Reprezentacja Polski w niedzielę uległa ekipie Canarinhos w ostatnim meczu pierwszego weekendu Ligi Narodów. Jednym z najlepiej punktujących, obok Artura Szalpuka, był Bartosz Kwolek, przyjmujący Biało-Czerwonych, który opowiedział o przebiegu tego spotkania i magii Spodka.

Brazylia przyjechała do Katowic w niemal najmocniejszym składzie. Co było kluczem do ich zwycięstwa?

Bartosz Kwolek: Przyjechali rzeczywiście w prawie najmocniejszym składzie. Trzeba więc było spodziewać się, że będą naprawdę mocni i poniżej pewnego poziomu nie zejdą. Mam nadzieję jednak, że takie mecze dadzą nam dużo w przyszłości. Tak naprawdę w tym meczu mieliśmy spore problemy w przyjęciu i ataku, dlatego to oni mieli taką przewagę. Z Brazylią ciężko gra się nawet wtedy, kiedy teoretycznie wychodzimy pierwszą szóstką. To jest drużyna, która zawsze stanowi ogromne zagrożenie. W pierwszym secie nasza gra wyglądała naprawdę bardzo dobrze, a potem spuściliśmy nieco z tonu i Brazylijczycy to wykorzystali. Przed nami wiele pracy. Trener wyciągnie wnioski, będziemy pracować nad naszą grą, żeby na następnym turnieju ich pokonać.

Brazylijczycy wyglądali od Was lepiej fizycznie. Z czego to wynika?

Na pewno wyglądają trochę lepiej od nas, ponieważ sezon skończyli stosunkowo niedawno, więc cały czas są w gazie. Nie dostali praktycznie w ogóle wolnego. Do Katowic przyjechali pierwszym składem, w ich szeregach zabrakło tak naprawę tylko Bruno. Trzeba było spodziewać się, że będą chcieli wygrać. Byliśmy na to gotowi, ale czegoś zabrakło. Niektórych rzeczy nie uda się przeskoczyć.

W pierwszym secie widać było Twoje bojowe nastawienie i ogromną chęć walki. Czego zabrakło później?

Na każde spotkanie staram się wychodzić jak najbardziej zmotywowany, walcząc od samego początku. W pierwszym momencie meczu z Brazylią to się udawało, potem zabrakło trochę sił i pewnie koncentracji. Zawsze jednak walczę ze wszystkich sił.

Liga Narodów to długi i wyczerpujący turniej, w którym często zdarzają się kontuzje. Nie inaczej jest i w Waszym przypadku, trener musiał bardzo rotować składem, żeby jakoś posklejać drużynę na mecz z Canarinhos. 

Na szczęście, tych kontuzji nie ma w tym momencie tak dużo. Ja jestem już całkowicie zdrowy. Jedynie został tak naprawdę Kuraś (Bartosz Kurek – przyp. red.), który zmaga się z kontuzją pleców i wymaga rehabilitacji. Reszta chłopaków jest zdrowa. Także nie można narzekać. Na pewno podróże męczą, ale trzeba się do tego przyzwyczaić, bo zarówno Mistrzostwa Europy jak i Puchar Świata gramy na wyjeździe, a nie w Polsce.

O Spodku mówi się, że to mekka polskiej siatkówki. Jak się tutaj czujecie?

Myślę, że każdy kibic siatkówki zna Spodek, więc z chęcią przyjeżdża tutaj dla atmosfery i samego widowiska. Nam się miło gra. Myślę, że i kibice też się dobrze bawią, a przecież o to w tym wszystkim chodzi.

Z Katowic Emilia Kotarska
fot. Magdalena Gajek