Reprezentacja musi przełknąć gorzką pigułkę. Biało-czerwoni nie zdołali awansować do Final Six, na co bardzo liczyli. O falującej grze, ciężkiej pracy i zbliżających się mistrzostwach Europy opowiedział  w rozmowie Bartosz Kurek, przyjmujący reprezentacji Polski.

Po zwycięstwie z Iranem, ponownie słabszy mecz ze Stanami Zjednoczonymi. Nie tak miało to wyglądać?

Bartosz Kurek: Drugi set był zdecydowanie słaby w naszym wykonaniu. Szkoda trzeciej partii, ponieważ kontrolowaliśmy grę, a zabrakło nam trochę pewności siebie. Po tych ostatnich porażkach, chyba gdzieś z tyłu głowy mamy problem z pewnością siebie, gdzieś to wszystko wciąż siedzi. Uważam, że wszystkie elementy w naszej grze są do poprawy, zarówno te techniczne jak i mentalne. W meczu z USA zabrakło nam pewności siebie. Mieliśmy swoje szanse, ale ich nie wykorzystaliśmy. Szkoda tego meczu.

Dostałeś szansę pojawienia się na boisku. Jak się grało?

Nie wiem co powiedzieć… Słabo wyglądałem w meczu z USA. Na pewno dużo brakuje, ale ciężko będę pracował z nadzieją, że ta dobra forma przyjdzie w odpowiednim momencie.

Porażka z reprezentacją USA oznacza koniec Ligi Światowej dla Polaków. Zabraknie nas w Final Six.

Czujemy się pokonani i nie ma co do tego dorabiać żadnej ideologii. Wiadomo, że każdy rozegrany mecz jest na wagę złota, to daje doświadczenie i zgrywanie się. Myślę, że przez ciężką pracę powinniśmy teraz poszukać lepszej gry.

Tegoroczna „Światówka” w Waszym wykonaniu była jak rollercoaster – mecz dobry, przeplatał się z tymi słabymi.

Dokładnie tak. Przeważnie gra się tak, jak pracuje się przez cały ten okres przygotowań. My na treningach pracowaliśmy dobrze i ciężko. Każdy zawodnik przez ten okres przygotowań i treningów na pewno zrobił postęp, ale jako drużyna nie „sprzedaliśmy” na boisku wszystkiego, co potrafimy. Obyśmy to „sprzedali” na mistrzostwach Europy.

Żal wyjazdu do Kurytyby? Cel jakim był Final Six nie został osiągnięty, ale to znów da więcej czasu na przygotowanie do mistrzostw Europy.

Szkoda tego turnieju finałowego, bo mielibyśmy okazję rywalizować z najlepszymi zespołami. Szkoda również, że nie zrealizowaliśmy jednego z głównych celów na początku sezonu reprezentacyjnego. Najlepiej buduje się morale drużyny przez zwycięstwa i kolejne nowe, cięższe wyzwania. Tego nam zabraknie przed mistrzostwami Europy. Te wyzwania musimy sobie wytworzyć na treningach.

Jakość jaką obecnie prezentujecie jest pokłosiem zmienionej, nowej drużyny, która dopiero musi się zgrać jako zespół?

Amerykanie w składzie, jakim wyszli przeciwko nam, też spotkali się na rozpoczęciu tegorocznej Ligi Światowej. W każdym roku tworzenie drużyny wygląda inaczej, czasami jest tak, że trzon zostaje i wszystko układa się dobrze od początku, a czasami trzeba tego przez jakiś czas poszukać na treningach. Mamy na tyle mądry sztab szkoleniowy, że to wszystko na pewno będzie wyglądało lepiej.

Gdzie wobec tego leży problem?

Ciężko mnie się wypowiadać. Myślę, że z Iranem rozegraliśmy dobre spotkanie pod względem technicznym i taktycznym w każdym elemencie, natomiast w meczu z USA ta maszyna nie zatrybiła, gdzieś się zacinała i na pewno nie była to wina pojedynczego elementu, czy konkretnego zawodnika. Po prostu nasza gra nie funkcjonowała tak jak wszyscy sobie tego życzymy.

z Łodzi Emilia Kotarska