Międzynarodowe turnieje kwalifikacyjne do Igrzysk Olimpijskich dobiegły końca. Ostatnim bezpośredni bilet do Tokio zgarnęli Włosi, którzy w decydującym meczu rozbili reprezentację Serbii. Wcześniej siatkarze z Australii nie dali szans Kameruńczykom.

Ostatni dzień turnieju w Bari otworzyło spotkanie Kamerunu z Australią. Oba zespoły przegrały swoje dwa dotychczasowe mecze i nie liczyły się już w grze o awans. Lepsze wrażenie we wspomnianych potyczkach pozostawiły po sobie jednak Kangury i to one były zdecydowanymi faworytami tego starcia.

Podopieczni Marka Lebedew przez cały czas kontrolowali przebieg gry. W każdym z setów już na samym początku odskakiwali rywalom na spory dystans, którego ci nie potrafili zniwelować. Australijczycy bombardowali ekipę z Kamerunu potężnymi zagrywkami. Łącznie posłali aż trzynaście asów, na co siatkarze z Afryki odpowiedzieli zaledwie jednym. Kameruńczycy dobrze zaprezentowali się za to w bloku (6-3), ale było to zdecydowanie za mało, by postawić opór rozpędzonym Kangurom. Australijczycy we wszystkich trzech setach zdecydowanie ograli niżej notowanych przeciwników i uplasowali się na trzecim miejscu w grupie C.

Kamerun – Australia 0:3 (17:25, 16:25, 18:25)

Składy zespołów:

Kamerun: Cedric Bitouna (11), Junior Charles Engohe (6), Joseph Herve Kofane Boyomo (5), Kevin Audran Noumbissi Moyo (4), Christian Arthur Voukeng Mbativou (3), Ahmed Awal Mbutngam, Alain Fossi Kamto (L) oraz Sem Dolegombai (3)

Australia: Curtis Jeffrey Arthur Stockton (13), Paul Sanderson (11), Beau Graham (9), Samuel Walker (7), James Weir (4), Arshdeep Dosanjh (1), Luke Perry (L) oraz Max Staples (7), Travis Passier (3), Jordan Colotti

 

To była jednak tylko przystawka przed daniem głównym dzisiejszego wieczoru, czyli elektryzującym całą Italię meczem o awans na Igrzyska Olimpijskie pomiędzy Włochami a Serbią. Gospodarze za wszelką cenę nie chcieli dopuścić do powtórki ze spotkania z mistrzostw świata, kiedy to z kretesem przegrali w trzech setach. Osmany Juantorena i spółka przystąpili do dzisiejszego pojedynku bardzo skoncentrowani i w świetnym stylu wywalczyli sobie bilet do Tokio.

Od pierwszych piłek widać było niezwykłe zaangażowanie Azzurrich. Niesieni głośnym dopingiem gospodarze otworzyli mecz z przytupem, z marszu uzyskując pokaźną przewagę. Serbowie nie potrafili przedrzeć się przez blok rywali i odpowiadać na ich kolejne kontry, które świetnie organizował Simone Giannelli. Set numer jeden podopieczni Nikoli Grbicia szybko mogli spisać na straty i przegrali go bardzo wyraźnie, bo aż do 16.

W dwóch pozostałych odsłonach siatkarze z Bałkanów radzili sobie nieco lepiej – mniej więcej do połowy setów gra była dość wyrównana, ale cały czas przebiegała pod dyktando Włochów. Następnie powtarzała się sytuacja z pierwszej partii – Azzurri całkowicie przejmowali kontrolę i raz po raz karcili Serbów. W efekcie dwukrotnie zwyciężyli do 19, nie pozostawiając rywalom najmniejszych złudzeń.

Serbowie ustępowali dziś gospodarzom praktycznie we wszystkim. W ich szeregach nie było też nikogo, kto mógłby poderwać zespół i dodać mu jakości. Fatalnie spisywał się na przykład Aleksandar Atanasijević, który z zaledwie 17% skuteczności w ataku został zmieniony przez Drazena Luburicia. W sumie drużyna Nikoli Grbicia skończyła zaledwie 40% piłek przy 63% gospodarzy. Włosi dominowali również w bloku (9-2) i dostali od przeciwników aż 23 „oczka” – a więc praktycznie całego seta – z błędów własnych. Grą Azzurrich świetnie dyrygował Simone Giannelli, a na uwagę zasługuje także bardzo dobra postawa Osmany’ego Juantoreny, który zakończył dzisiejsze spotkanie. Najwięcej punktów uzbierał zaś Iwan Zajcew – 16

Serbia – Włochy 0:3 (16:25, 19:25, 19:25)

Składy zespołów:

Serbia: Marko Ivović (8), Srećko Lisinac (8), Uros Kovacević (7), Aleksandar Atanasijević (4), Petar Krsmanović (3), Nikola Jovović (1), Nikola Peković (L) oraz Drazen Luburić (5), Nemanja Petrić (3), Lazar Cirović, Aleksa Batak, Marko Podrascanin

Włochy: Iwan Zajcew (16), Osmany Juantorena (13), Oleg Antonow (8), Simone Anzani (6), Simone Giannelli (5), Matteo Piano (4), Massimo Colaci (L) oraz Ricardo Sbertoli, Filippo Lanza, Fabio Balaso (L)

fot. FIVB