Drużyna Jastrzębskiego Węgla w minioną niedzielę uzyskała awans do turnieju finałowego PreZero Grand Prix, który odbędzie się w Gdańsku. O hybrydzie siatkówki z plażówką i emocjach związanych z powrotem po dłuższej przerwie, spowodowanej pandemią koronawirusa, rozmawialiśmy z Jakubem Popiwczakiem.

Gra na piasku to dobra odmiana po tym trudnym czasie izolacji i ograniczeń?

Jakub Popiwczak: Tak, to bardzo cieszy, że mogliśmy wziąć udział w takim turnieju. Jestem bardzo zbudowany jak to wszystko jest zorganizowane. Dopisali kibice, także widać, że każdy stęsknił się za siatkówką i graniem. A dla nas, zawodników, to też jest fajna odmiana. Wiadomo, że jak już wychodzimy na boisko, to chcemy wygrywać i myślę, że było to widać w naszej jastrzębskiej drużynie. Mieliśmy chyba największy apetyt na wygrywanie spośród tych drużyn, jakie z nami grały. Przynajmniej ja miałem takie wrażenie.

Na piasku pokazałeś, że czujesz się jak ryba w wodzie – zagrywka, obrona, do tego efektowne ataki…

Po pierwszym meczu napisał do mnie Piotrek Hain, że wreszcie psa spuścili ze smyczy (śmiech). Także może coś w tym jest. Jeżeli mam okazję, to na pewno korzystam z możliwości zagrywania, czy też atakowania. To jest dla mnie bardzo miła odmiana. Kiedy wrócimy na halę, to pozostanie mi pozycja libero.

Głośno mówiliście, że pojechaliście do Krakowa aby wygrać i to Wam się zresztą udało.

Myślę, że jak już się przyjeżdża grać, to po to by wygrywać. Jeżeli spędziliśmy cały dzień w Krakowie, przy tak upalnej pogodzie, grając trzy mecze, to chyba nie po to, aby nie chcieć wygrać. Nie przyjechaliśmy się opalać, a wygrywać. Nic innego nie miałoby sensu, a jak gra się na pół gwizdka, to można sobie tylko zrobić krzywdę. Także fajnie, że podeszliśmy do tego grania, jak podeszliśmy, zagraliśmy, jak zagraliśmy, a teraz jedziemy do Gdańska, aby dalej wygrywać.

Macie urozmaicone treningi, teraz obóz w Krakowie, później finałowy turniej PreZero Grand Prix w Gdańsku. To jest dobre, że przygotowania nie są takie sztampowe, tylko na hali i ewentualnie na siłowni?

Tak naprawdę piasek, to jest odskocznia. Jednak do czasu wyjazdu do Krakowa zaledwie raz wyszliśmy na piasek, a tak trenowaliśmy właśnie w hali, więc była hala, hala, hala (śmiech). Taki weekend jaki mieliśmy w Krakowie, czy kolejny w Gdańsku, to na pewno jest super sprawa i odskocznia. Mamy możliwość pogrania, ale też jest trochę zabawy, frajda dla kibiców, jest czas na wyeksponowanie sponsorów. A my siatkarze możemy z tego skorzystać.

Niby plażówka, ale w cztery osoby na boisku, to jednak coś innego?

Myślę, że jeżeli jesteśmy zdyscyplinowani na boisku, gdzieś tam się trochę dogramy, to wygląda to całkiem fajnie. Jednak patrząc na ostatni mecz, z MKS-em Będzin, to widać było, że jak wkradło się trochę nieporządku i niedokładności, to wszystko nie wyglądało już tak dobrze z boku, a dla nas takie sytuacje są frustrujące. Musimy tego unikać. W Gdańsku musimy zagrać najlepiej jak potrafimy, a wtedy będzie to fajnie wyglądało i nam będzie się miło grało.

Z Krakowa Emilia Kotarska
fot. Polska Liga Siatkówki, Piotr Sumara