We wtorek w Trydencie rozpoczął się pierwszy z dwóch turniejów grupy E Ligi Mistrzów w nowym formacie, spowodowanym oczywiście koronawirusem. Udany start zaliczyli gospodarze, którzy po niezwykłym tie-breaku uporali się z mistrzami Rosji, a także VfB Friedrichshafen.

W premierowym spotkaniu po przeciwnych stronach siatki stanęły niewątpliwie najsilniejsze zespoły grupy E, a więc Itas Trentino oraz Lokomotiw Nowosybirsk. Obie drużyny podchodziły do st osłabtego meczu osłabione, choć dużo większy ból głowy miał z pewnością Angelo Lorenzetti. W dalszym ciągu obaj rozgrywający gospodarzy przebywają bowiem na kwarantannie i w tej roli znów wystąpić musiał Nimir Abdel-Aziz.

Bukmacherzy jako faworyta wskazywali więc ekipę z Rosji, która dość spokojnie triumfowała w pierwszym secie. Po przerwie Itas zawiesił już poprzeczkę trochę wyżej – przez większość seta to Wlosi byli na prowadzeniu, ale w końcówce znów, tym razem minimalnie, lepsi okazali się przyjezdni.

Później jednak losy meczu przybrały już inny obrót. Siatkarze z Trydentu zabrali się do odrabiania strat, wyciągając wnioski z poprzedniej partii. Dwie kolejne również rozstrzygały się do ostatnich piłek, ale w nich górą byli już Ricardo Lucarelli i spółka – dwukrotnie 25:23 – i doprowadzili do tie-breaka. W decydującej odsłonie przy stanie 4:2 dla Itasu w polu zagrywki pojawił się Nimir Abdel-Aziz i… nie zszedł z niego już do samego końca. Atomowe serwisy Holendra sprawiły masę kłopotów mistrzom Rosji, którzy nie potrafili zrobić przejścia. W efekcie Trentino w niesamowitym stylu triumfowało 15:2, a w całym spotkaniu 3:2. Najlepszym graczem meczu wybrany został oczywiście Abdel-Aziz. Występując na rozegraniu zdobył łącznie 12 punktów – sześć zagrywką, trzy blokiem i trzy atakiem.

Itas Trentino – Lokomotiw Nowosybirsk 3:2 (21:25, 23:25, 25:23, 25:23, 15:2)

Składy zespołów:

Itas Trentino: Andrea Argenta (9), Ricardo Lucarelli (12), Dick Kooy (20), Nimir Abdel-Aziz (12), Marko Podrascanin (13), Srećko Lisinac (4), Salvatore Rossini (L) oraz Lorenzo Cortesia (1), Alessandro Michieletto (4), Luis Sosa Sierra, Carlo De Angelis

Lokomotiw Nowosybirsk: Jurij Brażniuk (7), Aleksander Woropajew (1), Siergiej Sawin (15), Drazen Luburić (10), Marko Ivović (14), Dmitrij Lyzik (15), Roman Martyniuk (L) oraz Slawi Kostadinow, Aleksandr Tkaczew, Paweł Krugłow (5), Ilija Kazaczenkow (2)

Po starciu faworytów przyszedł czas na pojedynek dwóch pozostałych zespołów grupy E. VfB Friedrichshafen, z paroma znajomymi z PlusLigi twarzami w składzie, nie zawiodło oczekiwań i bez większych kłopotów odprawiło skazywane na porażkę CEZ Karlovarsko. Czesi mieli jednak swoje szanse. Mimo całkowitej dominacji rywali w pierwszym secie, po zmianie stron postawili znaczny opór, a w kolejnej odsłonie to oni po wyrównanej końcówce okazali się lepsi i przedłużyli tym samym jeszcze swoje nadzieje. Niestety dla podopiecznych Jiriego Novaka, na nic więcej tego wieczora nie było ich stać. Czwarta odsłona to znów pełna kontrola VfB, które pozwoliło Czechom na zdobycie jedynie 16 punktów i zainkasowało pierwsze trzy „oczka” w tej edycji Champions League.

W barwach VfB bardzo dobre spotkanie rozegrał Martti Juhkami. Estończyk zanotował 67% pozytywnego przyjęcia oraz 60% skuteczności w ataku, zdobywając 19 „oczek”. O trzy więcej zanotował zaś najlepiej punktujący Linus Weber. W trzecim secie po drugiej stronie siatki na boisku pojawił się Łukasz Wiese. Polski przyjmujący wyszedł także na kolejną odsłonę, ale udało mu się zdobyć tylko jedno „oczko”.

CEZ Karlovarsko – VfB Friedrichshafen 1:3 (14:25, 22:25, 25:23, 16:25)

Składy zespołów:

CEZ: Wessel Keemink (1), Marcel Lux (18), Lukas Vasina (5), Marc Wilson (10), Vojtech Patocka (4), Patrik Indra (15), Daniel Pfeffer (L) oraz Fredric Gustavsson, Łukasz Wiese (1), Martin Kocka (2), Martin Fiser (L)

VfB: Martti Juhkami (19), Dejan Vincić (2), Marcus Boehme (7), Linus Weber (22), David Fiel Rodriguez (2), Nicolas Marchal (12), Markus Steuerwald (L) oraz Joseph Worsley, Nehemiah Mote (1), Raret Ionut Balean, Arno Van De Velde

fot. CEV