Trefl Gdańsk przystępował do ćwierćfinału Ligi Mistrzów bez żadnej presji, bowiem po drugiej stronie siatki stanąć miała drużyna z Kazania, która nie od dziś budzi szacunek na całym świecie. Mało kto więc wierzył, że podopieczni Andrei Anastasiego będą w stanie rozegrać tak znakomite spotkanie w ERGO ARENIE i przegrają dopiero w tie-breaku.

Zenit Kazań pewnie wszedł w mecz i już w pierwszym secie pokazał, że zasługuje na podziw i szacunek, wygrywając seta do 19. Gdy wydawało się, że spotkanie zakończy się szybkim zwycięstwem gości, gdańskie lwy ruszyły do ataku i szczęśliwie wygrały drugą partię, doprowadzając do remisu na tablicy wyników. Zawodnicy Trefla poczuli, że tego dnia mogą postawić się wielkiemu Zenitowi i ugrać coś więcej niż tylko zwycięstwo w tym jednym secie. Niestety, w tie-breaku musieli uznać wyższość rywali. – Czujemy niedosyt po tym meczu. Gdybyśmy wygrali 3:2 to byłoby ogromne szczęście. Pokazaliśmy ogromną wolę walki na boisku, kibice na pewno mogli obejrzeć kawał dobrej siatkówki. – mówił Michał Kozłowski, rozgrywający Trefla Gdańsk.

Podopieczni Andrei Anastasiego mogą żałować zwłaszcza trzeciego seta, kiedy to mieli ogromną przewagę w połowie tej partii, ale szybko ją roztrwonili. – Drużyna z Kazania charakteryzuje się ogromną siłą w zagrywce. To właśnie w tym elemencie tkwi różnica. My nie mieliśmy po swojej stronie odpowiedzi na taki serwis. Jednak zaskoczyliśmy ich czymś innym, na pewno wola walki była po naszej stronie. Wydaje mi się, że chęcią zwycięstwa byliśmy o niebo wyżej niż oni. – komentował zawodnik z numerem „18”.

Postawa gdańszczan w Lidze Mistrzów może cieszyć wszystkich. Najpierw wygrali grupę a potem przeciwstawili się podopieznym Alekny. Przed meczem ciężko było dać jakiekolwiek szanse na zwycięstwo Trefla z rosyjską potęgą. Jednak sport po raz kolejny udowodnił, że nie ma rzeczy niemożliwych, a gdańskie lwy mimo porażki mogą cieszyć się, że zaprezentowali siatkówkę na najwyższym poziomie. – Wydaje mi się, że 99% ludzi obstawiało gładkie zwycięstwo i wynik 3:0 dla Zenitu. Ten 1% to byliśmy może my i najwierniejsi kibice (uśmiech). Na pewno możemy cieszyć się z naszej gry, ale czujemy ogromny niedosyt. – podsumował Kozłowski.

W ciągu ostatnich 9 dni zawodnicy Trefla Gdańsk rozegrali az cztery spotkania. To duże obciążenie dla organizmów, zwłaszcza w końcówce plusligowego sezonu. – W tym momencie gra się już najczęściej siłą woli. Czasu na treningi jest bardzo mało, bo spędzamy go na siłowni i rehabilitacji u fizjoterapeuty. Organizmy są już zmęczone, ale dajemy radę w tej końcówce. Grając z Wartą, mieliśmy jeszcze szanse na walkę o czołową szóstkę. Presja w tamtym meczu była zdecydowanie większa niż w meczu z Zenitem Kazań, gdzie wszyscy stawiali nas na pożarcie. Nie czuliśmy dużego ciśnienia i pokazaliśmy się z naprawdę dobrej strony. – zakończył rozgrywający nadmorskiej ekipy.

Dzisiaj zawodnicy Trefla Gdańsk zmierzą się na wyjeździe z Cerradem Czarnymi Radom. Czy będąc na wznoszącej fali po dobrym meczu z Rosjanami, zdołają wygrać na trudnym terenie?

inf.własna