PGE Skra Bełchatów przegrała pierwszy mecz z Cucine Lube Civitanova. Mimo prowadzenia w spotkaniu, bełchatowianie nie byli w stanie przeciwstawić się mocnej drużynie z Włoch. – Możemy być źli sami na siebie, ponieważ mieliśmy szansę na niezłą zaliczkę, w postaci wygranej. Nie poszliśmy za ciosem – powiedział po spotkaniu  Karol Kłos, środkowy PGE Skry Bełchatów.

Mecz z włoskim zespołem bełchatowianie rozpoczęli bardzo dobrze. Grali pewnie, byli nie do zatrzymania. Mimo drobnych niedociągnięć, zwłaszcza w polu zagrywki, świetnie radzili sobie w innych elementach gry. Dobre przyjęcie pozwoliło Grzegorzowi Łomaczowi grać wszystkimi zawodnikami, a skrzydłowi i środkowi otrzymane piłki zamieniali na punkty. Wprawdzie i pierwszy set, i drugi wicemistrzowie Polski wygrali na przewagi, ale pokazali, że są mocną drużyną, którą stać  na zwycięstwo. W trzecim secie zespół Roberto Piazzy dopadł kryzys. W niczym już nie przypominał drużyny z dwóch pierwszych partii. Bełchatowianie nie byli już tak skuteczni w ataku, za to Włosi zaczęli grać swoją siatkówkę. W efekcie przegrali trzy kolejne sety i cały mecz 2:3.

Jak zauważył Marcin Janusz, rozgrywający PGE Skry Bełchatów, kłopoty jego drużyny zaczęły się już w drugim secie. – Myślę, że zaczęliśmy grać zupełnie inną siatkówkę niż na początku meczu. To chyba było widać już pod koniec drugiego seta. W końcówce mieliśmy kilka szczęśliwych piłek, dzięki którym udało się nam wygrać tę partię. Niestety później Włosi bardzo mocno zagrywali. Nasza gra z kolei kompletnie się posypała i nie daliśmy rady wygrać.

– Możemy sobie zarzucać, że po dwóch wygranych na przewagi setach nie poszliśmy za ciosem. W kolejnych odsłonach nie mieliśmy żadnego punktu zaczepienia, tak jakby nagle to był zupełnie inny mecz. Mieliśmy szansę na niezłą zaliczkę, w postaci wygranej. Nie poszliśmy za ciosem – nie krył rozczarowania Karol Kłos, środkowy PGE Skry Bełchatów.

Jeden punkt, który zdobyli bełchatowianie na pewno jest ważny. Jednak, aby marzyć o kolejnej rundzie Ligi Mistrzów za tydzień w meczu rewanżowym podopieczni Roberto Piazzy muszą wygrać spotkanie, najlepiej za trzy punkty. W przypadku zwycięstwa w tie-breaku czeka ich rozstrzygnięcie w złotym secie.

­– Oczywiście, że to ważny punkt, ale trzeba pamiętać, że jeśli chcemy grać dalej to musimy wygrać. Musimy wznieść się na jeszcze wyższy poziom. Drużyna Cucine Lube we własnej hali na pewno zagra jeszcze lepiej niż w Łodzi. Uważam, że jesteśmy w stanie wygrać z włoską drużyną, ale to musi być nasz jeden z lepszych meczów w tym sezonie – stwierdził rozgrywający bełchatowian.
Na pewno jedziemy po zwycięstwo. Wynik 2:3 nie jest zły, można z niego zaatakować rywala. Na pewno nie będzie łatwo, ponieważ w Łodzi fantastycznie pomagali nam kibice. Jednak w dalszym ciągu mamy szansę na awans. We Włoszech będziemy starali się zagrać tak, jak podczas dwóch pierwszych setów w Łodzi – zakończył Karol Kłos.