Dobre widowisko zapewnili kibicom w Chicago siatkarze gospodarzy i Brazylii. Kibice mieli okazję zobaczyć sporo efektownych akcji i wiele atomowych niemal ataków. Z hali zadowoleni wychodzili jednak kibice gospodarzy, którzy potrafili odwrócić losy spotkania.  W nagrodę w wielkim finale zagrają z Rosją. 

Pierwsza niespodzianka meczu czekała kibiców już w trakcie prezentacji szóstek zespołów. Brazyli zaczęła spotkanie bez Bruno na rozegraniu. Początek spotkania to już szybko zdobyte przez Amerykanów prowadzenie (12:8), które zdobyli dzięki atomowej sile ataku. W połowie seta mocniej uaktywnił się Leal. Pomógł swoim kolegom zmniejszyć straty do dwóch punktów (18:16). Brazylia jednak popełaniała zbyt dużo błędów, by wyrównać stan partii. Bardzo dobre przyjęcid Erika Shojego pozwlalało gospodarzom turnieju wyprowadzać szybkie ataki i pewnie wygrać premierową partię (25:21).

Początek drugiej partii był bardziej wyrównany. Brazylijczycy nie tracili już tak łatwo punktów, a lepsza zagrywka pozwoliła im nawet prowadzić na pierwszej przerwie technicznej (7:8). I tak jak Brazylia miała problemy z kończeniem pierwszej akcji w pierwszym secie, tak Amerykanów ta dolegliwość dopadło w partii drugiej. Nawet Anderson miał problemy ze zdobywaniem punktów (9:14, 11:16). Dzięki lepszej zagrywce gospodarzom udało się odrobić kilka punktów, ale ich rywale w tej partii grali znakomicie. Swoje na kontrach dokładał Leal (17:25).

Brazylia w trzeciej partie nie wstrzymywała ręki. „Bomby” z zagrywki Isaca czy też Leala robiły na tyle duże wrażenie na amerykańskich przyjmujących, że gospodarze turnieju dość szybko stracili kilka punków (6:10). Amerykanie starali się odpowiedzieć rywalom ich bronią – mocną zagrywką. Nie byli jednak tak skuteczni i dokładni w swoich zagraniach, jak Brazylijczycy (12:16). Rezerwowi ekipy USA Garrett Muagututia oraz Jeffrey Jendyk zagrywką i dobrą pracą w bloku zmniejszyli straty do dwóch punktów (19:21). Zagrywka Alana Souzy rozwiała marzenie USA o wygraniu tej partii (21:25).

Amerykanie do czwartej partii przystąpili z Jendykiem i Muagutitią. I z tymi zawodnikami gra gospodarzy wyglądała dobrze. Atomowe zagrywki rywali przyjmowali na tyle poprawnie, że mogli rozgrywać szybkie i efektowne ataki. Bardziej widoczny był także Anderson. Brazylia pierwszy raz od pierwszego seta była w sporych tarapatach (16:14). Z każdą akcją gospodarze grali coraz lepiej. Zwłaszcza ich zagrywka robiła wrażenie na Brazylii. Brazylii. która w tej partii nie miała żadnych argumentów dającym im nadzieję na wygranie tego półfinału w czterech partiach (25:20).

Początek piątej partii był wyrównany. Obie ekipy nie szczędziły sił przy zagrywkach i ataku. Amerykanom dość szybko udało się „zmienić” Leala, który miał spore problemy z przyjęciem (8:5). U gospodarzy zmian nie było, bo nie trzeba było ich przeprowadzać. Świetnie funkcjonowała ich zagrywka oraz atak z drugiej linii. Trener John Speraw po każdej udanej akcji swoich podopiecznych szalał przy linii (12:6). Brazylia nie była już w stanie zatrzymać USA.

 

USA – Brazylia 3:2 (25: 21, 17:25, 21:25, 25:20, 15:9)

Składy drużyn:

USA: Matthew Anderson (20), Aaron Russell (5), Taylor Sander (14), Micah Christenson (2), Maxwell Holt (9), Dawid Smith (6), Eric Shoji (libero) oraz Maique Nascimento (libero), Garrett Muagututia (1), Thomas Jaeschke, Jeffrey Jendryk (5), Kawika Shoji

Brazylia: Fernando Kreling, Wallace De Souza (12), Yoandy Leal Hidalgo (16), Lucas Saatkamp (12), Ricardo Souza (10), Flavio Gualberto (4), Thales Hoss (libero) oraz Bruno Rezende, Isac Santos (5), Alan Souza (1), Mauricio Almeida

źródło: inf. własna/fot. FIVB