzów Świata, więc to na pewno będzie trudny mecz, który będzie wymagał od nas walki na 110%. – komentuje atakujący Trefla.

Mecz przeciwko katowiczanom Muzaj rozpoczął z rozwichrzoną fryzurą, a w trakcie spotkania zrobił sobie kucyk. W czym tkwi fenomen upięcia włosów przez zawodnika? – Wszyscy na pewno widzieli, że na początku przeszkadzały mi te włosy (śmiech). Trzeba udać się do fryzjera. Mamy plan z kolegami na małą akcję charytatywną, może uda nam się wymyślić coś ciekawego. Do końca jeszcze nie wiem, co to będzie, ale na pewno coś fajnego zrobimy z korzyścią dla innych. – mówił rozentuzjazmowany gdański lew.

 

oprac.własne