Gracze PGE Skry Bełchatów wczoraj zainaugurowali rozgrywki Ligi Mistrzów, ich pierwszym rywalem była rumuńska drużyna SCM Universitatea Craiova. Bełchatowianie jednak tego startu nie zaliczą do najlepszych, ponieważ do kraju wracają bez dorobku punktowego. – Moim zdaniem zagraliśmy bardzo słaby mecz w każdym elemencie – przyznał Karol Kłos.

Zespół z Rumunii debiutował w rozgrywkach Ligi Mistrzów, jednak trema przy tej rangi meczu była im obca. – Ich dobra gra, przede wszystkim zagrywka, sprawiła nam wiele problemów. Staraliśmy się ze wszystkich sił przeciwstawić im. Okazali się jednak lepszym zespołem. Pamiętam, że już kilkukrotnie, naszą przygodę z Ligą Mistrzów, zaczynaliśmy od przegranych meczów, później kończyło się to dla nas dobrze. Myślę, że trzeba dobrze przeanalizować to spotkanie, wykluczyć błędy i do następnego meczu przystąpić z tą lekcją, którą dzisiaj dostaliśmy – skomentował Mariusz Wlazły.

Moim zdaniem zagraliśmy bardzo słaby mecz w każdym elemencie, a z kolei nasz przeciwnik zagrał bardzo dobry mecz. Zawodnicy dużo bronili, byli bardzo skuteczni z wysokiej piłki, nawet jeśli nie przyjmowali to solidnie atakowali i nie mogliśmy ich zatrzymać. Wygrali zasłużenie. Mieliśmy swoje szanse, ale ich nie wykorzystaliśmy. Ten sezon dopiero się rozkręca, mam nadzieję, że będziemy mieć okazję żeby się zrehabilitować. – podsumował środkowy PGE Skry.
Bełchatowianie przed tym meczem byli upatrywani w roli faworyta, a wszyscy oczekiwali, że do Polski przywiozą komplet punktów. – Jest nam przykro, że przegraliśmy, każdego to boli. Po takim meczu nie wolno się poddać, trzeba jeszcze więcej pracować, przede wszystkim trzeba spojrzeć do przodu z pozytywną energią. Ten mecz jest już historią, trzeba z niego, jak najwięcej wyciągnąć. Teraz zaczynamy przygotowania do kolejnego meczu i na tym musimy się skupić. – dodaje kapitan bełchatowian.
Mariusz Wlazły pojawił się dopiero w trzecim secie. Atakujący PGE Skry wciąż wraca do swojej dyspozycji po chorobie, która wykluczyła go z rozgrywek ligowych. – Chciałbym już w pełni sił wrócić do zespołu, jest to dla mnie trudny okres. Cierpliwie pracuje i staram się, jak najszybciej wrócić do mojej pełnej dyspozycji. Pomagam zespołowi, ale nie zawsze wychodzi to tak, jakbym tego oczekiwał.
To jest jeden mecz, zagraliśmy go bardzo słabo i to jest smutne. Może to jest właśnie lampka, która się zapala, że do każdego meczu trzeba podejść skoncentrowanym. Nie tylko o tym mówić, ale to wykonywać. Walczymy dalej, bo przed nami wciąż jest wiele spotkań do świąt, a po świętach cała reszta. Mam nadzieję, że to był wypadek przy pracy – zakończył Karol Kłos.