Wczoraj reprezentacja Polski po zaciętym boju pokonała drużynę Stanów Zjednoczonych. Mecz mógł się podobać, ponieważ obie drużyny postawiły na mocną zagrywkę, więc często na boisku były efektowane parady w obronie czy spektakularne ataki. O przebiegu tego spotkania rozmawialiśmy z Aleksandrem Śliwką, przyjmującym Biało-Czerwonych.

Sobotnie spotkanie było wygrane, ale wyczerpujące – jeden z setów trwał aż 48 minut! 

Aleksander Śliwka: Na parkiecie byliśmy trzy godziny. Cieszy nas jednak zwycięstwo, ponieważ cały czas się dogrywamy oraz poprawiamy te małe rzeczy, które nakreśla nam Vital. Próbujemy z tym walczyć, ale dobrze, że przy tym zwyciężamy, to nastraja nas pozytywnie i daje motywacyjnego kopa do pracy. Będziemy skupiać się na tym, aby nasza gra dalej była coraz lepsza.

Nie mogę nie zapytać o zagrania oburącz. To będzie Twój znak firmowy?

Cóż, niektóre piłki są dla mnie, jako leworęcznego zawodnika na tyle ciężkie, że pomagam sobie drugą ręką. Czasami mam problem zebrać się do ataku niewygodnej piłki na lewą rękę. Tak długo, jak sędziowie mi tego nie gwiżdżą, tak liczę na to, że będzie to zagranie skuteczne.

Dlaczego mecze z USA zawsze są tak trudne dla nas?

Amerykanie niezależnie od ustawienia w jakim grają, cechują się bardzo dobrą organizacją gry na boisku, takim uporządkowaniem. Grają dobrze w defensywie, co w tym meczu pokazali. Dodatkowo jeszcze mają trudną zagrywkę, którą sprawili nam ogromne kłopoty. Dlatego też ten mecz trwał tak długo. Na szczęście zwyciężyliśmy w tym spotkaniu, a to jest najważniejsze.

Jesteś w stanie porównać mecz z USA podczas Mistrzostw Świata z tym sobotnim? Wtedy zagrałeś dobry mecz, pojawiając się na boisku, teraz też pociągnąłeś drużynę do zwycięstwa.

Ciężko powiedzieć, bo składy personalne były troszkę inne w obydwu drużynach. Nadal jednak są to Amerykanie. Ja mam dobre wspomnienia z tamtego meczu z nimi na Mistrzostwach Świata. Teraz wyszedłem na boisko by rozegrać dobry mecz i zupełnie w mojej głowie nie nie było żadnego rozpamiętywania tamtych mistrzostw.

Jak Ciebie zmieniło Mistrzostwo Świata? Jest większa pewność siebie?

Oczywiście, że dodało mi to większej pewności siebie. Dało mi też radość i motywację, aby pracować jeszcze ciężej. Jeśli chodzi o mnie, jako człowieka, to nic się nie zmieniło. Nadal chcę dawać z siebie jak najwięcej, ciężko pracować i być coraz lepszym zawodnikiem.

A jakie są minusy zdobycia Mistrzostwa Świata i tworzenia sezon później innej drużyny? Trudno jest nowym kolegom wejść do tej grupy?

Ciężko powiedzieć, czy są jakieś minusy, ponieważ każdy chce być w tej drużynie i znaleźć w niej swoje miejsce. Jest to kapitalna grupa, ze świetnymi zawodnikami i świetnym sztabem szkoleniowym. Każdy chce trenować, grać i dać jak najwięcej reprezentacji, bo ona też może dać indywidualny rozwój sportowy.

z Katowic Emilia Kotarska/fot. Magdalena Gajek