Za nami tydzień niesamowitych emocji, natężenia zmagań na parkietach PlusLigi. O tym wszystkim specjalnie dla Was po raz kolejny pisze Kasia Grzyb. Co słychać ciekawego w Rzeszowie, jak Lenka budzi swojego Tatę? Przeczytajcie sami! 😉

Witam serdecznie.

Nadszedł koniec tygodnia, przyszedł czas na mój tekst, a ja mocno zastanawiam się nad tym, o czym dzisiaj Wam napisać. Siatkarsko, to niestety, nie był dla mnie zbyt emocjonujący tydzień. Wszystko głównie przez to, że Polsat Sport ostatnio nas nie rozpieszcza w transmitowaniu meczów Resovii. 🙁 Pozostają nam relacje w Radiu Rzeszów. W minionym tygodniu nasi siatkarze rozegrali dwa spotkania. W środę z samego rana polecieli do Gdańska, gdzie w czwartek odbył się ostatni mecz pierwszej kolejki. Niestety, tego dnia nie dane mi było nawet słuchać transmisji radiowej, gdyż musiałam być obecna na kursie szkoleniowym mojego psa. 😉 Podczas gdy Wojtek dzielnie walczył na boisku, ja razem z naszym pupilem – Gają ćwiczyłyśmy sztuczki, tzn. w ramach ścisłości to Gaja ćwiczyła sztuczki, a ja wydawałam jej polecenia. I tak nasza mądra psina potrafi już „przybijać piątkę”, z czego dzieciaki mają niezłą uciechę. 🙂 Wracając do meczu, kiedy tylko wróciłam do domu i włączyłam radio, właśnie była końcówka meczu i blok mojego męża, którym zdobył ostatni punkt dla Resovii. Wygraliśmy 3:0 z Treflem Gdańsk, co Michaś skomentował okrzykiem „Yeees!”. 🙂 Podobno prawdziwym hitem tego spotkania był Pan komentator z radia, który miał cały czas bardzo ciekawe spostrzeżenia. Kiedy Wojtek stanął w polu zagrywki, on komentował: ”to jeden z nielicznych graczy, który maszeruje w pole serwisowe podskakując”. 😉 A kiedy mąż zdobył punkt, to podobno ”uśmiechnął się prosto w twarz.” 😉 Teraz żałuję, że nie słuchałam tej transmisji – na pewno relacja Pana komentatora od razu poprawiłaby mi nastrój. A tak jesienna aura coraz bardziej mnie przygnębia i tylko codzienne, konkretne dawki słodkości są w stanie poprawić mi nastrój (takie same działanie „terapeutyczne” ma również przytulanie mnie przez męża lub przez moje pociechy).

Zdjęcia z archiwum Katarzyny Grzyb. All Rights Reserved. „Kopiowanie i rozpowszechnianie fotografii bez zgody ich autora jest surowo zabronione!

Siatkarze Resovii z Gdańska bezpośrednio udali się do Olsztyna – na pierwszy mecz drugiej kolejki. Transmisja z tego spotkanie była również dostępna w radiu. Tym razem byłam umówiona ze znajomymi i spędziłam sobotnie popołudnie i wieczór w bardzo miłym towarzystwie, a dzieci bawiły się w najlepsze z rówieśnikami. Jednak mimo wszystko byliśmy bardzo ciekawi wyniku spotkania Resovia – AZS Olsztyn i dlatego poprosiłam moją mamę o regularne smsy ze stanem meczu. Mama, mimo tego że mieszka w Chełmie, słuchała Radia Rzeszów przez internet i wiernie kibicowała swojemu zięciowi. A ja dzięki temu byłam informowana na bieżąco. Wszyscy byliśmy zaskoczeni, że to spotkanie przeciągnęło się aż do pięciu setów, a kiedy rozpoczął się tie-break, czekaliśmy w napięciu na ostatnią wiadomość od mamy. Wreszcie przyszedł upragniony sms o treści: „2:3 dla nas” – i teraz wielka konsternacja na mojej twarzy. Jak zinterpretować tę „fachową” informację o wyniku (mamo, nie obraź się na mnie ;-)? Nie pozostało mi nic innego jak zapytać wprost, więc piszę do mamy: „Wygraliśmy czy nie?”, na co dostaję konkretną już i jednoznaczną odpowiedź: „Tak”. 🙂 Kamień z serca! 😉 I wtedy już spokojnie mogliśmy wznieść toast za zwycięstwo Resovii. Czyli 3:2 dla nas. 😉 Szkoda tego straconego punktu, ale jak na wieczną optymistkę przystało cieszę się, bo najważniejsze, że wygraliśmy!

Wojtek wrócił do domu nad ranem (dokładnie było po 4). Lenka niestety jest „zaprogramowana” na codzienne budzenie się ok 7.00 i tym razem nie było taryfy ulgowej. Dzisiaj rano o 7:15 z dziecięcej sypialni dobiegło wołanie: „Mamo, już się obudziłam!”. Zaspana poszłam do Lenki, a ona spytała, czy może przyjść do naszego łóżka. Zabrałam ją ze sobą i uprzedziłam, żeby była cicho, bo tatuś jeszcze śpi. Ona chwilę poleżała spokojnie i w ciszy, po czym wyszeptała mi na ucho: „Teraz wskoczę na tatę i dam mu buziaka. Dobrze?” 😉 Na co ja powiedziałam: „Dobrze”. 🙂 A niech tam! Mimo wczesnej pory taki skok i całus to sama słodycz – nawet dla zmęczonego taty. 🙂 Wojtek był lekko zaskoczony, ale ucieszył się z tych czułości. Potem, jak na dobrą żonę przystało, wstałam i zabrałam Lenkę, żeby dać wyspać się tatusiowi. Dzisiaj w domu mamy dzień zabaw. Wojtek nadrabia zaległości z dziećmi, bo już jutro rano wyjeżdża do Rumunii na rewanżowy mecz Ligii Mistrzów. Mamy tylko jeden dzień, żeby się sobą nacieszyć i znowu krótkie rozstanie. Takie życie! 😉

Pozdrawiam cieplutko.
Kasia Grzyb

Polecamy link do „Emocjanów wybranych” Kasi Grzyb 🙂
Emocjany wybrane

Zdjęcia z archiwum Katarzyny Grzyb. All Rights Reserved.
„Kopiowanie i rozpowszechnianie fotografii bez zgody ich autora jest surowo zabronione!”
opracowanie EK