W sobotę w Szczecinie odbył się po raz siódmy Mecz Gwiazd. O pięknej inicjatywie, pomocy i dobrej zabawie rozmawialiśmy z Katarzyną Gajgał-Anioł.

Pani jest prawdziwym aniołem! Nie dość, że cierpliwie pozowała Pani do zdjęć z kibicami, rozdawała autografy to ma Pani jeszcze siłę udzielać wywiadów (śmiech)

Katarzyna Gajgał-Anioł: Myślę, że to o to chodzi (uśmiech). Dzisiaj wszyscy przyszli dla nas, więc jedyne co my możemy zrobić, to właśnie podpisać koszulki, rozdać autografy czy zrobić sobie zdjęcie. Jeżeli jest taka możliwość, to czemu nie? Posiedzę najwyżej dziesięć minut dłużej (śmiech).

Przez cały mecz towarzyszył Pani uśmiech na twarzy. Dla sportowca to na pewno duże wyróżnienie wziąć udział w takim wydarzeniu. Szczytny cel, mecz zupełnie inny od wszystkich – trzeba poświęcić swój własny czas, ale satysfakcja zostaje?

Oczywiście, że tak. Myślę że najważniejszy w tym wszystkim jest cel. Jesteśmy tutaj właśnie, żeby pomóc. Jeżeli my możemy pomóc przez to, że pogramy w siatkówkę, pobawimy się, pośmiejemy, czy potańczymy – to czemu nie? Nawet dzisiaj trochę boksowaliśmy. Tutaj chodzi o to, żeby wszyscy mieli z tego frajdę. Myślę, że widać było po nas, że mieliśmy rzeczywiście dużą.

Dzisiaj wcieliła się Pani w zupełnie inne role. Przez chwilę była Pani cheerleaderką, później bokserką. Która z tych ról była najciekawsza?

Jeszcze wiosłowałam! Tylko nikt tego nie widział (śmiech). Wszystko dzisiaj było! Dla mnie osobiście boks nie jest obcy, bo mój tata był bokserem. Gdy pojawiła się inicjatywa tego, że ktoś miał boksować z mistrzem świata, to od razu padło na mnie! (śmiech) Myślę, że jakoś sobie poradziłam i wyszłam bez szwanku z tego „pojedynku”. Trochę powiosłowałam, bo z wioślarstwem też miałam do czynienia. A tańczyć lubię, więc czemu nie? Układ był prosty, szybko się go nauczyłyśmy. Wydaje mi się więc, że następnym razem może być trudniejszy.

To za rok może Macarena albo Kankan?

Nie wiadomo co za rok ktoś wymyśli (śmiech)! Oby takich inicjatyw było jak najwięcej!

Obserwując ten mecz, trudno było skupić się na siatkówce, tak wiele działo się poza boiskiem. Widać było, że atmosfera sprzyjała wszystkim sportowcom, a Pani to już w szczególności. Jest Pani po prostu wulkanem energii…

Ja lubię takie akcje i takie rzeczy! Myślę, że siatkówka to w ogóle drugi plan tego, co miało się tutaj dziać. Wiadomo, że są kibice, którzy przychodzą na nasze mecze i rzeczywiście mają z tą prawdziwą siatkówką do czynienia, ale dzisiaj to miała być zabawa. Z większością sportowców, którzy biorą udział w tym wydarzeniu, znamy się, więc dla nas to jest też miłe spotkanie. Pogadamy, pośmiejemy się. Wiadomo, że jesteśmy po sezonie, więc nie wiem, czy się przyznać, że nie bardzo coś jeszcze robimy, na razie sobie odpoczywamy, ale przynajmniej wszyscy jesteśmy w tej samej formie (śmiech). Po prostu stwierdziliśmy, że musimy to zrobić w formie zabawy. Mamy nadzieję, że kibicom się podobało.

Do kolejnego starcia z zawodnikami sztuk walki trzeba jeszcze tylko poćwiczyć wzrok zabójcy…

Pytałam się właśnie chłopaków, czy oni to jakoś trenują, bo ja wytrzymałam tylko trzy sekundy (śmiech).

rozmawiała Emilia Kotarska